2 czerwca 2018

Adagio Sostenuto: Rozdział 13


Tytuł: Adagio Sostenuto
Paring: JongKey - szczypta OnKey
Gatunek: AU/fluff/romans/komedia/smut/angst
Część: 13/?

„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”


Siedziałem zaspany na kanapie obok Jong Hyuna, czy raczej praktycznie na nim, z nogami przerzuconymi przez jego uda, wtulony w klatkę piersiową chłopaka. Miałem na sobie jego bluzę, na co nie narzekałem, była co prawda większa tylko o dwa rozmiary, ale uważał, że wyglądam w niej „uroczo”. Dodatkowo sam niespecjalnie chętnie się ode mnie odsuwał, co nie powiem, bardzo mnie cieszyło. Zazwyczaj nie byłem taką przylepą, która cały czas spędzałaby na przytulaniu. Teraz jednak, od kiedy byliśmy parą (jeszcze nie byłem w stanie powiedzieć tego na głos, a już na pewno nie przy nim), najchętniej wcale bym się od niego nie odsuwał. I cieszyło mnie, że wcale tego robić nie musiałem. Jong Hyun sam mnie do siebie przyciągał, a to trochę uciszało moje sumienie.
Przerwę świąteczną spędziliśmy u niego w domu – i to dosłownie. Na zewnątrz wyszliśmy tylko dwa razy. Raz, kiedy wpadłem na genialny, dojrzały pomysł, żeby ulepić bałwana, co skutkowało odmrożonymi dłońmi, ponieważ przemoczyłem rękawiczki, spaniem przed kominkiem w czymś, co miało być łóżkiem, jakie Jong Hyun zrobił z wszystkich kompletów pościeli, jakie posiadał w domu. Rano obudziłem się tak spocony i zgrzany, że musiałem wejść pod zimny prysznic, za co dostałem od niego solidną reprymendę.
Drugi raz był dziś rano. Jong Hyun uznał, że zrobi u siebie imprezę sylwestrową. Wiedziałem o tym już pierwszego dnia, kiedy mnie do siebie zabrał. Nie podzielałem optymizmu do tej idei, ale nie mogłem też go od niej odciągać. Nie podobało mi się to, że miał być na niej Min Ho. Z jednej strony to było normalne – byli w jednej drużynie, klasie, jakby tego było mało utrzymywali znajomość nawet, jeśli była dla mnie zupełnie niezrozumiała. Tak, jak powiedział mi kiedyś Woo Hyun, Jong Hyun starał się utrzymywać z innymi uczniami neutralne stosunki, jeśli nie mogły być choćby dobre. To, że pobili się w stołówce z mojego powodu najwyraźniej nie sprawiło, by stali się wrogami. Nie przeszkadzało mi to, Jong Hyun miał dostatecznie dużo problemów przeze mnie. Niemniej, każdy normalny raczej unikałby kogoś, z kim miał utarczkę. On zachowywał się normalnie. Co było cholernie nienormalne. Jednak cóż, to była jedna z wielu cech, które w nim lubiłem. Nawet, jeśli w dalszym ciągu chwilami miałem ochotę go zamordować.
Teraz jednak o wiele większą przyjemność sprawiało mi siedzenie przy nim i korzystanie z tego, że mogłem przyglądać mu się z ukosa z nadzieją, że tego nie widzi. Lubiłem na niego patrzeć. Nawet, kiedy grał dla mnie na pianinie w wigilijny wieczór wolałem przypatrywać się jemu. Odnosiłem wrażenie, że muzyka to było coś, co kochał nawet bardziej niż konie. I był to naprawdę cudowny widok, bo tylko wtedy zdawał się być naprawdę sobą. Uśmiechnąłem się lekko do swoich myśli, przytulając mocniej policzek do jego ramienia. Głaskał mnie po włosach, a ja przymykałem sennie powieki. Mógłbym teraz usnąć i nie miałbym wyrzutów sumienia. Zaczynałem naprawdę żałować, że wpadł na taki durny pomysł, jak zorganizowanie Sylwestra u siebie. Nie miałem jednak na to wpływu, z czym zdążyłem się już pogodzić.
- Powinniśmy chyba wstać. Niebawem przyjdą i zastaną przekąski pochowane po szafkach, a gospodarzy siedzących na kanapie w piżamie – rzucił w pewnym momencie Jong Hyun, nie przestał jednak głaskać dłonią moich ud. Najwyraźniej spodobało mu się to, bo przez ostatnich kilka dni robił to, gdy tylko miał okazję. Nie mówiłem tego, ale sprawiało mi to przyjemność.
- Widzę nie pałasz entuzjazmem. Po co więc chcesz organizować Sylwestra u siebie? – Spytałem, spoglądając na niego z dołu. Opierałem głowę na jego ramieniu, więc musiałem zadrzeć podbródek, żeby spojrzeć na jego twarz. Jong Hyun westchnął ciężko, zerkając na mnie z ukosa i mrugnął do mnie, przez co zmarszczyłem brwi.
- Bo chcę zobaczyć, jak potrafisz się dla mnie wystroić.
Parsknąłem, podnosząc się do siadu. Opuściłem nogi na miękki dywan odsuwając się na taką odległość, aby móc mu się swobodnie przyglądać. Tak, to był jeden z tych momentów, w których marzyłem o zaciśnięciu mu na szyi jakiegoś sznura, dzięki któremu go uduszę. Uwielbiał mnie irytować i jakoś wątpiłem, by mu to przeszło. Kiedykolwiek.
- Ty chyba sobie trochę za wiele wyobrażasz, wiesz? – Zmarszczyłem gniewnie brwi, jednak on zdawał się tym nie przejmować. Świetnie się bawił, wpatrując się we mnie z tym typowym dla niego uśmieszkiem, przez który na chwilę zapomniałem, co chciałem powiedzieć. – Mam się wystroić nie dlatego, że będzie impreza, tylko dla ciebie?
- To naprawdę takie dziwne, że chcę sobie popatrzeć na mojego chłopaka w takim seksownym wydaniu? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja całą siłą woli powstrzymałem się, żeby go nie rąbnąć w tą przystojną twarz. Brał mnie pod włos i doskonale o tym wiedział. Najgorsza w tym wszystkim była ta szczerość i naturalność, z jaką mu to przychodziło. Ja tak nie potrafiłem. To nie tak, że seks był dla mnie tematem tabu. Sam chwilami czułem mrowienie w podbrzuszu, kiedy trochę za bardzo wczuwaliśmy się w pocałunki, choć zwykle były bardziej niewinne i delikatne. Niemniej z jakiegoś powodu mówienie o tym tak otwarcie było dla mnie czymś trudnym, czego nie potrafiłem przełamać. Może to była kwestia czasu, nie wiedziałem. Jednak irytującym było to, jak Jong Hyun wykorzystywał tą moją blokadę przeciwko mnie, kochając wpędzać mnie w zakłopotanie.
- Nie, to nie jest dziwne. Dziwne jest to, że najwyraźniej robisz tą imprezę z mojego powodu, nie dlatego, że mamy Sylwester – odrzekłem, krzyżując przedramiona na klatce piersiowej. Jong Hyun uniósł nieco brwi, nim westchnął, patrząc na mnie z rezygnacją.
- Cóż, przejrzałeś mnie. To był główny motyw, Sylwester był po prostu dobrym pretekstem do tego – powiedział bez większego zawodu zupełnie tak, jakby to nie był żaden wielki sekret.  – Jestem facetem, Bummie. Podobasz mi się, dobrze o tym wiesz, więc nie dziw się, że szukam powodów, by zobaczyć cię w nieco mniej codziennych sytuacjach. Nie chcę cię do niczego zmuszać i nigdy tego nie zrobię, jednak cóż… Pozwól mi chociaż na siebie popatrzeć.
Zazgrzytałem zębami ze złości. Naprawdę liczyłem, że każde mi sobie nie schlebiać, byłoby mi łatwiej to przyjąć! A tymczasem robiłem wszystko, żeby powstrzymać zakłopotanie. Nie zamierzałem jednak po raz kolejny dać mu tej satysfakcji, że mnie zagiął. Jong Hyun ciągle powtarzał, że lubi mój niewinny charakter i czasem nazywał mnie „Aniołkiem”, niemniej nie chciałem uchodzić za cnotkę, która nie ma w sobie na tyle pewności siebie, by pociągnąć taką dyskusję. Było mi z tym źle, bo na co dzień się tak nie zachowywałem. Jong Hyun jakimś cudem przytłaczał mnie sobą na tyle, że nie potrafiłem się odgryźć. I zwyczajnie miałem tego dosyć, bo bałem się, że prędzej czy później może zacząć to wykorzystywać lub traktować mnie, jak kogoś gorszej kategorii.
Z jednej strony wiedziałem, że Jong Hyun taki nie jest. To, jak zachowywał się w stosunku do mnie zupełnie przeczyło temu, co czasem mówił. Teoretycznie wszystko sobie wyjaśniliśmy, powinienem wiedzieć, że nie chciał mnie skrzywdzić, nie dokuczał mi, bo chciał sprawić mi przykrość, a jednak czasem odnosiłem wrażenie, że się po prostu ze mnie nabija. Najpierw przytulał mnie do siebie tak, jakby już nigdy nie chciał puścić albo całował tak delikatnie i czule, że zwyczajnie miałem ochotę rozpłakać się przez to, co robił ze mną jednym, drobnym gestem. Trzymał za dłoń, tak bez zobowiązań, oddawał swoje bluzy i mówił, że wyglądam w nich uroczo. Rumieniłem się wtedy, a on głaskał mnie po policzku z tym swoim łagodnym uśmiechem, który topił serca. A później robił coś, co zupełnie temu wszystkiemu przeczyło. Niby nie złośliwie, ale jednak zastanawiałem się potem, czy nie ma w tym drugiego dna. Czasem naprawdę miałem wrażenie, że mnie wyśmiewa. Teraz też czułem się w ten sposób. Jakby robił ze mnie sztywniaka, który w życiu na żadnej imprezie nie był, tylko siedział z nosem w książkach bez znajomych. Podświadomie wiedziałem, że może za bardzo sobie dopisuję, jednak nic na to poradzić nie mogłem. Moja wybujała wyobraźnia i impulsywność już nie raz sprawiły, że się sparzyłem.
 Podniosłem się z miejsca, zaciskając usta w wąską kreskę. Wziąłem kilka głębszych oddechów, patrząc na niego z góry, a później posłałem nikły uśmieszek na znak, że przyjmuję jego wyzwanie. Chciał grać w ten sposób? Ja nie miałem nic przeciwko. Tylko chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co we mnie obudził. Przyglądał mi się pytająco, najwyraźniej nie rozumiejąc mojej reakcji. Westchnąłem z politowaniem, wywracając oczyma.
- Na co jeszcze czekasz? Chyba pora ruszyć się z kanapy, panie gospodarzu i zadbać o przyjęcie, prawda? – Ponagliłem go gestem dłoni, żeby zechciał się podnieść. – Ja idę się przygotować. I nie radzę podglądać, zgotuję ci wtedy piekło większe, niż Hitler Żydom.
Nie czekałem wcale na jego reakcję. Napawałem się zdziwieniem, jakie wymalowało się na jego twarzy, idąc w stronę schodów. Dopiero na piętrze zaśmiałem się krótko, nim wszedłem do pokoju Jong Hyuna. Przekręciłem klucz w zamku, zamierzając się upewnić, że nie zobaczy mnie przed efektem końcowym. Prawdę mówiąc nie miałem pomysłu na to, co ubiorę, ale byłem mistrzem improwizacji, to musiałem sobie nieskromnie przyznać. Zamierzałem po prostu utrzeć mu nosa nawet, jeśli miałbym tego na drugi dzień żałować.

Przyjrzałem się swojemu odbiciu w lustrze i musiałem przyznać to przed samym sobą, wyglądałem naprawdę nieźle. Kochałem modę prawie tak, jak jazdę konną, więc nie miałem problemów z dobieraniem dodatków do stroju, ułożeniem włosów czy makijażem. Zwykle tego nie praktykowałem, robiłem to tylko, kiedy chciałem wkurzyć ojca za to, że mnie tu ściągnął. Wtedy też wybrałem się kilkakrotnie na imprezę do klubu i wracałem nad ranem zalany w trupa. Groził wtedy, że nie pozwoli mi iść do tej szkoły, do której chciałem, dobrze jednak wiedziałem, co zrobić, żeby mi ustąpił. Reputacja przede wszystkim, więc to nie było trudne.
Teraz doświadczenie, które Jong Hyun kilkakrotnie zdążył wyśmiać, przydało mi się na tyle, bym przeglądając się w lustrze czuł zadowolenie. Miałem na sobie trochę zbyt obcisłe spodnie z materiału imitującego skórę, przez co były bardziej cienkie i lepiej przylegały do moich nóg. Jong Hyun kilkakrotnie rzucał delikatnymi aluzjami do tego, że go pociągam, planowałem więc to wykorzystać. Na nogach miałem wysokie do kolan sznurowane oficerki ze skórzanymi paskami nabijanymi klamra mami, zaciśniętymi na palcach i łydkach. Prezentowało się to całkiem przyzwoicie zwłaszcza z białą, zwykłą koszulą, która zupełnie do tego wszystkiego nie pasowała. Pożyczyłem ją z szafy Jong Hyuna bez jego wiedzy, wątpiłem jednak, by był zły. Podobały mu się takie drobiazgi, dlatego tak chętnie oddawał mi swoje ubrania. Lubiłem w nim tą ckliwość, co więcej chętnie korzystałem z jego garderoby do tego stopnia, że nawet nie pytałem się, po prostu brałem. Tak, jak teraz.
Zastanawiałem się, czy nie przesadziłem z makijażem. Jak niemal nigdy, zrobiłem na powiekach kreski, chcąc nadać moim oczom bardziej kociego wyrazu, uważnie obrysowując je pomarańczowym cieniem, szybko jednak doszedłem do wniosku, że nie mam czasu się nad tym rozwodzić. Wyglądałem dobrze, a o to chyba chodziło Jong Hyunowi, prawda? Zapiąłem srebrny kolczyk w kształcie kła w uchu pozwalając mu swobodnie zwisać, po czym wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni.
Jong Hyun kilkakrotnie próbował mnie zawołać na dół chcąc, bym mu pomógł. Z początku go nie słyszałem, byłem w łazience, bo brałem prysznic. Później zwyczajnie mu odmówiłem tłumacząc, że to jego impreza. Chciał, żebym się wystroił, musiał liczyć się z tym, że nie będę tego robił na pół gwizdka. Wbrew pozorom nie trudno było mnie sprowokować, a jemu wychodziło to aż za dobrze. Tak było właśnie teraz, pragnąłem mu udowodnić całym sobą, że nie powinien ze mną pogrywać. Ja też potrafiłem się odgryźć i chociaż podświadomie wiedziałem, że to trochę zbyt brutalna metoda, Jong Hyun sam się o to prosił.
Zszedłem na dół, słysząc pierwsze głosy z salonu. Muzyka sączyła się po całym domu, jeszcze nie tak głośna, jak się spodziewałem. Byłem pewien, że niedługo to się zmieni i obawiałem się, co na to powiedzą sąsiedzi. Maskara na rzęsach trochę mi ciążyła, musiałem to przyznać, jednak wiedziałem, że to kwestia przyzwyczajenia. Zamrugałem kilkakrotnie, wchodząc do kuchni i westchnąłem, przypatrując się napiętym ramionom mojego chłopaka. Pochylał się nad blatem wysypując ostatnie chrupki do miski, którą zamierzał zanieść do salonu. Uśmiechnąłem się nikle pod nosem, koniuszkiem języka dotykając zaróżowionych od słodkiego tintu ust. Oparłem się biodrem o blat, podpierając dłonie na bokach i westchnąłem nieco zbyt teatralnie.
- Naprawdę, Jong Hyun. Jeśli chciałeś, żebym odstawił się, jak szczur na otwarcie kanału wystarczyło zaprosić mnie do klubu – rzuciłem obojętnym tonem, poruszając wszystkie moje aktorskie zdolności. Starszy odwrócił się w moją stronę z zamiarem rzucenia jakąś, zapewne błyskotliwą, ripostą, ale szybko skapitulował, a ja w duchu pogratulowałem sobie świetnego pomysłu. Chłopak przez chwilę przyglądał mi się, lustrując mnie całkiem otwarcie wzrokiem. Musiałem przyznać, że było to nieco niekomfortowe, jednak dzielnie wytrzymałem to spojrzenie, w zamian posyłając mu wyzywający uśmieszek.
- Tak, chyba zacznę to robić. Zdecydowanie powinieneś częściej się tak nosić – odparł, doprowadzając się do porządku szybciej, niż bym tego chciał. Poczułem ukłucie zawodu, ale ostatecznie wywróciłem z politowaniem oczyma.
- Przeceniasz się, kochanie – powiedziałem, unosząc kształtne brwi ku górze. Przysunął się do mnie z tajemniczym uśmieszkiem na pełnych ustach. Wpatrywał się we mnie trudnym do odgadnięcia wzrokiem, jaki z niemałym trudem wytrzymałem. Cholera, ależ miałem ochotę go rąbnąć za to, jak się wywyższał.
- „Kochanie”? Ktoś tu nabiera pewności siebie – zagaił z sarkazmem, przez co odliczyłem od dziesięciu w dół. W innym wypadku oberwałby ode mnie miską z czekoladowymi cukierkami.
- Ktoś tu pomimo niezbyt dużego wzrostu patrzy na innych z góry – odciąłem się ze spokojem zupełnie tak, jakby ta uwaga mnie nie ruszyła. Nie wyolbrzymiałem, Jong Hyun jak na trzecioklasistę wzrostem nie grzeszył. Większość jego kolegów była od niego wyższa, może nie jakoś specjalnie, ale zdarzało się, że pierwszoroczniacy go przewyższali. Sporadycznie, niemniej było kilkoro chłopców wyższych od niego.
- Ki Bum, znowu zaczynasz? – Westchnął ze znużeniem, natychmiast tracąc na swojej ironiczności. Wzruszyłem obojętnie ramionami, nie odpowiadając mu. Nie chciałem się kłócić, byłem dostatecznie zirytowany. Miałem w sobie sporo cierpliwości, jednak nawet mnie potrafiła się skończyć. Nie chciałem wybuchnąć, a czułem, że jestem temu bliski.
Westchnąłem ostatecznie cierpko widząc, jak opornie idzie mu roznoszenie przekąsek. Najwyraźniej było kilka rzeczy, w których jednak idealny nie był. Nie pocieszało mnie to niestety wcale, bo nie chciałem być od niego lepszy w robieniu za kelnerkę. Niemniej, zabrałem się za pomaganie mu, wnosząc do salonu miski z chrupkami, popcornem czy preclami, szklanki z solonymi paluszkami i talerzyki z wszelakiego rodzaju ciastkami. Nie miałem pojęcia, jak dużą Jong Hyun planował imprezę, ale sądząc po ilości jedzenia, jaką kupiliśmy oraz narastającej liczbie kurtek w przedpokoju nie zanosiło się na kameralną domówkę.

Opadłem ociężale na fotel, który w ciągu kilku ostatnich dni stał się moim ulubionym. Zazwyczaj stał przy stoliku, teraz Jong Hyun przesunął go bardziej pod ścianę, tuż obok pianina, by zrobić więcej miejsca na środku w razie, gdyby ktoś zapragnął podbić wyimaginowany parkiet. Zwinął też biały dywan, jaki zazwyczaj leżał przed kominkiem, co wcale mnie nie dziwiło. Nikt nie zdejmował butów i mimo, że przed wejściem dobrze wytarli je o rozłożoną pod drzwiami szmatę, nie dałoby się uniknąć zniszczenia jasnego materiału. Zamknąłem na chwilę oczy, czując się zmęczony tą imprezą. A jakby na to nie spojrzeć, dopiero się rozkręcała. Z każdą kolejną chwilą przybywało coraz więcej osób, których w większości nie znałem. Kojarzyłem z twarzy, jednak to by było na tyle. Nic więc dziwnego, że wolałem podpierać ścianę, niż pchać się w tłum. To w większości byli znajomi Jong Hyuna, osoby z jego rocznika czy drużyny. Nie miałem o czym z nimi rozmawiać, a już na pewno nie z Min Ho, który w międzyczasie zdążył oblać mnie swoim drinkiem, oczywiście zupełnie przez „przypadek”.
Były też oczywiście wyjątki w postaci mojego współlokatora czy Woo Hyuna. Ten pierwszy ciągle miał obstawę, jaką był zapatrzony w niego Tae Min, czemu akurat się nie dziwiłem, bo chociaż nie sądziłem, żeby ta przerośnięta ropucha potrafiła ubrać na siebie coś więcej, niż strój szkolnej drużyny piłkarskiej, to pokazał, że nawet on ma styl. Albo to Tae Min go ubierał, to również było prawdopodobne. Tak czy inaczej, choć wszyscy wiedzieli o relacji, jaka ich łączy, niektóre dziewczyny próbowały zagajać do Min Ho, co spotykało się z zazdrosnymi spojrzeniami Tae Mina.
Przyglądałem im się i chyba jeszcze dlatego stąd nie wyszedłem. Obserwowałem tą dwójkę zastanawiając się, co tak naprawdę ich łączy. Wedle tego, co usłyszałem na Dniach Otwartych to był prosty układ, niezobowiązujący seks, choć Tae Min czuł coś więcej. Mimo to nie widziałem, by Choi umawiał się z kimś innym mimo, że prawdę mówiąc mógłby to robić. Był w porządku w stosunku do młodszego chłopaka, nie traktował go, jak zabawkę i nawet stawał w jego obronie, kiedy któryś z chłopaków (a konkretniej uwielbiany przeze mnie Lee Min Ho, który teraz popisywał się swoją rzekomą męskością nie tylko przed kolegami, ale też dziewczyną) się z niego wyśmiewał. Ta relacja była dla mnie bardziej pogmatwana, niż to, co łączyło mnie z Jong Hyunem.
Woo Hyun natomiast szalał wśród dziewczyn, które najwyraźniej nie miały nic przeciwko uwadze, jaką im poświęcał. Wyglądało to trochę śmiesznie zwłaszcza, że całkiem szybko się wstawił. Próbowałem nawet odciągnąć go w pewnym momencie od trzecioklasistek, które chyba tylko z grzeczności nie kazały mu spadać, ale był zbyt pochłonięty długonogą Chinką z wymiany. Byłą całkiem urocza, musiałem to przyznać, więc nie dziwiłem się, że był nią zainteresowany, dlatego ostatecznie skapitulowałem.
Zacisnąłem usta w wąską kreskę, czując swąd alkoholu. W tym momencie miałem serdecznie dosyć i gdyby nie to, że i tak bym nie usnął przez głośną muzykę, poszedłbym spać. Jong Hyun przepadł gdzieś w tłumie porwany przez znajomych. Wyobrażałem to sobie trochę inaczej. Nie oczekiwałem jego całkowitej uwagi, jednak nie sądziłem, że nie będę go widział niemal cały wieczór. W jego własnym domu, do którego mnie zaprosił i gdzie do cholery nie powinien móc się zgubić. Niestety, najwyraźniej nie wiedziałem o jakichś tajnych przejściach, które musiał stosować. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem czując, jak głośna muzyka staje się być wręcz denerwująca, chociaż większość gości podskakiwała i podrygiwała w rytm nawet, jeśli niektórzy gubili równowagę.
- Przepraszam za niego. – Podskoczyłem gwałtownie wydając z siebie okrzyk zaskoczenia, który jednak zginął wśród mocnych basów jednej z piosenek. Na podłokietniku fotela siedziała zgrabna brunetka z lokami spiętymi w wysoki, koński ogon. Trzymała w dłoni jednego z drinków domowej roboty, jakie goście sami sobie serwowali i uśmiechała się do mnie w łagodny, przyjazny sposób. Zmarszczyłem brwi, nie kryjąc zaskoczenia. Nie spodziewałem się, że Dara będzie chciała ze mną porozmawiać. W zasadzie nie znałem jej, jedynie z widzenia, jak większość osób tutaj. Chodziła z Min Ho, tym bardziej nie wiedziałem, dlaczego postanowiła do mnie zagadać.
- Za kogo? – Spytałem, starając się przekrzyczeć muzykę. Nachyliła się do mnie tak, abyśmy mogli bardziej lub mniej swobodnie ze sobą rozmawiać. Ukradkiem przyjrzałem się jej sylwetce. Nie krępowała się, zakładając nogę na nogę, przez co jej nieszczególnie długa spódniczka nieco się uniosła. Kabaretki, które miała na sobie zdążyły się już podrzeć, chociaż przypuszczałem, że będzie to dla niej coś na zasadzie trofeum udanej zabawy. Nie czułem się szczególnie komfortowo, ani też niezbyt podobała sytuacja, w jakiej mnie postawiła.
- Za Min Ho – wyjaśniła, wskazując gestem na swojego chłopaka, który właśnie pił ze znajomymi na czas. – Zachowuje się, jak palant. Próbowałam z nim rozmawiać o tym, ale mnie nie słucha.
- Nie sądzę, żeby słuchał kogokolwiek – wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Dara tylko skrzywiła wymalowane czerwonym błyszczykiem usta, nim skinęła głową.
- Tak, wiem. Liczyłam jednak, że chociaż ja będę miała na niego jakiś wpływ. To w porządku facet, potrafi być bardzo czarujący i uroczy – zamilkła, aby upić łyk drinka. Na szkle widniał odcisk jej ust, jakim zdawała się nie przejmować. Oczyma wyobraźni widziałem wszystkie szklanki umazane szminką i cieszyłem się, że Jong Hyun miał zmywarkę. Jakoś wątpiłem, żeby to on z werwą mył wszystkie naczynia.
- Domyślam się, że dla ciebie jest bardzo czarujący. Musi jednak na kimś się wyżyć, a ja jestem najbliżej – wzruszyłem obojętnie ramionami. Przez tych kilka miesięcy zdążyłem przywyknąć, chociaż nadal drażniło mnie to, że miałem na sobie lepką od soku i śmierdzącą alkoholem koszulę. Uznałem, że nie ma sensu jej przebierać. Obawiałem się, że następna nie będzie w lepszym stanie, jeśli Min Ho postanowi znów na mnie „wpaść”, a jakby tego było mało nikt poza Tae Minem i Woo Hyunem nie wiedział, że spędzałem święta u Jong Hyuna. Nie chciałem wywoływać skandalu, mój chłopak nieszczególnie afiszował się z naszym związkiem.
- Nie podoba mi się to zachowanie – powiedziała zupełnie tak, jakby nie usłyszała mojej wypowiedzi. Wywróciłem oczyma, co nie uszło jej uwadze. Zaśmiała się, a ja nie byłem pewien, jak to zinterpretować. – Wiesz, jesteśmy parą od pierwszego roku. Po części go rozumiem, nie miał zbyt lekko, kiedy przyszedł do szkoły, ja zresztą też. Oboje jesteśmy tutaj tylko dzięki stypendium. Domyślasz się, jaki system panuje w tej szkole, nie jesteś głupi, Ki Bum.
Wytrzeszczyłem oczy, wpatrując się w nią z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy. W życiu nie przyszłoby mi do głowy to, że Min Ho mógłby był w takiej sytuacji. Nie uważałem tego za coś złego, skąd. Podziwiałem osoby, które swoją ciężką pracą potrafiły osiągnąć takie wyniki. Stypendium było dla nich nagrodą i to zasłużoną, czego osoby mające zaplecze w postaci bogatych rodziców nie rozumiały.
- Czekaj, przecież… No orłem w nauce to on nie jest biorąc pod uwagę jego problemy przy zaliczeniu semestru. Zastanawiają się, czy dopuścić go w listopadzie do matury… Jakim cudem dostał stypendium? – Spytałem, starannie dobierając słowa, nie chcąc czasem jej urazić. Dziewczyna jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi, bo westchnęła, kręcąc głową.
- Był jednym z najlepszych uczniów w gimnazjum. Nie wygląda teraz na prymusa, ale kiedyś taki był. Miał ambicje, był zdolny i pracowity. Nie znam nikogo, kto tak ciężko pracował. Przez trzy lata gimnazjum robił wszystko, żeby się tutaj dostać. Mało kto o tym wie, ale zawsze chciał być prawnikiem i dbał o to, żeby po liceum dostać się na prawo. – Grymas na jej pełnych ustach zmienił się w smutny uśmiech. Zerknąłem raz jeszcze na chłopaka, który ani trochę nie pasował mi do obrazu, jaki opisywała mi jego partnerka. To był jeden wielki absurd. – W pierwszej klasie uczepiła się go grupka z trzeciego roku. Sporo osób o tym wie, ale praktycznie nikt nie zna szczegółów. Oczywiście, chodziło o stypendium. Dowiedzieli się, że jest kilku nowych, którzy nie są bogaci z domu tak, jak oni.  Jakby tego było mało, ojcem jednego z nich był prawnik, a jak to zwykle z tatusiami bywa, tuszowali wszystko, co zrobił ich pierworodny, byleby tylko wyjść z sytuacji z twarzą. Więc można powiedzieć, że byli nietykalni.
- Nie obraź się, ale znam go z trochę innej strony i trochę trudno mi w to uwierzyć – powiedziałem otwarcie, na co zaśmiała się bez cienia wesołości. Położyła mi dłoń na ramieniu, po czym zerknęła ponad moją głową na tłum, najwyraźniej upewniając się, czy nikt nie postanawia nam przerwać.
- Mam tego świadomość. I nie robię tego, żeby go wybielić. Uważam, że masz prawo wiedzieć – odpowiedziała, patrząc na mnie wyczekująco. Skinąłem głową na znak, by kontynuowała, choć prawdę mówiąc nie byłem ani trochę ciekaw tego, co miała mi jeszcze do powiedzenia. Zacząłem się za to zastanawiać, ile z tego wiedział Jong Hyun. A jeśli wiedział, to dlaczego on mi nie powiedział? Przecież mógł zwłaszcza, że na pewno był świadkiem tego, co się działo. – Cięty język Min Ho miał od zawsze, więc szybko dowiedzieli się, że to on. To był jego błąd, bo od tamtej chwili nie miał już życia. Przez cały rok go nękali i to nie tak, jak on ciebie, choć niewątpliwie to, do czego się posuwał było chwilami brutalne.
- Brutalne? Rzucał kamieniami w Zeusa razem z tymi jaskiniowcami tylko po to, żeby zrobić mi na złość i nie dbał o to, czy coś mu się stanie, kiedy uciekł – warknąłem, na co uniosła dłoń nie chcąc, bym jej przerywał. Odetchnąłem głęboko, jednak postanowiłem pozwolić jej kontynuować. Nie miałem nic do stracenia. Poza zębami, gdyby tylko Min Ho zobaczył, z kim rozmawiam.
- Po kilku tygodniach w szkole zeszliśmy się ze sobą. Mnie też wtedy dokuczali z powodu stypendium, ale nie tak, jak jemu. Kiedy tamta grupa dowiedziała się, że jesteśmy razem wszystko się zmieniło. Żeby dorwać jego, zaczęli prześladować mnie. Nauczyciele niewiele mogli z tym zrobić, chociaż próbowali. Wbrew pozorom nie są wcale tak zepsuci, jednak wpływy rodziców robią swoje – urwała, pocierając otwartą dłonią udo. Ostawiła na zamkniętą klapę fortepianu pusty kieliszek, a ja uświadomiłem sobie ze sporym opóźnieniem, że nagle muzyka przestała mi tak bardzo przeszkadzać. Dara podwinęła rękaw swojej bluzki, odsłaniając ramię. Z początku nie wiedziałem, o co jej chodzi. Światła w salonie były słabe, by nadać imprezie klimatu. Dopiero po chwili, kiedy nachyliła się bardziej w stronę kominka dostrzegłem blizny na jej jasnej skórze. Nie rozumiałem, dlaczego mi je pokazuje, byłem jednak pewien, że zaraz mi to wyjaśni.
- Szczerze mówiąc nie pamiętam, jak do tego doszło. Pamiętam tylko, że szarpałam się z nimi na schodach przy wyjściu na boisko. Nie wiem czy mnie zrzucili czy to był nieszczęśliwy wypadek, ale skończyłam wypadając przez drzwi. Były wtedy całe szklane, dopiero potem wstawili mniej „niebezpieczne”. To nie jedyne blizny, ale Min Ho wpadł w szał. Zostali wtedy zawieszeni, nawet oni nie uniknęli kary mimo, że rodzice starali się coś z tym zrobić. Ale Min Ho do dzisiaj się o to obwinia. Nie wiem czy dokuczając tobie chce się dowartościować za tamten okres czy zwyczajnie stara się zrobić wszystko, żeby w przyszłości móc temu zapobiec – dziewczyna westchnęła ciężko, zamykając na chwilę wymalowane cieniem do powiek oczy. Posłała mi smutny uśmiech, po czym podniosła się z miejsca, wyciągając dłoń w moją stronę, układając ją na moim ramieniu. – Nie mów nikomu, że ci powiedziałam. To nie jest przeszłość, którą Min Ho chce się chwalić i robił wszystko, żeby młodsze roczniki się nie dowiedziały.
- Czekaj, czegoś nie rozumiem – podniosłem się, chcąc ją jeszcze na chwilę zatrzymać. Dara poprawiła swoją spódniczkę i obciągnęła rękaw aż do nadgarstka. Westchnąłem, nie wiedząc, jak zacząć. – Powiedzmy, że jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie, okay. Ale jak to możliwe, że dalej ma stypendium albo jeszcze go nie wyrzucili? Zakładam, że kiedy tamci wyszli ze szkoły, Min Ho zaczął zachowywać się w ten sposób, by pokazać, że nie jest słaby. – Dara skinęła głową najwyraźniej domyślając się, co mam na myśli. – W takim razie, jakim cudem dalej chodzi do tej szkoły?
- Mówiłam ci o wpływach rodziców, prawda? – Zaczęła, a ja już otwierałem usta, żeby o coś spytać, jednak uniosła dłoń, by mnie powstrzymać. – Jego rodzina nigdy nie była jakoś szczególnie bogata, chociaż rodzice robili wszystko, żeby zapewnić mu dobrą przyszłość. Nie dostaje już stypendium, stracił je z końcem drugiego roku. To nie jego rodzice mu pomagają. To Jong Hyun przekonał swojego ojca, żeby wstawił się za Min Ho.

Stałem w kuchni przy otwartym oknie trawiąc to, czego się dowiedziałem. Choć nie przepadałem za alkoholem po prostu czułem, że na trzeźwo tego nie przetrawię, więc piłem już trzeciego drinka, krzywiąc się za każdym razem, kiedy cola nie była w stanie zabić smaku soju. Próbowałem to poukładać w głowie od momentu, kiedy Dara zniknęła w tłumie zostawiając mnie samego. A chociaż starałem się, jak mogłem, nie byłem w stanie. Naprawdę zaczynałem żałować, że zapisałem się do tej szkoły. Na każdą dobrą rzecz, która mi się tu przytrafiała przypadały dwie złe.
Przeczuwałem w głębi duszy, że ostatnio wszystko układało się zbyt dobrze. Mimo sprzecznych emocji, jakie budził we mnie Jong Hyun to, co między nami było szło w coraz lepszym kierunku. I nagle z nieba spada na mnie informacja, że to on po części przyczynił się do tego, że Min Ho mnie gnębił. Oczywiście wiedziałem, że nie zrobił tego specjalnie. Nie mógł wiedzieć, że postanowię uczęszczać do tej szkoły i to akurat ja padnę ofiarą tego bezmózgiego jaskiniowca. Niemniej gdzieś wewnątrz czułem się oszukany. Wcale nie dlatego, że Samarytanin Kim uznał za słuszne wspomóc kolegę. Czułem się oszukany, bo mi o tym nie powiedział. Byłem w stanie zrozumieć, że z początku nie byliśmy dla siebie nikim, więc nic go nie zobowiązywało. Mnie też pomagał, na dobrą sprawę niespecjalnie mnie dziwiło, że i Min Ho dostał od niego wsparcie. Sądziłem jednak, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Przez myśl przemknęło mi, że może dlatego za każdym razem, kiedy Min Ho mi dokuczał Jong Hyun od razu stawał w mojej obronie, bo miał wyrzuty sumienia. Powtarzałem też sobie, że przecież nie było sposobności, aby poruszyć ten temat, więc trochę mnie to uspokajało. Niemniej w dalszym ciągu miałem w głowie kolejny mętlik i powoli zaczynałem mieć tego serdecznie dosyć.
- Bummie? Zaraz północ, a ty się chowasz w kuchni? – Odwróciłem się, słysząc znajomy głos. Spojrzałem na twarz Jong Hyuna, którego wzrok był już nieco przyćmiony. Skrzywiłem usta, wcale nie ciesząc się na jego widok. W głębi zganiłem się za te myśli, ale nic nie mogłem na nie poradzić. Chciałem być sam.
- Z czego mam się cieszyć? Że za kilka minut będę o rok starszy? – Sarknąłem, wracając wzrokiem do okna. Nie chciałem być złośliwy czy wredny, jednak to było silniejsze ode mnie. Jakkolwiek bym tego sobie nie tłumaczył, czułem się oszukany. Nie było dla mnie ważne to, że wyolbrzymiałem i zachowywałem się głupio. Było mi źle z tym, że dowiedziałem się o moim chłopaku kolejnej rzeczy, ale nie od niego, tylko postronnej osoby.
- Ktoś tu naprawdę nabiera pewności siebie. Nie znałem cię od tej strony, ale chyba spodoba mi się ten cięty język – zaczął, podchodząc do mnie. Nie odsunąłem się tylko dlatego, że mieszałem colę z soju w szklance. Nie uszło to jego uwadze, bo popatrzył na mnie ewidentnie zaskoczony. Niespodzianka, Kim Ki Bum też potrafi pić. – Coś się stało? Wyglądasz co najmniej, jakbyś chciał mi przyłożyć. Nie, żebyś nie wyglądał tak często, ale tym razem boję się, że naprawdę od ciebie dostanę.
- Mógłbyś skończyć? Nie bawi mnie to! – Warknąłem, odstawiając z hukiem szklankę na blat. Ochlapałem przy tym swoje dłonie, przez co zakląłem pod nosem, zrywając szmatę, wiszącą na drzwiczkach piecyka.
- Ki Bum, powiesz mi, o co chodzi? To dlatego, że zrobiłem tą imprezę, nawaliłem się czy dlatego, że Min Ho tu jest? – Spytał, na co zacisnąłem usta w wąską kreskę. W kuchni muzyka nie była tak głośna, co w tym momencie było moim przekleństwem. Mógłbym udawać, że go nie słyszę. Teraz jednak wziąłem głęboki oddech, chcąc się uspokoić. Naprawdę mogłoby dojść do rękoczynów, a tego nie chciałem. Jak wielu innych rzeczy, ale najwyraźniej los miał w głębokim niepoważaniu moje pragnienia.
- Zadam ci tylko jedno pytanie, dobrze? – Zacząłem, wpatrując się w niego. Nie wiem, co Jong Hyun zobaczył w moich oczach, bo po raz pierwszy, od kiedy się znamy wyglądał na zbitego z tropu. Lub może to dlatego, że alkohol świetnie bawił się w jego krwioobiegu, nie miałem pewności. Skinął jednak głową, najwyraźniej nie wiedząc, do czego dążę. – Czy twój ojciec płaci za naukę Min Ho?
- Dlaczego miałby to robić? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, na co zazgrzytałem zębami ze złości. – Nie, nie płaci. Domyślam się, do czego dążysz, ale nie wiem, skąd o tym wiesz.
- Cóż, widocznie ktoś postanowił być ze mną bardziej szczery, niż ty – odparłem chłodno, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Czy to ten moment, w którym usłyszę, że nie było ku tej rozmowie stosownej okazji czy będziesz się zapierał, że to nie miało żadnego znaczenia?
 - Nie będę się przed tobą tłumaczył, Ki Bum. – Jong Hyun najwyraźniej odzyskał swój rezon. Przywdział typową dla siebie maskę chłodnego opanowania, którego najwyraźniej nie mógł zmącić nawet alkohol. Zabolało mnie to, bo liczyłem, że zechce mi to jakoś wyjaśnić, a tymczasem wróciliśmy do punktu wyjścia. Zupełnie tak, jakby ostatnich kilka dni nie miało miejsca. – Za dwa miesiące kończymy szkołę. Nie będzie go już tutaj, będziesz miał spokój. Czy to nie jest najważniejsze?
- Nie wiem – powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie pocieszało mnie to, ani trochę mimo, że być może powinno. – Ale czuję się tak, jakbyś mnie okłamał, Jong Hyun. Wiesz, że ten typ mnie nie lubi i to lepiej, niż ktokolwiek inny, bo to ciebie zawiesili za bójkę z nim, kiedy mi dokuczał w stołówce. I uważasz, że nieistotnym jest poinformowanie mnie o wstawieniu się za tym palantem u swojego ojca, żeby mógł się nade mną pastwić. Jestem twoim chłopakiem i nie zasługuję na to, żebyś był ze mną szczery? – Spytałem retorycznie, biorąc głęboki wdech. W tej chwili chciałem znaleźć się jak najdalej od niego i tej jego obojętności. Co było nią spowodowane? Nie miałem pojęcia, ale cholernie jej nie lubiłem. Przypominały mi się te dni, podczas których udawaliśmy, że nie istniejemy. Teraz nagle cały zamysł imprezy wydawał mi się śmieszny, podobnie jak ja sam, wystrojony, jak biedronka w święto lasu z rozmazanym tuszem na powiekach i poplamionej koszuli. Musiałem wyglądać niezwykle żałośnie.
- Ki Bum, wyolbrzymiasz. Dobrze wiesz, że nie myślę w ten sposób – zaczął, robiąc krok w moją stronę. Nie odsunąłem się tylko dlatego, że nie miałem na to siły. – Jak ty to sobie wyobrażasz, co? Miałem w pewnym momencie powiedzieć ci, że to po części przeze mnie Min Ho ma możliwość wyżywać się na tobie? Masz rację, na pewno zapunktowałbym dzięki temu w twoich oczach.
- Ty dalej nie rozumiesz, o co mi chodzi? – Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Pokręcił głową, biorąc głęboki wdech.
- Rozumiem, Bummie. Wiem, co masz na myśli i w porządku, masz prawo być zły czy zawiedziony. Postaw się jednak trochę na moim miejscu, dobrze? Zależy mi na tobie i nie zrobiłbym nic, żeby cię skrzywdzić.
Jong Hyun wyciągnął w moją stronę dłoń, po czym pogłaskał mnie po policzku. Chłód z jego oczu zniknął, a na ustach pojawił się jeden z tych uśmiechów, które sprawiały, że moje serce zamierało. Gniew zamienił się w poczucie winy z zatrważającą prędkością. Wyrzuty sumienia sprawiły, że zawstydzony spuściłem wzrok na swoje buty czując się, jak idiota. Chłopak zaśmiał się, wyciągając dłonie w moją stronę. Objął mnie i przytulił, a ja nie oponowałem. Wsunąłem dłonie na jego plecy, wręcz chowając się w ciepłych ramionach. Nie miałem pojęcia, co ten człowiek ze mną robił. Byłem za to pewien, że jak tak dalej pójdzie, nabawię się jakichś zaburzeń psychicznych.
Starszy zaczął głaskać mnie po włosach w ten kojący, uspokajający sposób. Zamknąłem oczy nie przejmując się tym, że obaj pachnieliśmy dziwną mieszanką alkoholu i naszych perfum, dodatkowo na koszuli Jong Hyuna wyczuwałem woń papierosów. Wątpiłem, by to on je palił, pod tym względem go znałem. O dziwo jednak, ten zapach mi w żaden sposób nie przeszkadzał. Na tą chwilę był przyjemny, tak jak ciepło, które biło od jego ciała i drobnych gestów, jakimi mnie obdarzał.
- Nie powiedziałem ci jeszcze, że wyglądasz bardzo ładnie, Bummie – zagaił, na co zaśmiałem się, trochę histerycznie. Zerknąłem na niego z dołu przez to, że opierałem głowę na ramieniu chłopaka. Mrugnął do mnie, na co wywróciłem oczyma.
- Ty też wyglądasz całkiem niczego sobie – mruknąłem nieco zduszonym głosem, ale nie kłamałem. Jong Hyun dosyć często ubierał się nieco bardziej formalnie, kiedy był poza szkołą, zapewne przez to, że wymagał tego jego ojciec. Teraz jednak, choć miał na sobie czarną koszulę, było w tym stylu coś luźniejszego, idealnego na imprezę. I nie kryłem tego, że podobało mi się to wyczucie, jakie miał chłopak. Mój chłopak.
- Tylko niczego sobie? Liczyłem na jakieś ciekawsze komplementy.
Parsknąłem śmiechem, podnosząc głowę tak, by móc spojrzeć prosto w ciemne, choć nieco zamglone alkoholem oczy. Sam czułem, jak drinki, które pospiesznie w siebie wlałem powoli sprawiają, że obraz był bardziej płynny. Nie byłem pijany, raczej wstawiony. Bądź co bądź, nie często miałem okazję do tego rodzaju zabaw.
- Wyglądasz bardzo przystojnie, hyung – powiedziałem, posyłając mu uroczy uśmiech. To najwyraźniej go usatysfakcjonowało, bo przesunął dłoń na mój kark i przysunął się do mnie, całując. Westchnąłem zadowolony, nim zdążyłem się powstrzymać. Cóż, brakowało mi tego i to bardzo.
- Chodź, zanim zrobię coś nieodpowiedniego. Za chwilę północ – rzucił, łapiąc mnie za dłoń, by spleść nasze palce. Odpowiedziałem mu jedynie uśmiechem i przysunięty do jego ramienia wszedłem do ciemnego salonu mając nadzieję, że przyszły rok będzie tak samo dobry, jak zakończenie Sylwestra.

~***~

PREVIOUS | NEXT