19 września 2014

Depressed


Tytuł: Depressed
Gatunek: Angst/Smut
Paring: GTOP
Ostrzeżenia: Sceny erotyczne, nieco drastyczne sceny

                Bezsenność

                Seung Hyun miał problemy ze snem. Nie sypiał, a jeśli już udało mu się usnąć zwykle budził się po kilku godzinach cały obolały. Masował wtedy kark podpierając się jedną ręką. Chwilę po tym wracał do poprzedniej pozycji, chcąc znowu zasnąć. Kręcił się w pościeli i wciskał twarz w poduszkę, a kiedy uznawał, że kolejne próby powrotu w objęcia Morfeusza są bezowocne dawał sobie z tym spokój. Wpatrywał się wtedy w sufit lub leżał na boku zwinięty w kłębek bijąc się z myślami. Albo nie myśląc wcale i chyba te chwile lubił najbardziej. To uczucie pustki, które pozwalało mu w spokoju błądzić na granicy snu i jawy.
                Kiedy spał śniły mu się dziwne rzeczy. Zazwyczaj wchodził po schodach – drewnianych, pozbawionych poręczy, przez co cały czas odczuwał w sercu niepokój, że zaraz spadnie. Stał na jednym z niższych stopni i wpatrywał się w postać idącą przed nim. Nigdy nie pamiętał, kto to był. Wiedział jednak, że musi za nim podążać. Nie mógł zatrzymać się w miejscu, a kiedy robił kolejny przepełniony strachem krok zaczynał spadać z niemym okrzykiem, którego nikt nie słyszał.
                Czasami biegł, uciekając przed czymś lub goniąc coś, co musiał złapać. Powietrze jednak było tak gęste, jak woda, przez co nie potrafił się ruszyć. Oddychał ciężko wyciągając przed siebie ręce, próbował nawet biec na czterech, jednak zawsze z tym samym skutkiem. Otwierał oczy i uświadamiał sobie z bólem, że leży we własnym łóżku spocony i zgrzany, raz czy dwa nawet zapłakany. Nie zasypiał wtedy ponownie bojąc się tego, co mógłby znów zobaczyć.

                Brak apetyty, a w rezultacie spadek masy ciała

                Seung Hyun nie jadł. Snuł się po kuchni, otwierał lodówkę, zaglądał do szafek. Ostatecznie jednak krzywił się z niesmakiem, kiedy znalazł coś do jedzenia i rezygnował biorąc ze sobą jedynie kolejną butelkę wody. Szybko jednak i z niej zrezygnował, przez co udało mu się zrzucić sześć kilogramów w przeciągu trzech miesięcy. Ciężko było to jednak zauważyć. Na próby ubierał luźne bluzy z kapturem i dresowe spodnie, co nie wzbudzało podejrzeń wśród jego przyjaciół. Wszyscy wiedzieli, że Seung Hyun nie lubił się obnażać, nawet latem nie ubierał krótkich rękawów, więc dlaczego to miałoby być dziwne?
                - Hyung, źle wyglądasz – szepnął Dae Sung pewnego wieczoru, kiedy pakowali się już po kilkugodzinnych ćwiczeniach.
                - Późno położyłem się spać – odpowiedział wtedy, wymuszając lekki uśmiech. To najwyraźniej uspokoiło chłopaka, bo napięcie w jego ramionach zelżało. Przez chwilę Choi poczuł zawód. Liczył, że młodszy będzie się dopytywał, jednak kiwnął głową na jego krótkie „To do jutra” i odprowadził go wzrokiem, samemu znikając za drzwiami.

                Uczucie zmęczenia oraz brak zainteresowania wykonywanymi czynnościami

                Nie miał na nic siły. To na pewno wiązało się z brakiem snu, w to nie wątpił. Ale cieni pod oczyma nie potrafił ukryć tak, jak wyraźnych kości biodrowych, których nie było widać pod koszulką. Zbywał jednak wszelkie pytania marudny tonem, który miał wskazywać na jego wielkie niezadowolenie z rzekomego remontu, jaki urządzili mu sąsiedzi z góry. Uśpił czujność kolegów, chociaż Ji Yong nadal był niezadowolony z jego kondycji, a raczej jej braku. Choć był znany ze swojego braku talentu tanecznego od dłuższego czasu tylko się pogrążał. Męczył się szybciej niż zazwyczaj, a ponad to nie potrafił zapamiętać nawet najprostszej sekwencji ruchów.
                - Seung Hyun weź się w garść! – Krzyknął Ji Yong, celując oskarżycielsko palcem w pierś starszego mężczyzny, kiedy ten po raz kolejny pomylił kroki. – Skup się chociaż na chwilę. Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zrobisz tego poprawnie.
                - Staram się – skłamał, patrząc z wyrzutem na przyjaciela. – Ale jestem już zmęczony. Dobrze wiesz, że ostatnio mam dużo pracy, mógłbyś okazać choć odrobinę serca.
                Przez chwilę, ułamek sekundy wydawało mu się, że dostrzegł błysk zrozumienia w oczach lidera, jednak zniknął tak szybko jak się pojawił.
                - To Big Bang pozwoliło ci znaleźć się tu gdzie jesteś, więc nie zaniedbuj nas przez swój egoizm.

                Nadmierna senność

                Seung Hyun potrafił przespać cały dzień. Budził się wczesnym rankiem i do popołudnia nastawiał drzemkę w telefonie wmawiając sobie, że „jeszcze pięć minut”. W każdej wolnej chwili, gdziekolwiek nie przysiadł zdarzało mu się zdrzemnąć. Czy to w studiu, czy na planie lub nawet na sali gdzie mieli ćwiczyć układy. Dae Sung stawał w jego obronie, kiedy Ji Yong zdzierał sobie gardło wrzeszcząc na niego. Podnosił się wtedy ociężale i wracał do ćwiczeń, ziewając regularnie, przez co łzawiły mu oczy.

                Spowolnienie lub podniecenie ruchowe

                Mieszkali razem. Odkąd zaplanowali wielki powrót na scenę musieli mieć ze sobą stały kontakt. Co mogło być lepsze niż powrót do czasów debiutu opierający się na dzieleniu sypialni z kolegą? Tae Yang zadeklarował się, że zajmie pokój razem z Seung Hyunem, by uchronić przyjaciela przed ciągłymi nalotami ze strony lidera.
                - Nie potrzebuję niańki – oświadczył, jednak Dae Sung szybko poparł ten pomysł, więc został przegłosowany. Szczególnie, że pokoje zostały już przydzielone. Przyszło mu się więc pogodzić z porażką, choć zwykle i tak spędzał czas sam. Bazgrał wtedy na kartkach, myśląc gorączkowo nad piosenkę, która mu nie wychodziła. Kreślił i notował kolejne słowa, które brzmiały jak przypadkowo wyrwane ze słownika niż sensowny tekst piosenki. Dorzucił kolejną kartkę z zeszytu w kratkę do szuflady już i tak zapełnionej jego beznadziejnymi wypocinami.
                Czasami jednak wpatrywał się w pustą kartkę zastanawiając się, co powinien z nią zrobić. Zapominał wtedy, że można położyć na niej końcówkę stalówki pióra i napisać coś. Nawet bezsensownego.
                Raz, kiedy wszedł do pokoju zastał w nim Ji Yonga. Wpatrywał się w jego notatki wyciągnięte z niemal wyrwanej szuflady. Kiedy zorientował się, że nie jest w pokoju sam prawie rzucił mu się na szyję, wymachując jego notatkami.
                - Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?! – Wykrzyknął podekscytowany. Seung Hyun już dawno nie widział takiego entuzjazmu w jego oczach. Zapragnął oglądać go częściej… Nie, zapragnął być tym, kto go wywoła.
                - Nie wyszły mi, miałem to wyrzucić…
                - Co ty gadasz, są świetne! – Pacnął go pozbawionym okładki zeszytem w ramię i uśmiechnął się szeroko, jakby nagle ostatnie tygodnie i złości nie miały miejsca. – Trzeba tylko je dopracować i zobaczysz, że będą hitem.
                Seung Hyun nie spał tej nocy irracjonalnie szczęśliwy, choć nie wiedział co było tego powodem.

                Wahania nastroju

                Wieczorem nie pamiętał, dlaczego pokłócił się z Young Bae, jednak w chwili, kiedy wymieniali krzyki miał ochotę go uderzyć. Albo rzucić czymś w niego, chociaż kończyło się tylko na bolesnych słowach. Działały lepiej niż najmocniejsze ciosy, co tylko sprawiało, że czuł się lepiej. Emocje, które skumulowały się w jego sercu wreszcie wybuchły, chociaż Dae Sung trzymał go za ramiona i szarpał nim powtarzając w kółko jak mantrę „Przestań, Hyung przestań”.
                Otrząsnął się dopiero, kiedy Ji Yong wkroczył do kuchni i rozwiał sprzeczkę, która miała przerodzić się w bójkę. Całą trójka zdawała sobie z tego sprawę. Dopiero, kiedy negatywne emocje całkowicie z niego wyparowały poczuł jak głupio się zachował. Ściskał już wtedy poduszkę, niemal się nią dusząc. Choć jeszcze kilka godzin wcześniej było mu lekko na sercu, już tego nie czuł. Czuł za to ucisk, bolesny i nieznośny połączony z gorejącą rozpaczą. Był zły na siebie za to, jak potraktował przyjaciela, a nawet nie pamiętał o co się pokłócili. Po kilku godzinach zamartwiania się uśmiechnął się do siebie.
                - Przeproszę go – szepnął do siebie, opuszczając na chwilę powieki pewien, że wszystko będzie dobrze.

                Poczucie nieuzasadnionej winy

                Ji Yong nie wiedział, kiedy ostatnio widział Seung Hyuna płaczącego. Nawet nie przypuszczał, że ktoś taki może przyjść do jego pokoju, w nocy, rozdygotany i zapłakany, jakby nie potrafił sobie z czymś poradzić i szukał w kimś oparcia. Nie wypytywał go. Pozwolił mu się położyć obok, ściskać jego za dużą koszulkę podczas gdy sam nieco niepewnie głaskał go po włosach. Wplatał w nie palce wsłuchując się w ciche odgłosy łkania, a co za tym szło i on miał ochotę się rozpłakać.
                - Seung Hyun, co się dzieje? – Spytał cicho, ledwo dosłyszalnie przez co nie do końca był pewien, czy aby na pewno zadał to pytanie.
                Odpowiedział mu jęk, przepełniony bólem odgłos i ciałem obok wstrząsnął mocny dreszcz. Podniósł się na łokciach, przełykając niepewnie ślinę. Nakrył go lekko kołdrą i objął ramieniem. Przytulił chłopaka do siebie, nie mówiąc już nic.

                Za drugim razem nie płakał. Był dużo bardziej spokojny i Ji Yong mógł przysiąc, że modlił się w duchu by tamto zajście poszło w niepamięć. Kiedy dostrzegł go w drzwiach bez zastanowienia odsunął nieco kołdrę jakby dając mu tym przyzwolenie na wejście głębiej. Tym razem był bardziej ostrożny. Wahał się, jednak niespiesznie przysunął się do jego łóżka, aż wreszcie znalazł się pod kołdrą. Przez chwilę miał ochotę znów go zapytać o co chodzi, ale powstrzymał się, układając z powrotem na poduszce. Szczupłe, szorstkie dłonie objęły go nieco niepewnie w pasie.
                - Przepraszam – szepnął cicho, dmuchając mu w szyję. – To moja wina… Te ostatnie kłótnie i sprzeczki.
                - Seung Hyun, o czym ty mówisz? – Odpowiedział mu również szeptem, odwracając się nieco w jego stronę.
                - To przeze mnie Seung Ri miał wypadek – kontynuował, jakby w ogóle tego nie słyszał. – Posprzeczałem się z nim przez telefon o jakąś błahostkę, a teraz leży w szpitalu. To ja wprowadzam nerwową atmosferę…
                - Przestań – syknął, wpatrując mu się w twarz. Nie potrafił odczytać z niej żadnych emocji, więc nawet się nie starał, chociaż marzył o tym w tamtym momencie. Mimo wszystko zawsze jego przyjaciel był otwarty, pomimo ten nieśmiałości. – To nie twoja wina. Seung Hyun sam się o to prosił i nawet YG ci to powie. Zawsze jeździł szybciej niż powinien. Poza tym każdy jest podenerwowany. Mamy znów wrócić, przykuć uwagę publiki i tkwić w centrum zainteresowania. To nie twoja wina, Tabi.
                Drgnął lekko i przycisnął twarz do jego ramienia, nie mówiąc już nic.
               
                Zachowania autoagresywne

                Mógłby przysiąc, że to był przypadek. Kiedy za mocno ścisnął szklankę nie zamierzał tego zrobić. Ale poczuł ciepło, kiedy odłamki szkła przebiły jego skórę. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w krew spływającą po jego nadgarstku. Dopiero, kiedy Dae Sung zaczął wyjmować szkło poczuł ból. Syknął tylko raz, zaciskając powieki.
                - Nie duś tego w sobie – mruknął, nawet na niego nie patrząc.
                - Nie wiem o czym mówisz – uciął chłodno, a młodszy chłopak już się nie odzywał.

                Zaczynał mieć już dość Dong Wooka, który wydzwaniał do niego raz dziennie i pytał o głupie rzeczy. Robił to zawsze w nieodpowiedniej chwili. A Seung Hyun tylko myślał. Zastanawiał się, co by było, gdyby wszedł na ulicę na czerwonym świetle. Zastanawiał się, czy umieranie boli. Myślał, czy Ji Yong płakałby za nim tak, jak czasami on robił to w nocy ściskając go mocno, jakby był pluszową zabawką. Chciał zrobić coś, co pozwoliłoby mu go zauważyć. Chciał zwrócić na siebie uwagę, jego uwagę i z każdą chwilą coraz bardziej bolało go to, że nie mógł zrobić nic. Kiedy rozmawiał z Dong Wookiem czuł, że za bardzo by się bał. Bał się bólu lub co gorsza tego, że mu się nie uda. Nie chciał zostać kaleką do końca życia związaną z kimś innym. Czasami jednak, w chwilach zwątpienia liczył na to, że Ji Yong zająłby się nim. Tak, jak zwykle było to w książkach czy filmach. Dopiero rozmowa z  kimś, kto się domyślał sprawiała, że tracił zainteresowanie swoimi pomysłami.
                - Seung Hyun?
                Otworzył oczy i westchnął na znak, że nie śpi. Od jakiegoś czasu przyglądał mu się niemal z bezsilnością, a przy tym i niemym zachwytem. Widział jego gładkie policzki, chociaż słabo. Jego wąskie, a jednocześnie pełne usta, których miał ochotę skosztować. Przekonać się, czy są tak gładkie i miękkie, na jakie wyglądały. Przełknął ślinę, z trudem opanowując bolesne myśli.
                - Co się dzieje?
                Patrzał na niego. Widział blask, odbijający się w tych ciemnych oczach i pękało mu serce. Opuścił powieki, nie mogąc na niego patrzeć. Przebywanie z dala od niego było nie do wytrzymania, jednak kiedy leżał koło niego było jeszcze gorzej. Próbował to ukrywać, ale sam już nie wiedział czy potrafił czy nie.
                - Źle się czuję – szepnął cicho, układając głowę na poduszce. – Chciałbym, żeby to się już skończyło.
                Westchnął cicho, samemu poprawiając nieco pozycję. Najwyraźniej to go uspokoiło, bo odpuścił z cichym „Ja również”.

                Anhedonia

                Dotykał go wręcz z czcią, napawając się każdym, nawet najmniejszym drżeniem jego ciała. Słyszał nierówny oddech, który ogrzewał jego kark i czuł krótkie paznokcie, wbijające się w jego ramiona. Westchnął cicho, dotykając po raz kolejny wargami jego szyi, co spotkało się z pełnym podniecenia jękiem. Podobał mu się, dlatego też śmielej dotykał go, masując opuszkami palców wewnętrzne strony jego ud. Ji Yong mruknął coś niezrozumiałego, kiedy dłoń chłopaka znalazła się na jego przyrodzeniu i nieświadomie się o nią otarł. Zagryzł nawet wargę, jakby to miało powstrzymać narastające podniecenie.
                Chociaż Seung Hyun śnił o tym wielokrotnie nie czuł radości. Badał każdy skrawek jego ciała i zapamiętywał każde drżenie, chociaż nie sprawiało mu takiej satysfakcji, na jaką liczył. Całował usta młodszego chłopaka z delikatnością, która po chwili zamieniła się w rozpacz, kiedy nie poczuł ulgi po zetknięciu ich warg. Obejmował go ciasno ramionami i wchodził w niego najczulej, jak tylko w tamtym momencie potrafił.
                Rozpłakał się, przesuwając ustami po szyi chłopaka. Zacisnął palce na jego biodrach, powtarzając nieustannie „Kocham cię, kocham cię”. Czasami szeptał czule zdrobniałe imię Ji Yonga, podczas gdy ten wtulał nos w jego włosy i pojękiwał cicho, oplatając go nogami w pasie.
Mentalny ból jedynie się nasilił. Nie znalazł ukojenia nawet w chwili, kiedy jego przyjaciel zdecydował się zaakceptować tą miłość. A nawet ją odwzajemnił, chociaż o tym nigdy nie myślał, nawet nie wyobrażał sobie, że mógłby na coś takiego liczyć. Nawet teraz, kiedy chłopak wykrzykiwał w ekstazie jego imię Seung Hyun nie wierzył w to, co się działo. To nie mogła być prawda, chociaż przytulali się do siebie pod kołdrą, nadzy i spoceni. Bo Seung Hyun nie odważyłby się wyrazić tego, co czuje.
               
                Zachowania suicydalne

                Czuł do siebie obrzydzenie. I to chyba było jedyne, co mu jeszcze pozostało, kiedy schodził z chodnika. Uciążliwy ucisk w sercu sprawiał, że postanowił dołączyć do tych piętnastu procent pacjentów, którzy kończyli śmiercią. Albo po prostu już nie miał siły się z tym zmagać. Nie pamiętał. Ale za to dobrze pamiętał przeraźliwy pisk opon i ból, jaki odczuwał po spotkaniu z ciężarówką. Nie trwało to długo, gdzieś w oddali usłyszał jeszcze jakiś krzyk w chwili, gdy toczył się po jezdni. A zaraz po tym nastała głęboka ciemność i wiedział, że to nie koniec. O nie. To był dopiero początek jego podróży, tym razem już bez zmagań z samym sobą. Gdyby mógł odetchnąć, zapewne by to zrobił, ale na razie wystarczyło mu uchodzące z niego życie, a wraz z nim przychodzące ukojenie niepokoju, jakiego nie czuł od lat.
               

Uważa się, że depresja ma swoje źródła w nierozwiązanym konflikcie z przeszłości. Pan Choi zmagał się z problemami już w szkole średniej, kiedy to był obiektem drwin i wyzwisk przed wzgląd na jego wagę. W dodatkowych miesiącach przeżywał stres związany z rozpoczęciem kariery, a w dodatku niefortunnie rozstał się z dziewczyną. To również mogło mieć spory wpływ na jego osłabioną psychikę. Mogę z całą mocą potwierdzić, iż cierpiał na dużą depresję. Najpewniej nawracającą lub nie była leczona właściwie, co ostatecznie doprowadziło do śmierci. Przy wczesnym zdiagnozowaniu i odpowiednim leczeniu rokowania byłyby pomyślne.

20 stycznia 2014

Dream boy


Tytuł: Dream boy
Gatunek: Fluff
Paring: GTOP
Ostrzeżenia: Brak

          Otworzyłem oczy. Od razu wiedziałem, gdzie jestem – na pewno nie u siebie. Poruszyłem się z lekkim grymasem na twarzy i podparłem na łokciach. Moje mięśnie były wyjątkowo obolałe, szczególnie te u dołu pleców. Nie przypuszczałem, że to będzie taka męczarnia. Kątem oka zarejestrowałem lekkiego siniaka, którego jeszcze poprzedniego wieczoru nie było.
Uderzył mnie chłodny powiew wiosennego wiatru, biała, lekka firanka poruszyła się z gracją, kiedy starałem się sobie przypomnieć jaki był dzień. Otumanił mnie jednak intensywny, męski zapach, w dodatku tak dobrze mi znajomy.  Opadłem z westchnieniem na poduszkę, przytulając ją do siebie. Wdychałem jego zapach, jak prawdziwy narkoman. Mimowolnie się uśmiechnąłem, na wspomnienie wczorajszej nocy.
Zadrżałem lekko, kiedy usłyszałem szczęk dzbanka stawianego na płytce ekspresu. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swoich ubrań. Nie znalazłem ich. Dostrzegłem jednak białą koszulę, trochę wymiętą, jednak czystą. Założyłem ją na siebie czując, jak mi gorąco. Chyba się zarumieniłem.
Po drodze do kuchni dostrzegłem (nie)jedną rzecz. Moje rozrzucone ubrania znaczyły ścieżkę do sypialni. Od razu przed moimi oczyma pojawił się obraz z poprzedniego wieczoru. Kiedy jego zachłanne, ciepłe dłonie przesuwały się po moim drżącym ciele, muskając skórę. Westchnąłem cicho do samego siebie, zagryzając wargę. Zacisnąłem usta, odruchowo naciągając niżej koszulę.
Był w kuchni. Stał przodem do okna, jedynie w samych spodniach z dresu, a z ruchów, jakie wykonywał wywnioskowałem, że pił kawę. Przełknąłem ślinę, zerkając na stół. Poczułem ulgę, kiedy dostrzegłem na nim dwa talerze pełne naleśników. Zebrałem się w sobie i wszedłem powoli do kuchni z cichym „Dzień dobry”. Starałem się zamaskować grymas, kiedy siadałem na (całe szczęście) miękkim krześle. Choi wpatrywał się we mnie tymi swoimi ciemnymi, głębokimi tęczówkami. Poczułem, jak włosy na całym moim ciele się jeżą, a ja mimowolnie zadrżałem. Oparł się biodrem o kant blatu kuchennego, odstawiając kubek.
– Boli?
Spojrzałem na niego pytająco, jednak szybko sobie uświadomiłem co miał na myśli. Zrobiło mi się niewyobrażalnie głupio, ale kiwnąłem głową, na co tylko westchnął. Zacisnąłem palce na brzegu stołu, kiedy Seung Hyun usiadł naprzeciwko. Widziałem w jego ruchach opanowanie, którym maskował bezradność. Zerkałem na niego spod przydługiej grzywki zastanawiając się, czy on też nie wie, jak się zachować. Krępowało mnie to. Zawsze byliśmy dobrymi przyjaciółmi, już od dzieciństwa. Nigdy nie mieliśmy problemów z tym, by zachowywać się swobodnie.
– Żałujesz? – Spytałem cicho, zagryzając dolną wargę, choć tak naprawdę bałem się odpowiedzi. Usłyszenie stanowczego „Tak” po tym, jak mnie wczoraj dotykał byłoby ciosem w samo serce. Zachowywał się tak, jakby nie chciał mnie skrzywdzić tym, co robił, a nie jakby po prostu chciał mnie przelecieć. Każde muśnięcie drżących ust było obezwładniające, a niecierpliwe dłonie na moim ciele sprawiały, że pragnąłem czuć się tak zawsze. To chyba znaczyło, że go lubię…
– Nie.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Przez chwilę spodziewałem się, że się zaśmieje, jednak na jego twarzy wykwitł tylko subtelny, pełen ciepła uśmiech, który dostrzegłem dopiero po chwili. Wypuściłem drżąco powietrze nie wierząc w to, co usłyszałem. Nie żałował. Choi najwyraźniej zrozumiał, nad czym tak myślę, ponieważ pochylił się w moją stronę.
– Chciałem tego od dawna. Sam nie wiem, co tak naprawdę zmusiło mnie do tego kroku, ale nie żałuję. I nie będę żałował.
– Więc… – Zacząłem niepewnie, skubiąc zawzięcie dolną wargę, aż pękła, a ja poczułem metaliczny posmak krwi. – To, co wczoraj powiedziałeś… To była prawda?
Nie odpowiedział. Nie od razu, po prostu się podniósł i zrobił coś, o co nigdy bym nikogo nie posądził. A przynajmniej nie jego. Myślałem, że wiem o nim wszystko, jednak przez te kilka godzin wszystko diametralnie się zmieniło. Trochę się bałem, że jednak robi sobie ze mnie żarty, jednak w jego oczach widziałem coś innego. Pochylił się nade mną, przez co odruchowo się odsunąłem. Spojrzał mi prosto w oczy, układając dłonie na moich nagich kolanach. Zacisnąłem powieki, a chwilę po tym poczułem jego szorstką dłoń na moim policzku. Dotykał mnie tak, jak poprzedniego wieczora, może nawet z jeszcze większą niepewnością.
– Kocham cię, Ji Yong – szepnął, po czym moje serce zamarło. Podobało mi się to… Tak bardzo, że zsunąłem się z krzesła, ignorując ból tyłka, po czym objąłem go i zamknąłem mu usta pocałunkiem. Wyglądał na zaskoczonego, nawet znów usiłował coś powiedzieć, jednak nie dałem dojść mu do słowa. Po prostu go całowałem, a on się poddał, obejmując mnie ciasno w pasie.
– Nie przestawaj, Hyunnie – poprosiłem słabo, opierając czoło na jego barku. Zaśmiał się cicho, wplatając palce w moje włosy. Nie wiedziałem jeszcze, co sam do niego czułem, ale czy to było ważne? Miałem tyle czasu, na odkrycie tego, a mój ideał z pewnością zamierzał mi w tym pomóc. A przynajmniej taką miałem nadzieję.

19 stycznia 2014

Goodbye


Tytuł: Goodbye
Gatunek: Powiedzmy, że angst
Paring: JongTae
Ostrzeżenia: Raczej brak

Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Otworzyłem oczy i zamknąłem je, kiedy promienie słońca wdarły się do nich brutalnie. Zakręciło mi się w głowie, ale słyszałem tylko jedno pytanie. Dlaczego te cholerne żaluzje nie są opuszczone?
Zawsze, kiedy się budziłem mogłem spokojnie obserwować cienie, błądzące po kołdrze, pod którą leżałeś. Zawsze spałeś od strony okna, obrócony do mnie plecami, chcąc ukryć zaróżowione policzki. Zawsze kuliłeś się w ten sam sposób, podkładając dłonie pod głowę. Rano zawsze miałeś ślady na skórze, które zawsze mnie rozbawiały. Właśnie… ZAWSZE.
Ale tym razem coś się zmieniło. Kiedy obróciłem się na bok, ciebie nie było, a pościel była zimna. Tak, jakbyś wstał kilka godzin temu. Musiałeś zapomnieć opuścić żaluzje na noc. Ale dlaczego? Nie potrafiłem sobie przypomnieć. I to był kolejny znak, że działo się coś złego.
Hyung nigdy nie zapominałeś o swojej rutynie, chociaż często robiłeś mi na złość. To właśnie w tobie kochałem. Mimo, że zdarzało mi się na ciebie pogniewać, nigdy długo to nie trwało. Zawsze szybko się godziliśmy i szliśmy spać. Zawsze…
Spróbowałem się podnieść, ale nie było to łatwe. Kręciło mi się w głowie i miałem potwornego kaca. Kaca giganta. Nigdy nie miałem kaca. Zamyśliłem się na chwilę usiłując coś sobie przypomnieć, jednak żołądek podszedł mi do gardła, więc dałem sobie z tym spokój.
Wyczołgałem się z łóżka. Nawet obyło się bez zwrócenia wczorajszej kolacji… O ile ją jadłem. Miałem wrażenie, że wszystkie odgłosy są jakby pogłośnione. Szum za oknem, głośniejszy niż zawsze… A może to tylko moja wyobraźnia?
Byłem nagi. Przynajmniej to się nie zmieniło, ale nie pocieszało mnie to za bardzo. Tylko bardziej zmartwiło. Spojrzałem w lustro. Nigdy go nie znosiłem, ale ty je uwielbiałeś. Dlatego pozwoliłem je tutaj zawiesić. Lubiłeś patrzeć na mnie, kiedy się kochaliśmy. To był twój jedyny fetysz, który tak mnie zawstydzał. Lubiłeś patrzeć na moją skrępowaną twarz.
Gapiłem się nieprzytomnie we własne odbicie, nim dotarło do mnie to, co widzę. Byłem cały posiniaczony. Widziałem odciski twoich palców na mojej skórze. Widziałem, gdzie mnie trzymałeś, kiedy znów się kochaliśmy… Nie. Tak bym tego nie nazwał.
Z trudem wygrzebałem coś z szafy i naciągnąłem na siebie. Pamiętam, że były to bokserki i workowaty T-shirt. Omal się nie przewróciłem, kiedy wciągałem go przez głowę. Marzyłem tylko o tym, żeby cię znaleźć, ale przecież nie mogłem chodzić po mieszkaniu nagi.
Siedziałeś w kuchni, tyłem do mnie. Wtedy jeszcze nie uświadomiłem sobie tego, że zawsze widzę twoje plecy, jakbyś starał się być lepszy. Jakbyś nie chciał widzieć takiej miernoty… Dobrze wiedziałem, że wszyscy mają o mnie takie zdanie, chociaż nie mówią tego głośno. To bolało.
Słyszałeś mnie. Zachowywałem się jak słoń w składzie porcelany, więc ciężko było mnie nie usłyszeć. Ignorowałeś mnie, zajęty bawieniem się śniadaniem. Widziałem pojedyncze ruchy widelca. Albo to była łyżka? Nie pamiętam. Teraz to nie istotne. Podszedłem do ciebie i położyłem ci dłoń na ramieniu. Pamiętam, że wczoraj zrobiłem to samo. A ty znów ją strąciłeś. Zacisnąłem palce na materiale koszulki mnąc ją z zażenowaniem.
Zerknąłeś na mnie przez ramię, a w twoich oczach widziałem wstręt. Miałeś do mnie żal? Ale, o co? Mierzyłeś mnie pogardliwym spojrzeniem, jakbym był czymś niegodnym uwagi. Zachowywałeś się tak, jak przedtem. Jak kiedy wstąpiłem do zespołu. Nim mnie pokochałeś…
– Dlaczego nosisz moją koszulkę?
Spojrzałem na ciebie zaskoczony. To nie te słowa chciałem usłyszeć. Zagryzłem wargę, by ukryć jej drżenie. Nie potrafiłem znieść tego ciężkiego spojrzenia. Miałem ochotę pobiec do sypialni, schować się pod kołdrą i udawać, że to sen. Że zaraz się obudzę, a ty znów będziesz przy mnie. Obrócony tyłem…
– Nie wiem – odparłem słabo mrugając kilka razy. – Była pierwszą rzeczą, którą wyjąłem z szafy.
Chciałem rzucić ci nią w twarz. Zasłużyłeś na to. Nie wiedziałem, co stało się w nocy, ale najwyraźniej było to coś złego. To był koniec. Czułem się jak popękana waza, która lada moment rozsypie się w mak, jednak będzie trwała nadal.
Prychnąłeś, a ja miałem ochotę cię uderzyć. Mocno, żebyś poczuł ból, chociaż w połowie tak silny jak mój. Nie mogłem się ruszyć. Chyba przyrosłem do podłogi. Udało mi się tylko rozluźnić mięśnie, a warga przestała drżeć.
– Nie ważne, zatrzymaj ją sobie – słyszałem w twoim głosie dziwną nutę, która zmroziła mi krew w żyłach. Usiadłem po drugiej stronie. Mimo to się odsunąłeś. Spojrzałem w bok, chociaż nie wiedziałem, na co patrzeć. Bo na ciebie nie mogłem. Ty tego nie chciałeś.
Przypomniałem sobie coś. Siedzieliśmy tak poprzedniego wieczoru, ale to ty byłeś zmartwiony. Powoli docierało do mnie, co mówiłeś. Wbijałeś wzrok w swoje dłonie, a później znalazłeś w szafce jakąś wódkę. Albo wino. Tego nie wiem. Musiałbym grzebać w koszu, jednak nie zależało mi. Niewiedza czasami była zbawieniem.
Domyśliłem się, że kochaliśmy się wczoraj bardziej intensywnie niż zazwyczaj. Bolało mnie wszystko. Nie byłeś taki czuły i delikatny. Chciałeś po prostu sobie ulżyć, a ja robiłem za twoją zabawkę.
Podniosłeś się z miejsca patrząc na mnie jak na szkodnika. Czułem to spojrzenie na swoim karku. Ciekawiło mnie, czy widziałeś te malinki, które sam mi wczoraj zrobiłeś.
– Wychodzę – oznajmiłeś. Przyjąłem do wiadomości. Zawsze to robiłeś. Tylko tym razem za pewne nie szedłeś do piekarza po świeże bułki na wspólne śniadanie. – Masz zniknąć, kiedy wrócę. Klucze zostaw na stole.
Myślałem, że bardziej mnie to zaboli. Chyba to do mnie nie dotarło, ale trzask drzwi wybudził mnie z transu. Przełknąłem ślinę uśmiechając się ponuro. To był koniec. Nawet mi nie powiedziałeś, dlaczego. Chociaż nie… Nie chciałem wiedzieć. Nie potrafiłbym wtedy odejść.
Podniosłem się powoli. Nie płakałem. Tak po prawdzie czułem się jak pusta skorupa, która ma coś do zrobienia. Która ma się spakować i wynieść. Co też zrobiłem. Zabrałem nasze wspólne zdjęcia. Uznałem, że nie będziesz ich chciał zachować, a ja nie miałem zamiaru pozwolić im spłonąć. Znałem cię na tyle dobrze, by wiedzieć jak skończą.

Nie mieszkaliśmy razem, prawda? Po prostu od czasu do czasu u ciebie nocowałem. Chociaż częściej spędzałem czas w twoim mieszkaniu niż w swoim, nadal miałem, dokąd wrócić. To nie było pocieszające. Kładąc kluczyk z breloczkiem, który dostałem od ciebie myślałem o tej pustce, którą zastanę. Wziąłem głęboki oddech, po czym wyszedłem z nadzieją, że może zmienisz zdanie.