21 lipca 2015

Schooting Star: Exsultationis


Tytuł: Schooting Star
Paring: JongHo
Gatunek: Smut/Angst/Supernatural
Część: 1/5
Ścieżka dźwiękowa: Cross Gene – Shooting Star

Część I – Exsultationis

Szedłem ciemnym korytarzem, dotykając opuszkami zdrętwiałych palców wilgotnej ściany. Usiłowałem wypatrzyć w ciemności jakikolwiek kształt, jednak jedyne, co widziałem to niewielki, jaśniejący punkcik przed sobą. Wyjście z tunelu. Kącik moich ust drgnął mimowolnie. Byłem tutaj już wielokrotnie, jednak za każdym razem z ulgą przyjmowałem ten widok. Przystanąłem na chwilę, zamykając oczy. Wyłapałem cichy odgłos wiatru, przesuwającego się w szczelinach między kamieniami, którymi wyłożony był tunel. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Bynajmniej, nie była wywołana zimnem. Czułem chłodną ekscytację i podniecenie. Jak zawsze, kiedy wychodziłem mu na spotkanie.
Przesunąłem koniuszkiem języka po dolnej wardze, by zwilżyć spierzchnięte od zimna usta. Zrobiłem krok do przodu wchodząc w słabą łunę światła i przystanąłem ponownie by się rozejrzeć. Zmarszczyłem brwi zirytowany, a jednocześnie zawiedziony. W pomieszczeniu było pusto. Przełknąłem ślinę spoglądając z niepewnością na stare, spróchniałe schody. Ostrożnie postawiłem stopę na najniższym stopniu, który zatrzeszczał złowrogo. Wydawało mi się, że zaprasza mnie z drwiną do dalszej podróży nie dając gwarancji powrotu. Złapałem się poręczy podejmując się tego wyzwania.
Piętro hotelu było puste. Zacisnąłem usta w wąską kreskę powstrzymując się od pełnego pogardy prychnięcia.
– Żarty sobie stroisz? – Burknąłem do samego siebie.
Poprawiłem klamrę skórzanego paska okalającego wąskie biodra. Zabrzęczał cicho, gdy tylko go dotknąłem. To był jedyny dźwięk, jaki towarzyszył mi w tym ogłuszającym bezgłosie, co tylko wzmogło moje niezadowolenie. Zakląłem pod nosem, rozglądając się z uwagą. Nie podobało mi się to. Mój niecierpliwy i impulsywny charakter dawał o sobie znać, a uwielbienie do zabaw, z którym za każdym razem się spotykałem wywoływało we mnie furię. Powstrzymałem jednak chęć rzucenia czymś ciężkim w stare, dębowe drzwi, pod którymi stałem. Gospodarz nie byłby zadowolony, jednak kusiło mnie, by zrobić coś w tym kierunku.
Przeskoczyłem przez poręcz piętra. Wylądowałem miękko na kuckach, podrywając się od razu, kierując swe kroki do biblioteki. Otworzyłem z impetem podwójne drzwi. Zawiasy jęknęły z bólem, a moim oczom ukazał się doprawdy imponujący widok. Potężne, stare regały poustawiane były gęsto obok siebie, a półki pozastawiane były starannie ułożonymi grubymi księgami oprawionymi w popękane, skórzane okładki. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w cichą muzykę, jaka łagodnie opływała pokój. Przysiągłbym, że gdybym wyciągnął przed siebie dłoń i zacisnął palce mógłbym ją uchwycić. Uśmiechnąłem się, choć zakręciło mnie w nosie od tumanów kurzu, jakie się tu znajdowały. Przestąpiłem kilka kroków w przód, biorąc głęboki wdech. Ten zapach kojarzył mi się tylko z jednym.
Nie myliłem się. Stał przy oknie, boso w tej okropnej białej koszuli z żabotem. Wpatrywał się w coś za brudnym od upływu czasu szkłem. Z tej odległości nie mogłem powiedzieć czy się uśmiecha, ale znałem go na tyle dobrze, wymóc to sobie wyobrazić. Nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, chociaż byłem przekonany, że wiedział o mojej obecności. Wychwycił ją na pewno już w chwili, gdy przemierzałem tunel. Ruszyłem w jego stronę, jednak szybko zamarłem z zaskoczeniem. Między jednym a drugim opadnięciem moich powiek postać zniknęła. Rozejrzałem się gorączkowo i jęknąłem bezgłośnie czując szczupłe palce zaciskające się na mojej szyi.
– Przysięgam, że kiedyś cię zabiję – warknąłem, zagryzając dolną wargę. Napiąłem mięśnie na chwilę zapominając, jak się oddycha. Chłodna dłoń nie puszczała. Odchyliłem głowę opierając jej tył na barku mężczyzny. Westchnął z wyraźną prowokacją, przygryzając płatek mojego ucha. Zadrżałem mimowolnie, nie chcąc dać mu tej satysfakcji. Wątpiłem, by mi się udało.
– Kusząca perspektywa – wymruczał przeciągle, a ja nie mogłem zrobić nic innego jak tylko pozwolić, by jego palce przesunęły się wzdłuż linii moich spodni, wkradając się pod wymiętą już koszulę.
– Cholerny dupek – syknąłem, opuszczając powieki. Odpowiedział mi cichy, jednak wyraźny śmiech, a gorący oddech owiał moją szyję. Z trudem przełknąłem ślinę wyobrażając sobie, jak obserwuje ruch mojego jabłka Adama. Poczułem skurcz w okolicach podbrzusza i nie podobało mi się to, że z taką łatwością się podniecam. Mężczyzna zdawał się to bez trudu zauważyć, bo zaśmiał się mrukliwie, co mi nie pomogło.
– Dupek, który samą swoją obecnością sprawia, że ci staje.
Nie wiem czy nie chciał czy nie potrafił ukryć zadowolenia, jakie malowało się w jego głosie, gdy to mówił. Obstawiałbym na to pierwsze, gdybym nie był tak zajęty kontrolowaniem się. Biblioteka nie była najwygodniejszym miejscem na pieprzenie się. Obróciłem się w jego stronę i złapałem za ten przeklęty żabot, wpatrując się z góry w jego oczy. To nie było trudne, skoro byłem dużo wyższy. Spojrzałem na jego przebiegły uśmieszek błąkający się po pełnych, kusząco rozchylonych ustach.
– Myślisz, że nie potrafię ci się oprzeć? – Wyszeptałem, przysuwając się do niego. Zmniejszyłem tym samym dzielący nas dystans do minimum nadal dbając o to, by nie dotykać go bardziej, niż to konieczne. Teatralnie udał, że się zamyśla. Przez chwilę milczał, a ja czułem tylko szczupłe palce, wolno przesuwające się po moich bokach. Pod koszulą, co nie pomagało mi zebrać myśli.
– Tak, właśnie tak myślę – odpowiedział nonszalancko przeciągając każdą sylabę. Miałem ogromną ochotę zetrzeć mu ten paskudny uśmieszek z ust, dlatego docisnąłem do nich swoje wargi w niecierpliwym pocałunku. Cholera, nie przyszedłem tu żeby gadać, tylko go przelecieć. Albo żeby on mnie przeleciał, wszystko jedno liczył się efekt. Nie zamierzał jednak dać mi tego, czego chciałem. Byłbym zdziwiony, gdyby tym razem postanowił schować swoje próby doprowadzenia mnie do szału do kieszeni jedwabnych spodni, jakie miał na sobie. Złapał mnie za włosy, przez co zmuszony byłem odchylić głowę. Wgryzł się wręcz brutalnie w moją szyję, a ja jęknąłem zaskoczony.
– Jong Hyun przestań się ze mną droczyć i zerżnij mnie w końcu – warknąłem z niezadowoleniem czując, jak w spodniach zaczyna brakować mi miejsca. Jęknąłem po raz kolejny, tym razem zdecydowanie zbyt głośno, kiedy długie palce zacisnęły się na moim przyrodzeniu.
– Tylko po to tu przyszedłeś? – Spytał z zaciekawieniem, jakbym właśnie opowiedział mu o tym, co wydarzyło się w wiosce, a on pragnął poznać najgłębsze szczegóły. Narastająca suchość w gardle sprawiła, że nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Nie wiem czy odebrał to, jako potwierdzenie, a może i uznał moje milczenie za coś innego. Potrafiłem jedynie sapnąć z przyjemności, kiedy przesunął palcami po sporym wybrzuszeniu w moich spodniach. Złapałem go za ramiona, by przypadkiem nie przyszło mu do głowy odsunąć się ode mnie. Ostre jak igły zęby przygryzły skórę na mojej szyi. Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że gdybym się go nie trzymał po prostu runąłbym na ziemię. Cofnąłem się o kilka kroków w zamroczonym umyśle szukając odwzorowania rozkładu mebli, jakie znajdowały się w pomieszczeniu. Natrafiłem na kant jakiegoś stolika, pewnie biurka, o który się oparłem.
Spojrzałem na niego i wpiłem się w jego usta, miażdżąc je swoimi. Odpowiedział tym samym, gwałtownie rozchylając moje wargi. Splotłem razem niecierpliwe języki w ciasnym uścisku nie myśląc o cienkiej stróżce śliny, jaka pociekła z kącika moich ust. Wplotłem palce w starannie ułożone, białe włosy burząc koncepcję ich kreatywnego nieładu. Usłyszałem ciche westchnienie i tylko dlatego, że nadal go całowałem nie uśmiechnąłem się. Niecierpliwa dłoń poruszała się na moim kroczu, drażniąc je uciążliwym materiałem, który uważałem za zbędny. Starałem się powstrzymywać sapnięcia, jakie usilnie próbowały wydostać się z moich ust.
Ciepłe usta zniknęły, przez co westchnąłem zawiedziony. Szybko jednak się zreflektowałem. Poczułem, jak kolejne guziki mojej koszuli ustępują odsłaniając spragnioną dotyku skórę. Oparłem się na łokciu wyginając plecy w łuk. Zadrżałem czując wargi przesuwające się wzdłuż obojczyków. Wolniej niż bym chciał dotarły do brązowego sutka. Jong Hyun uśmiechnął się, co bardziej wyczułem niż widziałem, zaciskając powieki tak mocno, że na chwilę mnie zamroczyło. Zassał się na wrażliwej skórze wymuszając na mnie głośne westchnienie pełne przyjemności. Poruszyłem nieświadomie biodrami. Z jego gardła wydobył się pełen nieskrywanego podniecenia pomruk. Pomyślałem, tylko przelotnie, że gdyby mi pozwolił doszedłbym pod nim jedynie wsłuchując się w ten dźwięk.
– Jesteś niecierpliwy, Min Ho – wyszeptał ochrypłym głosem, przyprawiając mnie o zawrót głowy.
– Zamknij się i rób swoje.
Starałem się, aby mój głos brzmiał władczo, wkładając w ten rozkaz całą swoją wolę. Mógłbym się jednak założyć, że z nadmiaru ekscytacji drżał wyczekująco. Nie byłem pewien, bo tym razem mnie posłuchał. Gwałtownym ruchem rozpiął guzik moich spodni, jednak ich nie zdjął. Kąsał moje podbrzusze zmuszając mnie w ten sposób do kolejnych, nieco krępujących dźwięków. Pieprzony sukinsyn zawsze mi to robił. Jakby uwielbiał je bardziej od muzyki, która wydobywała się z gramofonu stojącego nieopodal. Zacisnąłem palce na jego włosach pozwalając, by okrzyk zaskoczenia opuścił moje spierzchnięte od pocałunków usta. Zdecydowanie gorące wargi w tym strategicznym miejscu były tym, czego potrzebowałem. Mogłem tylko jęczeć z błogością wymalowaną na twarzy, podczas gdy Jong Hyun obciągał mi z taką wprawą, jakby robił to od wieków.
Docisnąłem jego wargi do swojego krocza dochodząc w jego ustach. Z początku przeszkadzało mi to, że tak szybko potrafił doprowadzić mnie do orgazmu jedynie w ten sposób. Teraz jednak doskonale wiedziałem, że to tylko przedsmak. Przesunął językiem po ustach zlizując resztki nasienia wręcz z uwielbieniem. Zignorowałem koszulę, która osunęła mi się po drżących ramionach i pozwoliłem mu zerwać ze mnie spodnie. Uśmiechnąłem się w rozgorączkowanym amoku, przygryzając dolną wargę. Wpatrywał się we mnie z tym swoim pełnym wyższości i pewności siebie uśmieszkiem, który teraz nie przeszkadzał mi tak bardzo, jak jeszcze chwilę temu. To był zwiastun czegoś pełnego nieopisanej przyjemności. Kochałem się już z wieloma mężczyznami, ale on pod tym względem był nieporównywalny. Może dlatego, że nie był człowiekiem.
Powiodłem wzrokiem za szczupłymi dłońmi, które moim zdaniem zdecydowanie zbyt wolno pozbywały się koszuli, odsłaniając idealnie wyrzeźbiony tors, a później i brzuch. Czasami miałem wrażenie, że tworzył go sam Michał Anioł, chociaż charakteru zdecydowanie niebiańskiego nie miał. Westchnąłem głośno z zachwytem, kręcąc się przez chwilę. Efektem tego było to, że spodnie zsunęły się z moich bioder wraz z bielizną i opadły na kamienną posadzkę u moich stóp. Usłyszałem wyjątkowo cichy pomruk i wiedziałem, że tego oczekiwał. Podniosłem się pozwalając, by koszula dołączyła do reszty ubrań.
Oparłem dłoń na szerokiej klatce piersiowej mężczyzny, nie potrafiąc się powstrzymać przed spojrzeniem na nią. Przesunąłem palcem po twardym sutku, pieszcząc go leniwie kciukiem. Nachyliłem się nad zgięciem jego szyi, przejmując w ten sposób inicjatywę. Poddał się temu bez oporu. Jedynie zacisnął palce na moim biodrze by szybko przesunąć je na lędźwie i przyciągnąć mnie do siebie. Przylgnąłem ciasno do jego rozpalonego ciała wgryzając się w wyeksponowaną szyję. Otarłem się o niego przeciągłym ruchem czując lodowate dreszcze. Nie byłem pewien, przez które ciało przeszły, jednak to nie było istotne. Nie w takiej chwili. Czułem na sobie jego podniecenie, kiedy nasze erekcje ocierały się o siebie przez dokuczliwy materiał spodni. Rozpiąłem je niespiesznie, samemu wsłuchując się w rozkoszne westchnienia, jakie uciekały spomiędzy jego pełnych ust. Aż za dobrze rozumiałem, dlaczego Jong Hyun uwielbiał doprowadzać mnie do obłędu.
Zacisnąłem palce na jego pośladkach, ocierając się tym samym mocniej o niego. Tkanina osunęła się nieco z wąskich bioder odsłaniając więcej mleczno czekoladowej skóry. Nie przeszkadzał mi, gdy pozbywałem się jego jakże niepotrzebnych ubrań, choć zdecydowanie mi w tym nie pomagał przesuwając krótkimi paznokciami po moich napiętych do odrętwienia plecach. Gdzieś, sam nawet nie wiem gdzie, wylądowała znienawidzona przeze mnie koszula. Odnosiłem wrażenie, że zakładał je na nasze spotkania tylko po to, bym chętniej go rozbierał. Nie potrzebowałem do tego zachęty, jednak to wyjątkowo do niego pasowało. Dokładnie tak, jak drwiący uśmieszek, jaki dostrzegłem na jego zaczerwienionych ustach.
– Znów się podnieciłeś – powiedział, zniżając głos do uwodzicielskiego szeptu. Na ułamek sekundy zupełnie zatraciłem się w jego głosie mimo, że pamiętałem o jego brudnych sztuczkach, jakie stosował by mnie uwieść. Przełknąłem gulę, która niewiadomo kiedy urosła w moim gardle i wbiłem palce w mięśnie u dołu jego pleców.
– A ty jak zawsze gadasz w najmniej odpowiednim do tego momencie – warknąłem poirytowany, zamykając mu usta kolejnym zachłannym pocałunkiem. To był jedyny rozsądny sposób na uciszenie tego kretyna. Jong Hyun szybko wykorzystał okazję, by wedrzeć się językiem do moich ust.
Jęknąłem zduszenie, dociskając mocniej nasze ciała do siebie. Runęliśmy na twardą posadzkę, przez co obiłem sobie kolana, ale jemu zdawało się nie przeszkadzać to, że wylądował plecami na zimnym kamieniu. Mimo to poczułem mrowienie, jakie przemknęło przez jego rozpalone ciało. Wyglądał, jakby miał gorączkę. Sam pewnie nie byłem w lepszym stanie. Otarłem się o niego, odchylając głowę do tyłu, stękając cicho. Zagryzłem wargi, ale złapał mnie za włosy i swoim językiem zmusił mnie do rozchylenia ust. Zrobiłem to bezwiednie pozwalając mu na kolejny, tym razem dużo krótszy, ale zdecydowanie dużo bardziej niecierpliwy pocałunek.
Poczułem palcem, przesuwający się między moimi pośladkami. Spiąłem się mimowolnie, co nie uszło jego uwadze. Parsknął, odchylając wolną dłonią moją głowę. Trzymał mnie za włosy, więc nie mogłem zrobić nic innego, jak tylko mu na to przyzwolić.
– Tyle razy cię zaliczyłem, a ty nadal jesteś ciasny – wychrypiał wprost do mojego ucha. Cudem nie wypuściłem z ust bezwstydnego jęku przyjemności, czując jego palec wsuwający się we mnie. Wbiłem spojrzenie w jego roziskrzone oczy, kołysząc zachęcająco biodrami.
– Najwyraźniej nie potrafisz odpowiednio się mną zająć – odparłem szeptem, nachylając się przy tym do jego ucha, by przesunąć koniuszkiem języka po jego małżowinie. Och tak. Dobrze wiedziałem, że to uwielbiał. Miał swoje dziwne fetysze, które chętnie wykorzystywałem przeciwko niemu. Niestety z wzajemnością.
Nie potrzebowałem rozciągnięcia. Niejednokrotnie uprawialiśmy seks, ale uwielbiałem to uczucie. Zwłaszcza, kiedy dodawał kolejne palce. Mimo wszystko próbowałem nie dawać po sobie poznać tego, jak cholernie mi się to podoba. Przesunąłem dłonią po jego torsie czując pod palcami gęsią skórkę zmieszaną z potem. Dotarłem do uwięzionych między naszymi splecionymi ciałami członków, zaciskając na nich palce. Spomiędzy ust Jong Hyuna wydobyło się głośne, przepełnione nieopisaną przyjemnością westchnienie zmieszane z jękiem. Poruszał się nerwowo w rytm ruchów, jakie narzucałem dłonią. Przyglądałem się w zamroczonym skupieniu jego twarzy, wodząc po niej zachłannym spojrzeniem. Zapamiętywałem każdą zmarszczkę, jaka pojawiała się na gładkim czole, chłonąłem sposób, w jaki przygryzał wagi. Rejestrowałem stęknięcia, które przeplatały się z płynną muzyką. Towarzyszyła nam przez cały ten czas, jednak nie miałem czasu się nią przejmować. Ani tym, że gramofon się zaciął. Miałem ochotę na mężczyznę leżącego pode mną, który samymi palcami doprowadzał mnie na skraj rozkoszy.
Rozchyliłem usta w niemym okrzyku zamierając na chwilę. Poczułem lepką, gorącą ciecz na palcach. Zaciskałem palce na rozgrzanych, drżących członkach dopóki nie usłyszałem upragnionego jęku spełnienia. Uśmiechnąłem się mimowolnie na swój sposób perwersyjnie, przesuwając językiem po oblepionych sokami palcach.
– Smakujesz wciąż tak samo – sapnąłem, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Przechylił głowę, wbijając we mnie przeszywające spojrzenie. Odniosłem wrażenie, że zagląda w moją duszę. Lub w serce.
– Myślisz, że od wczoraj coś się zmieniło? – Spytał cicho, wyraźnie zaintrygowany. Prychnąłem, doszukując się w jego głosie nuty wyższości i rozbawienia. Nie zamierzałem mu dawać chwili wytchnienia, więc po prostu go zignorowałem i otarłem się o niego z zachęcającym uśmieszkiem. Czekałem na ciąg dalszy, nie przyszedłem tutaj dla namiastki seksu. Choć musiałem przyznać, nasza gra wstępna szalenie mi się podobała.
– No dalej. Weź, co twoje – wyszeptałem ponętnie, opierając dłonie na jego torsie. Wydał z siebie zwierzęce warknięcie i zacisnął dłonie na moich ramionach. Nawet nie wiem, w którym momencie znalazłem się na biurku, nasuwając na blat jedną nogę, by było mu łatwiej. Złapał mnie za biodra i bezpruderyjnie wszedł we mnie, do samego końca. Pozwoliłem, by głośny okrzyk opuścił moje gardło i odbił się głuchym echem od ścian. Wygiąłem się, kiedy otarł się o moją prostatę. Na chwilę pociemniało mi przed oczyma. Zabrakło mi tchu i miałem wrażenie, że się duszę. Docisnąłem rozgrzane czoło drewnianego blatu, wypychając mocniej biodra w jego stronę. Naparł na mnie, wybijając szybki rytm. Czułem dłonie, przesuwające się w roztargnieniu po moich plecach. Krótkie paznokcie zostawiały po sobie długie, czerwone pręgi, a gorące usta znaczyły mój kark czerwonymi krwiakami.
Jong Hyun pchnął mocniej. Czułem go w sobie bardzo dobrze, moje ciało chętnie przyjmowało gwałtowne, a jednocześnie płynne ruchy nabrzmiałego penisa, zaciskając się na nim mocno. Napiąłem mięśnie, stawiając przy tym swego rodzaju opór. Uśmiechnąłem się słysząc westchnienie zaskoczenia, a zaraz po tym znów wydałem z siebie okrzyk. Byłbym zdziwiony, gdyby nie podjął wezwania i nie spełnił mojej niemej prośby o więcej. Zacisnąłem palce wolnej dłoni na swoim przyrodzeniu. Już nawet nie starałem się hamować odgłosów, jakie zapewne w normalnych okolicznościach mogłyby zawstydzić niejednego mężczyznę. W hotelu byliśmy sami, poza tym mieliśmy dla siebie całą noc, a ja zamierzałem to wykorzystać. I o ile znałem mojego kochanka on nie pozwoliłby mi na inny obrót spraw.
Zachłysnąłem się powietrzem, kiedy zwolnił tylko po to, by przeciągle i dobrze wyczuwalnie otrzeć się o mój najwrażliwszy punkt. Wgryzłem się w swoją własną pięść, czując krew na języku, kiedy przegryzłem skórę. Głośny jęk sprawił, że zadrżałem po raz kolejny tego wieczora. Poczułem, jak rozpalony tors przylega ciasno do moich pleców a niecierpliwe palce przesuwają się po brzuchu, docierając do spragnionego dotyku przyrodzenia. To już było dla mnie za dużo. Jęczałem niekontrolowanie, poruszając chaotycznie biodrami, usiłując się wpasować w szaleńczy rytm, ale nie byłem pewien czy mi to wychodzi. Czułem tylko wszechogarniającą mnie rozkosz, która przejmowała kontrolę nad ciałem i umysłem. Którą dawał mi Jong Hyun. Wzdychał i sapał wprost do mojego ucha, co działało na mnie jak płachta na byka.
W pewnym momencie po prostu zamarłem, odchylając gwałtownie głowę, przez co spocona grzywka odkleiła się od mojego czoła. Doszedłem w jego dłoni w akompaniamencie jego jęków, które szybciej niż bym się spodziewał zamieniły się w krzyk obwieszczający upragniony orgazm. Opadłem bezwładnie na biurko pozwalając, by gorące nasienie spłynęło po moich drżących udach. Docisnąłem dłonie do oczu i potarłem powieki, nie mogąc się otrząsnąć. Gdybym tak kurczowo nie trzymał się blatu na pewno znalazłbym się na ziemi.
– Ładny widok – usłyszałem gdzieś zza pleców. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie mam orgazmicznych omamów. Obróciłem się zdezorientowany ujrzałem go, siedzącego na ziemi w lekkim, niedbałym rozkroku. Opierał dłonie za sobą, przyglądając mi się z fascynacją i pełnym perwersji uśmieszkiem. Warknąłem cicho pod nosem, rzucając się na niego trochę niezdarnie przez amok, w jakim ciągle trwałem. Właściwie obróciłem się gwałtownie i zachwiałem, potykając o własne nogi, kiedy zakręciło mi się w głowie. Echo spełnienia przechodziło po moim ciele, które na nowo stawało się gotowe na przyjęcie większej dawki przyjemności. Opadłem na jego biodra, przesuwając dłońmi po ramionach, przyglądając się przy tym jego twarzy.
– Teraz ja chcę być na górze.

~***~

1: Schooting Star - błąd zrobiony celowo.
2: Exsultationis - z łaciny piękno.


~***~



PREVIOUS | NEXT