Tytuł: Depressed
Gatunek: Angst/Smut
Paring: GTOP
Ostrzeżenia: Sceny
erotyczne, nieco drastyczne sceny
Bezsenność
Seung Hyun miał problemy ze
snem. Nie sypiał, a jeśli już udało mu się usnąć zwykle budził się po kilku
godzinach cały obolały. Masował wtedy kark podpierając się jedną ręką. Chwilę
po tym wracał do poprzedniej pozycji, chcąc znowu zasnąć. Kręcił się w pościeli
i wciskał twarz w poduszkę, a kiedy uznawał, że kolejne próby powrotu w objęcia
Morfeusza są bezowocne dawał sobie z tym spokój. Wpatrywał się wtedy w sufit
lub leżał na boku zwinięty w kłębek bijąc się z myślami. Albo nie myśląc wcale
i chyba te chwile lubił najbardziej. To uczucie pustki, które pozwalało mu w
spokoju błądzić na granicy snu i jawy.
Kiedy
spał śniły mu się dziwne rzeczy. Zazwyczaj wchodził po schodach – drewnianych,
pozbawionych poręczy, przez co cały czas odczuwał w sercu niepokój, że zaraz
spadnie. Stał na jednym z niższych stopni i wpatrywał się w postać idącą przed
nim. Nigdy nie pamiętał, kto to był. Wiedział jednak, że musi za nim podążać.
Nie mógł zatrzymać się w miejscu, a kiedy robił kolejny przepełniony strachem
krok zaczynał spadać z niemym okrzykiem, którego nikt nie słyszał.
Czasami
biegł, uciekając przed czymś lub goniąc coś, co musiał złapać. Powietrze jednak
było tak gęste, jak woda, przez co nie potrafił się ruszyć. Oddychał ciężko
wyciągając przed siebie ręce, próbował nawet biec na czterech, jednak zawsze z
tym samym skutkiem. Otwierał oczy i uświadamiał sobie z bólem, że leży we
własnym łóżku spocony i zgrzany, raz czy dwa nawet zapłakany. Nie zasypiał
wtedy ponownie bojąc się tego, co mógłby znów zobaczyć.
Brak apetyty, a w rezultacie spadek masy
ciała
Seung Hyun nie jadł. Snuł
się po kuchni, otwierał lodówkę, zaglądał do szafek. Ostatecznie jednak krzywił
się z niesmakiem, kiedy znalazł coś do jedzenia i rezygnował biorąc ze sobą
jedynie kolejną butelkę wody. Szybko jednak i z niej zrezygnował, przez co
udało mu się zrzucić sześć kilogramów w przeciągu trzech miesięcy. Ciężko było
to jednak zauważyć. Na próby ubierał luźne bluzy z kapturem i dresowe spodnie,
co nie wzbudzało podejrzeń wśród jego przyjaciół. Wszyscy wiedzieli, że Seung
Hyun nie lubił się obnażać, nawet latem nie ubierał krótkich rękawów, więc
dlaczego to miałoby być dziwne?
-
Hyung, źle wyglądasz – szepnął Dae Sung pewnego wieczoru, kiedy pakowali się
już po kilkugodzinnych ćwiczeniach.
- Późno
położyłem się spać – odpowiedział wtedy, wymuszając lekki uśmiech. To
najwyraźniej uspokoiło chłopaka, bo napięcie w jego ramionach zelżało. Przez
chwilę Choi poczuł zawód. Liczył, że młodszy będzie się dopytywał, jednak
kiwnął głową na jego krótkie „To do jutra” i odprowadził go wzrokiem, samemu
znikając za drzwiami.
Uczucie zmęczenia oraz brak zainteresowania
wykonywanymi czynnościami
Nie
miał na nic siły. To na pewno wiązało się z brakiem snu, w to nie wątpił. Ale
cieni pod oczyma nie potrafił ukryć tak, jak wyraźnych kości biodrowych,
których nie było widać pod koszulką. Zbywał jednak wszelkie pytania marudny
tonem, który miał wskazywać na jego wielkie niezadowolenie z rzekomego remontu,
jaki urządzili mu sąsiedzi z góry. Uśpił czujność kolegów, chociaż Ji Yong
nadal był niezadowolony z jego kondycji, a raczej jej braku. Choć był znany ze
swojego braku talentu tanecznego od dłuższego czasu tylko się pogrążał. Męczył
się szybciej niż zazwyczaj, a ponad to nie potrafił zapamiętać nawet najprostszej
sekwencji ruchów.
- Seung
Hyun weź się w garść! – Krzyknął Ji Yong, celując oskarżycielsko palcem w pierś
starszego mężczyzny, kiedy ten po raz kolejny pomylił kroki. – Skup się chociaż
na chwilę. Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zrobisz tego poprawnie.
-
Staram się – skłamał, patrząc z wyrzutem na przyjaciela. – Ale jestem już
zmęczony. Dobrze wiesz, że ostatnio mam dużo pracy, mógłbyś okazać choć
odrobinę serca.
Przez
chwilę, ułamek sekundy wydawało mu się, że dostrzegł błysk zrozumienia w oczach
lidera, jednak zniknął tak szybko jak się pojawił.
- To
Big Bang pozwoliło ci znaleźć się tu gdzie jesteś, więc nie zaniedbuj nas przez
swój egoizm.
Nadmierna senność
Seung
Hyun potrafił przespać cały dzień. Budził się wczesnym rankiem i do popołudnia
nastawiał drzemkę w telefonie wmawiając sobie, że „jeszcze pięć minut”. W
każdej wolnej chwili, gdziekolwiek nie przysiadł zdarzało mu się zdrzemnąć. Czy
to w studiu, czy na planie lub nawet na sali gdzie mieli ćwiczyć układy. Dae
Sung stawał w jego obronie, kiedy Ji Yong zdzierał sobie gardło wrzeszcząc na
niego. Podnosił się wtedy ociężale i wracał do ćwiczeń, ziewając regularnie,
przez co łzawiły mu oczy.
Spowolnienie lub podniecenie ruchowe
Mieszkali razem. Odkąd
zaplanowali wielki powrót na scenę musieli mieć ze sobą stały kontakt. Co mogło
być lepsze niż powrót do czasów debiutu opierający się na dzieleniu sypialni z
kolegą? Tae Yang zadeklarował się, że zajmie pokój razem z Seung Hyunem, by
uchronić przyjaciela przed ciągłymi nalotami ze strony lidera.
- Nie
potrzebuję niańki – oświadczył, jednak Dae Sung szybko poparł ten pomysł, więc
został przegłosowany. Szczególnie, że pokoje zostały już przydzielone. Przyszło
mu się więc pogodzić z porażką, choć zwykle i tak spędzał czas sam. Bazgrał
wtedy na kartkach, myśląc gorączkowo nad piosenkę, która mu nie wychodziła.
Kreślił i notował kolejne słowa, które brzmiały jak przypadkowo wyrwane ze
słownika niż sensowny tekst piosenki. Dorzucił kolejną kartkę z zeszytu w
kratkę do szuflady już i tak zapełnionej jego beznadziejnymi wypocinami.
Czasami
jednak wpatrywał się w pustą kartkę zastanawiając się, co powinien z nią
zrobić. Zapominał wtedy, że można położyć na niej końcówkę stalówki pióra i
napisać coś. Nawet bezsensownego.
Raz,
kiedy wszedł do pokoju zastał w nim Ji Yonga. Wpatrywał się w jego notatki
wyciągnięte z niemal wyrwanej szuflady. Kiedy zorientował się, że nie jest w
pokoju sam prawie rzucił mu się na szyję, wymachując jego notatkami.
-
Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?! – Wykrzyknął podekscytowany. Seung Hyun już
dawno nie widział takiego entuzjazmu w jego oczach. Zapragnął oglądać go
częściej… Nie, zapragnął być tym, kto go wywoła.
- Nie
wyszły mi, miałem to wyrzucić…
- Co ty
gadasz, są świetne! – Pacnął go pozbawionym okładki zeszytem w ramię i
uśmiechnął się szeroko, jakby nagle ostatnie tygodnie i złości nie miały
miejsca. – Trzeba tylko je dopracować i zobaczysz, że będą hitem.
Seung
Hyun nie spał tej nocy irracjonalnie szczęśliwy, choć nie wiedział co było tego
powodem.
Wahania nastroju
Wieczorem nie pamiętał,
dlaczego pokłócił się z Young Bae, jednak w chwili, kiedy wymieniali krzyki
miał ochotę go uderzyć. Albo rzucić czymś w niego, chociaż kończyło się tylko
na bolesnych słowach. Działały lepiej niż najmocniejsze ciosy, co tylko
sprawiało, że czuł się lepiej. Emocje, które skumulowały się w jego sercu
wreszcie wybuchły, chociaż Dae Sung trzymał go za ramiona i szarpał nim
powtarzając w kółko jak mantrę „Przestań, Hyung przestań”.
Otrząsnął
się dopiero, kiedy Ji Yong wkroczył do kuchni i rozwiał sprzeczkę, która miała
przerodzić się w bójkę. Całą trójka zdawała sobie z tego sprawę. Dopiero, kiedy
negatywne emocje całkowicie z niego wyparowały poczuł jak głupio się zachował.
Ściskał już wtedy poduszkę, niemal się nią dusząc. Choć jeszcze kilka godzin
wcześniej było mu lekko na sercu, już tego nie czuł. Czuł za to ucisk, bolesny
i nieznośny połączony z gorejącą rozpaczą. Był zły na siebie za to, jak
potraktował przyjaciela, a nawet nie pamiętał o co się pokłócili. Po kilku
godzinach zamartwiania się uśmiechnął się do siebie.
-
Przeproszę go – szepnął do siebie, opuszczając na chwilę powieki pewien, że
wszystko będzie dobrze.
Poczucie nieuzasadnionej winy
Ji Yong nie wiedział, kiedy
ostatnio widział Seung Hyuna płaczącego. Nawet nie przypuszczał, że ktoś taki
może przyjść do jego pokoju, w nocy, rozdygotany i zapłakany, jakby nie
potrafił sobie z czymś poradzić i szukał w kimś oparcia. Nie wypytywał go.
Pozwolił mu się położyć obok, ściskać jego za dużą koszulkę podczas gdy sam
nieco niepewnie głaskał go po włosach. Wplatał w nie palce wsłuchując się w
ciche odgłosy łkania, a co za tym szło i on miał ochotę się rozpłakać.
- Seung
Hyun, co się dzieje? – Spytał cicho, ledwo dosłyszalnie przez co nie do końca
był pewien, czy aby na pewno zadał to pytanie.
Odpowiedział
mu jęk, przepełniony bólem odgłos i ciałem obok wstrząsnął mocny dreszcz.
Podniósł się na łokciach, przełykając niepewnie ślinę. Nakrył go lekko kołdrą i
objął ramieniem. Przytulił chłopaka do siebie, nie mówiąc już nic.
Za
drugim razem nie płakał. Był dużo bardziej spokojny i Ji Yong mógł przysiąc, że
modlił się w duchu by tamto zajście poszło w niepamięć. Kiedy dostrzegł go w
drzwiach bez zastanowienia odsunął nieco kołdrę jakby dając mu tym przyzwolenie
na wejście głębiej. Tym razem był bardziej ostrożny. Wahał się, jednak
niespiesznie przysunął się do jego łóżka, aż wreszcie znalazł się pod kołdrą.
Przez chwilę miał ochotę znów go zapytać o co chodzi, ale powstrzymał się,
układając z powrotem na poduszce. Szczupłe, szorstkie dłonie objęły go nieco
niepewnie w pasie.
-
Przepraszam – szepnął cicho, dmuchając mu w szyję. – To moja wina… Te ostatnie
kłótnie i sprzeczki.
- Seung
Hyun, o czym ty mówisz? – Odpowiedział mu również szeptem, odwracając się nieco
w jego stronę.
- To
przeze mnie Seung Ri miał wypadek – kontynuował, jakby w ogóle tego nie
słyszał. – Posprzeczałem się z nim przez telefon o jakąś błahostkę, a teraz
leży w szpitalu. To ja wprowadzam nerwową atmosferę…
-
Przestań – syknął, wpatrując mu się w twarz. Nie potrafił odczytać z niej
żadnych emocji, więc nawet się nie starał, chociaż marzył o tym w tamtym
momencie. Mimo wszystko zawsze jego przyjaciel był otwarty, pomimo ten
nieśmiałości. – To nie twoja wina. Seung Hyun sam się o to prosił i nawet YG ci
to powie. Zawsze jeździł szybciej niż powinien. Poza tym każdy jest
podenerwowany. Mamy znów wrócić, przykuć uwagę publiki i tkwić w centrum
zainteresowania. To nie twoja wina, Tabi.
Drgnął
lekko i przycisnął twarz do jego ramienia, nie mówiąc już nic.
Zachowania autoagresywne
Mógłby przysiąc, że to był
przypadek. Kiedy za mocno ścisnął szklankę nie zamierzał tego zrobić. Ale
poczuł ciepło, kiedy odłamki szkła przebiły jego skórę. Przez ułamek sekundy
wpatrywał się w krew spływającą po jego nadgarstku. Dopiero, kiedy Dae Sung
zaczął wyjmować szkło poczuł ból. Syknął tylko raz, zaciskając powieki.
- Nie
duś tego w sobie – mruknął, nawet na niego nie patrząc.
- Nie
wiem o czym mówisz – uciął chłodno, a młodszy chłopak już się nie odzywał.
Zaczynał
mieć już dość Dong Wooka, który wydzwaniał do niego raz dziennie i pytał o
głupie rzeczy. Robił to zawsze w nieodpowiedniej chwili. A Seung Hyun tylko
myślał. Zastanawiał się, co by było, gdyby wszedł na ulicę na czerwonym
świetle. Zastanawiał się, czy umieranie boli. Myślał, czy Ji Yong płakałby za
nim tak, jak czasami on robił to w nocy ściskając go mocno, jakby był pluszową
zabawką. Chciał zrobić coś, co pozwoliłoby mu go zauważyć. Chciał zwrócić na
siebie uwagę, jego uwagę i z każdą chwilą coraz bardziej bolało go to, że nie
mógł zrobić nic. Kiedy rozmawiał z Dong Wookiem czuł, że za bardzo by się bał.
Bał się bólu lub co gorsza tego, że mu się nie uda. Nie chciał zostać kaleką do
końca życia związaną z kimś innym. Czasami jednak, w chwilach zwątpienia liczył
na to, że Ji Yong zająłby się nim. Tak, jak zwykle było to w książkach czy
filmach. Dopiero rozmowa z kimś, kto się
domyślał sprawiała, że tracił zainteresowanie swoimi pomysłami.
- Seung
Hyun?
Otworzył
oczy i westchnął na znak, że nie śpi. Od jakiegoś czasu przyglądał mu się
niemal z bezsilnością, a przy tym i niemym zachwytem. Widział jego gładkie
policzki, chociaż słabo. Jego wąskie, a jednocześnie pełne usta, których miał
ochotę skosztować. Przekonać się, czy są tak gładkie i miękkie, na jakie
wyglądały. Przełknął ślinę, z trudem opanowując bolesne myśli.
- Co się dzieje?
Patrzał
na niego. Widział blask, odbijający się w tych ciemnych oczach i pękało mu
serce. Opuścił powieki, nie mogąc na niego patrzeć. Przebywanie z dala od niego
było nie do wytrzymania, jednak kiedy leżał koło niego było jeszcze gorzej.
Próbował to ukrywać, ale sam już nie wiedział czy potrafił czy nie.
- Źle
się czuję – szepnął cicho, układając głowę na poduszce. – Chciałbym, żeby to
się już skończyło.
Westchnął
cicho, samemu poprawiając nieco pozycję. Najwyraźniej to go uspokoiło, bo
odpuścił z cichym „Ja również”.
Anhedonia
Dotykał go wręcz z czcią,
napawając się każdym, nawet najmniejszym drżeniem jego ciała. Słyszał nierówny
oddech, który ogrzewał jego kark i czuł krótkie paznokcie, wbijające się w jego
ramiona. Westchnął cicho, dotykając po raz kolejny wargami jego szyi, co
spotkało się z pełnym podniecenia jękiem. Podobał mu się, dlatego też śmielej
dotykał go, masując opuszkami palców wewnętrzne strony jego ud. Ji Yong mruknął
coś niezrozumiałego, kiedy dłoń chłopaka znalazła się na jego przyrodzeniu i
nieświadomie się o nią otarł. Zagryzł nawet wargę, jakby to miało powstrzymać
narastające podniecenie.
Chociaż
Seung Hyun śnił o tym wielokrotnie nie czuł radości. Badał każdy skrawek jego
ciała i zapamiętywał każde drżenie, chociaż nie sprawiało mu takiej
satysfakcji, na jaką liczył. Całował usta młodszego chłopaka z delikatnością,
która po chwili zamieniła się w rozpacz, kiedy nie poczuł ulgi po zetknięciu
ich warg. Obejmował go ciasno ramionami i wchodził w niego najczulej, jak tylko
w tamtym momencie potrafił.
Rozpłakał
się, przesuwając ustami po szyi chłopaka. Zacisnął palce na jego biodrach,
powtarzając nieustannie „Kocham cię, kocham cię”. Czasami szeptał czule
zdrobniałe imię Ji Yonga, podczas gdy ten wtulał nos w jego włosy i pojękiwał
cicho, oplatając go nogami w pasie.
Mentalny ból jedynie się nasilił.
Nie znalazł ukojenia nawet w chwili, kiedy jego przyjaciel zdecydował się
zaakceptować tą miłość. A nawet ją odwzajemnił, chociaż o tym nigdy nie myślał,
nawet nie wyobrażał sobie, że mógłby na coś takiego liczyć. Nawet teraz, kiedy
chłopak wykrzykiwał w ekstazie jego imię Seung Hyun nie wierzył w to, co się
działo. To nie mogła być prawda, chociaż przytulali się do siebie pod kołdrą,
nadzy i spoceni. Bo Seung Hyun nie odważyłby się wyrazić tego, co czuje.
Zachowania suicydalne
Czuł do siebie obrzydzenie.
I to chyba było jedyne, co mu jeszcze pozostało, kiedy schodził z chodnika.
Uciążliwy ucisk w sercu sprawiał, że postanowił dołączyć do tych piętnastu
procent pacjentów, którzy kończyli śmiercią. Albo po prostu już nie miał siły
się z tym zmagać. Nie pamiętał. Ale za to dobrze pamiętał przeraźliwy pisk opon
i ból, jaki odczuwał po spotkaniu z ciężarówką. Nie trwało to długo, gdzieś w
oddali usłyszał jeszcze jakiś krzyk w chwili, gdy toczył się po jezdni. A zaraz
po tym nastała głęboka ciemność i wiedział, że to nie koniec. O nie. To był
dopiero początek jego podróży, tym razem już bez zmagań z samym sobą. Gdyby
mógł odetchnąć, zapewne by to zrobił, ale na razie wystarczyło mu uchodzące z
niego życie, a wraz z nim przychodzące ukojenie niepokoju, jakiego nie czuł od
lat.
Uważa się, że depresja ma swoje źródła w nierozwiązanym konflikcie z przeszłości.
Pan Choi zmagał się z problemami już w szkole średniej, kiedy to był obiektem
drwin i wyzwisk przed wzgląd na jego wagę. W dodatkowych miesiącach przeżywał
stres związany z rozpoczęciem kariery, a w dodatku niefortunnie rozstał się z
dziewczyną. To również mogło mieć spory wpływ na jego osłabioną psychikę. Mogę
z całą mocą potwierdzić, iż cierpiał na dużą depresję. Najpewniej nawracającą
lub nie była leczona właściwie, co ostatecznie doprowadziło do śmierci. Przy
wczesnym zdiagnozowaniu i odpowiednim leczeniu rokowania byłyby pomyślne.