Tytuł: Adagio Sostenuto
Paring: JongKey - szczypta OnKey
Gatunek: AU/fluff/romans/komedia/smut/angst
Część: 13/?
„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”
„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”
Siedziałem zaspany na
kanapie obok Jong Hyuna, czy raczej praktycznie na nim, z nogami przerzuconymi
przez jego uda, wtulony w klatkę piersiową chłopaka. Miałem na sobie jego
bluzę, na co nie narzekałem, była co prawda większa tylko o dwa rozmiary, ale
uważał, że wyglądam w niej „uroczo”. Dodatkowo
sam niespecjalnie chętnie się ode mnie odsuwał, co nie powiem, bardzo mnie
cieszyło. Zazwyczaj nie byłem taką przylepą, która cały czas spędzałaby na
przytulaniu. Teraz jednak, od kiedy byliśmy parą (jeszcze nie byłem w stanie
powiedzieć tego na głos, a już na pewno nie przy nim), najchętniej wcale bym
się od niego nie odsuwał. I cieszyło mnie, że wcale tego robić nie musiałem.
Jong Hyun sam mnie do siebie przyciągał, a to trochę uciszało moje sumienie.
Przerwę świąteczną
spędziliśmy u niego w domu – i to dosłownie. Na zewnątrz wyszliśmy tylko dwa
razy. Raz, kiedy wpadłem na genialny, dojrzały pomysł, żeby ulepić bałwana, co
skutkowało odmrożonymi dłońmi, ponieważ przemoczyłem rękawiczki, spaniem przed
kominkiem w czymś, co miało być łóżkiem, jakie Jong Hyun zrobił z wszystkich
kompletów pościeli, jakie posiadał w domu. Rano obudziłem się tak spocony i
zgrzany, że musiałem wejść pod zimny prysznic, za co dostałem od niego solidną
reprymendę.
Drugi raz był dziś
rano. Jong Hyun uznał, że zrobi u siebie imprezę sylwestrową. Wiedziałem o tym
już pierwszego dnia, kiedy mnie do siebie zabrał. Nie podzielałem optymizmu do
tej idei, ale nie mogłem też go od niej odciągać. Nie podobało mi się to, że
miał być na niej Min Ho. Z jednej strony to było normalne – byli w jednej
drużynie, klasie, jakby tego było mało utrzymywali znajomość nawet, jeśli była
dla mnie zupełnie niezrozumiała. Tak, jak powiedział mi kiedyś Woo Hyun, Jong
Hyun starał się utrzymywać z innymi uczniami neutralne stosunki, jeśli nie
mogły być choćby dobre. To, że pobili się w stołówce z mojego powodu
najwyraźniej nie sprawiło, by stali się wrogami. Nie przeszkadzało mi to, Jong
Hyun miał dostatecznie dużo problemów przeze mnie. Niemniej, każdy normalny
raczej unikałby kogoś, z kim miał utarczkę. On zachowywał się normalnie. Co
było cholernie nienormalne. Jednak cóż, to była jedna z wielu cech, które w nim
lubiłem. Nawet, jeśli w dalszym ciągu chwilami miałem ochotę go zamordować.
Teraz jednak o wiele
większą przyjemność sprawiało mi siedzenie przy nim i korzystanie z tego, że
mogłem przyglądać mu się z ukosa z nadzieją, że tego nie widzi. Lubiłem na
niego patrzeć. Nawet, kiedy grał dla mnie na pianinie w wigilijny wieczór wolałem
przypatrywać się jemu. Odnosiłem wrażenie, że muzyka to było coś, co kochał
nawet bardziej niż konie. I był to naprawdę cudowny widok, bo tylko wtedy zdawał
się być naprawdę sobą. Uśmiechnąłem się lekko do swoich myśli, przytulając
mocniej policzek do jego ramienia. Głaskał mnie po włosach, a ja przymykałem
sennie powieki. Mógłbym teraz usnąć i nie miałbym wyrzutów sumienia. Zaczynałem
naprawdę żałować, że wpadł na taki durny pomysł, jak zorganizowanie Sylwestra u
siebie. Nie miałem jednak na to wpływu, z czym zdążyłem się już pogodzić.
- Powinniśmy chyba
wstać. Niebawem przyjdą i zastaną przekąski pochowane po szafkach, a gospodarzy
siedzących na kanapie w piżamie – rzucił w pewnym momencie Jong Hyun, nie
przestał jednak głaskać dłonią moich ud. Najwyraźniej spodobało mu się to, bo
przez ostatnich kilka dni robił to, gdy tylko miał okazję. Nie mówiłem tego,
ale sprawiało mi to przyjemność.
- Widzę nie pałasz
entuzjazmem. Po co więc chcesz organizować Sylwestra u siebie? – Spytałem,
spoglądając na niego z dołu. Opierałem głowę na jego ramieniu, więc musiałem
zadrzeć podbródek, żeby spojrzeć na jego twarz. Jong Hyun westchnął ciężko,
zerkając na mnie z ukosa i mrugnął do mnie, przez co zmarszczyłem brwi.
- Bo chcę zobaczyć,
jak potrafisz się dla mnie wystroić.
Parsknąłem, podnosząc
się do siadu. Opuściłem nogi na miękki dywan odsuwając się na taką odległość,
aby móc mu się swobodnie przyglądać. Tak, to był jeden z tych momentów, w
których marzyłem o zaciśnięciu mu na szyi jakiegoś sznura, dzięki któremu go
uduszę. Uwielbiał mnie irytować i jakoś wątpiłem, by mu to przeszło.
Kiedykolwiek.
- Ty chyba sobie
trochę za wiele wyobrażasz, wiesz? – Zmarszczyłem gniewnie brwi, jednak on
zdawał się tym nie przejmować. Świetnie się bawił, wpatrując się we mnie z tym
typowym dla niego uśmieszkiem, przez który na chwilę zapomniałem, co chciałem
powiedzieć. – Mam się wystroić nie dlatego, że będzie impreza, tylko dla
ciebie?
- To naprawdę takie
dziwne, że chcę sobie popatrzeć na mojego chłopaka w takim seksownym wydaniu? –
Odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja całą siłą woli powstrzymałem się, żeby
go nie rąbnąć w tą przystojną twarz. Brał mnie pod włos i doskonale o tym
wiedział. Najgorsza w tym wszystkim była ta szczerość i naturalność, z jaką mu
to przychodziło. Ja tak nie potrafiłem. To nie tak, że seks był dla mnie
tematem tabu. Sam chwilami czułem mrowienie w podbrzuszu, kiedy trochę za
bardzo wczuwaliśmy się w pocałunki, choć zwykle były bardziej niewinne i
delikatne. Niemniej z jakiegoś powodu mówienie o tym tak otwarcie było dla mnie
czymś trudnym, czego nie potrafiłem przełamać. Może to była kwestia czasu, nie
wiedziałem. Jednak irytującym było to, jak Jong Hyun wykorzystywał tą moją
blokadę przeciwko mnie, kochając wpędzać mnie w zakłopotanie.
- Nie, to nie jest
dziwne. Dziwne jest to, że najwyraźniej robisz tą imprezę z mojego powodu, nie
dlatego, że mamy Sylwester – odrzekłem, krzyżując przedramiona na klatce
piersiowej. Jong Hyun uniósł nieco brwi, nim westchnął, patrząc na mnie z
rezygnacją.
- Cóż, przejrzałeś
mnie. To był główny motyw, Sylwester był po prostu dobrym pretekstem do tego –
powiedział bez większego zawodu zupełnie tak, jakby to nie był żaden wielki
sekret. – Jestem facetem, Bummie.
Podobasz mi się, dobrze o tym wiesz, więc nie dziw się, że szukam powodów, by
zobaczyć cię w nieco mniej codziennych sytuacjach. Nie chcę cię do niczego
zmuszać i nigdy tego nie zrobię, jednak cóż… Pozwól mi chociaż na siebie
popatrzeć.
Zazgrzytałem zębami ze
złości. Naprawdę liczyłem, że każde mi sobie nie schlebiać, byłoby mi łatwiej
to przyjąć! A tymczasem robiłem wszystko, żeby powstrzymać zakłopotanie. Nie
zamierzałem jednak po raz kolejny dać mu tej satysfakcji, że mnie zagiął. Jong
Hyun ciągle powtarzał, że lubi mój niewinny charakter i czasem nazywał mnie „Aniołkiem”, niemniej nie chciałem
uchodzić za cnotkę, która nie ma w sobie na tyle pewności siebie, by pociągnąć
taką dyskusję. Było mi z tym źle, bo na co dzień się tak nie zachowywałem. Jong
Hyun jakimś cudem przytłaczał mnie sobą na tyle, że nie potrafiłem się odgryźć.
I zwyczajnie miałem tego dosyć, bo bałem się, że prędzej czy później może
zacząć to wykorzystywać lub traktować mnie, jak kogoś gorszej kategorii.
Z jednej strony
wiedziałem, że Jong Hyun taki nie jest. To, jak zachowywał się w stosunku do
mnie zupełnie przeczyło temu, co czasem mówił. Teoretycznie wszystko sobie
wyjaśniliśmy, powinienem wiedzieć, że nie chciał mnie skrzywdzić, nie dokuczał
mi, bo chciał sprawić mi przykrość, a jednak czasem odnosiłem wrażenie, że się
po prostu ze mnie nabija. Najpierw przytulał mnie do siebie tak, jakby już
nigdy nie chciał puścić albo całował tak delikatnie i czule, że zwyczajnie
miałem ochotę rozpłakać się przez to, co robił ze mną jednym, drobnym gestem.
Trzymał za dłoń, tak bez zobowiązań, oddawał swoje bluzy i mówił, że wyglądam w
nich uroczo. Rumieniłem się wtedy, a on głaskał mnie po policzku z tym swoim
łagodnym uśmiechem, który topił serca. A później robił coś, co zupełnie temu
wszystkiemu przeczyło. Niby nie złośliwie, ale jednak zastanawiałem się potem,
czy nie ma w tym drugiego dna. Czasem naprawdę miałem wrażenie, że mnie
wyśmiewa. Teraz też czułem się w ten sposób. Jakby robił ze mnie sztywniaka,
który w życiu na żadnej imprezie nie był, tylko siedział z nosem w książkach
bez znajomych. Podświadomie wiedziałem, że może za bardzo sobie dopisuję,
jednak nic na to poradzić nie mogłem. Moja wybujała wyobraźnia i impulsywność
już nie raz sprawiły, że się sparzyłem.
Podniosłem się z miejsca, zaciskając usta w
wąską kreskę. Wziąłem kilka głębszych oddechów, patrząc na niego z góry, a
później posłałem nikły uśmieszek na znak, że przyjmuję jego wyzwanie. Chciał
grać w ten sposób? Ja nie miałem nic przeciwko. Tylko chyba nie zdawał sobie
sprawy z tego, co we mnie obudził. Przyglądał mi się pytająco, najwyraźniej nie
rozumiejąc mojej reakcji. Westchnąłem z politowaniem, wywracając oczyma.
- Na co jeszcze
czekasz? Chyba pora ruszyć się z kanapy, panie gospodarzu i zadbać o przyjęcie,
prawda? – Ponagliłem go gestem dłoni, żeby zechciał się podnieść. – Ja idę się
przygotować. I nie radzę podglądać, zgotuję ci wtedy piekło większe, niż Hitler
Żydom.
Nie czekałem wcale na
jego reakcję. Napawałem się zdziwieniem, jakie wymalowało się na jego twarzy,
idąc w stronę schodów. Dopiero na piętrze zaśmiałem się krótko, nim wszedłem do
pokoju Jong Hyuna. Przekręciłem klucz w zamku, zamierzając się upewnić, że nie
zobaczy mnie przed efektem końcowym. Prawdę mówiąc nie miałem pomysłu na to, co
ubiorę, ale byłem mistrzem improwizacji, to musiałem sobie nieskromnie
przyznać. Zamierzałem po prostu utrzeć mu nosa nawet, jeśli miałbym tego na
drugi dzień żałować.
Przyjrzałem się
swojemu odbiciu w lustrze i musiałem przyznać to przed samym sobą, wyglądałem
naprawdę nieźle. Kochałem modę prawie tak, jak jazdę konną, więc nie miałem
problemów z dobieraniem dodatków do stroju, ułożeniem włosów czy makijażem.
Zwykle tego nie praktykowałem, robiłem to tylko, kiedy chciałem wkurzyć ojca za
to, że mnie tu ściągnął. Wtedy też wybrałem się kilkakrotnie na imprezę do
klubu i wracałem nad ranem zalany w trupa. Groził wtedy, że nie pozwoli mi iść
do tej szkoły, do której chciałem, dobrze jednak wiedziałem, co zrobić, żeby mi
ustąpił. Reputacja przede wszystkim, więc to nie było trudne.
Teraz doświadczenie,
które Jong Hyun kilkakrotnie zdążył wyśmiać, przydało mi się na tyle, bym
przeglądając się w lustrze czuł zadowolenie. Miałem na sobie trochę zbyt
obcisłe spodnie z materiału imitującego skórę, przez co były bardziej cienkie i
lepiej przylegały do moich nóg. Jong Hyun kilkakrotnie rzucał delikatnymi
aluzjami do tego, że go pociągam, planowałem więc to wykorzystać. Na nogach
miałem wysokie do kolan sznurowane oficerki ze skórzanymi paskami nabijanymi
klamra mami, zaciśniętymi na palcach i łydkach. Prezentowało się to całkiem
przyzwoicie zwłaszcza z białą, zwykłą koszulą, która zupełnie do tego
wszystkiego nie pasowała. Pożyczyłem ją z szafy Jong Hyuna bez jego wiedzy,
wątpiłem jednak, by był zły. Podobały mu się takie drobiazgi, dlatego tak chętnie
oddawał mi swoje ubrania. Lubiłem w nim tą ckliwość, co więcej chętnie
korzystałem z jego garderoby do tego stopnia, że nawet nie pytałem się, po
prostu brałem. Tak, jak teraz.
Zastanawiałem się, czy
nie przesadziłem z makijażem. Jak niemal nigdy, zrobiłem na powiekach kreski,
chcąc nadać moim oczom bardziej kociego wyrazu, uważnie obrysowując je
pomarańczowym cieniem, szybko jednak doszedłem do wniosku, że nie mam czasu się
nad tym rozwodzić. Wyglądałem dobrze, a o to chyba chodziło Jong Hyunowi, prawda?
Zapiąłem srebrny kolczyk w kształcie kła w uchu pozwalając mu swobodnie zwisać,
po czym wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni.
Jong Hyun kilkakrotnie
próbował mnie zawołać na dół chcąc, bym mu pomógł. Z początku go nie słyszałem,
byłem w łazience, bo brałem prysznic. Później zwyczajnie mu odmówiłem
tłumacząc, że to jego impreza. Chciał, żebym się wystroił, musiał liczyć się z
tym, że nie będę tego robił na pół gwizdka. Wbrew pozorom nie trudno było mnie
sprowokować, a jemu wychodziło to aż za dobrze. Tak było właśnie teraz,
pragnąłem mu udowodnić całym sobą, że nie powinien ze mną pogrywać. Ja też
potrafiłem się odgryźć i chociaż podświadomie wiedziałem, że to trochę zbyt
brutalna metoda, Jong Hyun sam się o to prosił.
Zszedłem na dół,
słysząc pierwsze głosy z salonu. Muzyka sączyła się po całym domu, jeszcze nie
tak głośna, jak się spodziewałem. Byłem pewien, że niedługo to się zmieni i
obawiałem się, co na to powiedzą sąsiedzi. Maskara na rzęsach trochę mi
ciążyła, musiałem to przyznać, jednak wiedziałem, że to kwestia
przyzwyczajenia. Zamrugałem kilkakrotnie, wchodząc do kuchni i westchnąłem,
przypatrując się napiętym ramionom mojego chłopaka. Pochylał się nad blatem
wysypując ostatnie chrupki do miski, którą zamierzał zanieść do salonu. Uśmiechnąłem
się nikle pod nosem, koniuszkiem języka dotykając zaróżowionych od słodkiego
tintu ust. Oparłem się biodrem o blat, podpierając dłonie na bokach i
westchnąłem nieco zbyt teatralnie.
- Naprawdę, Jong Hyun.
Jeśli chciałeś, żebym odstawił się, jak szczur na otwarcie kanału wystarczyło
zaprosić mnie do klubu – rzuciłem obojętnym tonem, poruszając wszystkie moje
aktorskie zdolności. Starszy odwrócił się w moją stronę z zamiarem rzucenia
jakąś, zapewne błyskotliwą, ripostą, ale szybko skapitulował, a ja w duchu
pogratulowałem sobie świetnego pomysłu. Chłopak przez chwilę przyglądał mi się,
lustrując mnie całkiem otwarcie wzrokiem. Musiałem przyznać, że było to nieco
niekomfortowe, jednak dzielnie wytrzymałem to spojrzenie, w zamian posyłając mu
wyzywający uśmieszek.
- Tak, chyba zacznę to
robić. Zdecydowanie powinieneś częściej się tak nosić – odparł, doprowadzając
się do porządku szybciej, niż bym tego chciał. Poczułem ukłucie zawodu, ale
ostatecznie wywróciłem z politowaniem oczyma.
- Przeceniasz się,
kochanie – powiedziałem, unosząc kształtne brwi ku górze. Przysunął się do mnie
z tajemniczym uśmieszkiem na pełnych ustach. Wpatrywał się we mnie trudnym do
odgadnięcia wzrokiem, jaki z niemałym trudem wytrzymałem. Cholera, ależ miałem
ochotę go rąbnąć za to, jak się wywyższał.
- „Kochanie”? Ktoś tu nabiera pewności siebie – zagaił z sarkazmem,
przez co odliczyłem od dziesięciu w dół. W innym wypadku oberwałby ode mnie
miską z czekoladowymi cukierkami.
- Ktoś tu pomimo
niezbyt dużego wzrostu patrzy na innych z góry – odciąłem się ze spokojem
zupełnie tak, jakby ta uwaga mnie nie ruszyła. Nie wyolbrzymiałem, Jong Hyun
jak na trzecioklasistę wzrostem nie grzeszył. Większość jego kolegów była od
niego wyższa, może nie jakoś specjalnie, ale zdarzało się, że pierwszoroczniacy
go przewyższali. Sporadycznie, niemniej było kilkoro chłopców wyższych od
niego.
- Ki Bum, znowu
zaczynasz? – Westchnął ze znużeniem, natychmiast tracąc na swojej ironiczności.
Wzruszyłem obojętnie ramionami, nie odpowiadając mu. Nie chciałem się kłócić,
byłem dostatecznie zirytowany. Miałem w sobie sporo cierpliwości, jednak nawet
mnie potrafiła się skończyć. Nie chciałem wybuchnąć, a czułem, że jestem temu
bliski.
Westchnąłem ostatecznie
cierpko widząc, jak opornie idzie mu roznoszenie przekąsek. Najwyraźniej było
kilka rzeczy, w których jednak idealny nie był. Nie pocieszało mnie to niestety
wcale, bo nie chciałem być od niego lepszy w robieniu za kelnerkę. Niemniej,
zabrałem się za pomaganie mu, wnosząc do salonu miski z chrupkami, popcornem
czy preclami, szklanki z solonymi paluszkami i talerzyki z wszelakiego rodzaju
ciastkami. Nie miałem pojęcia, jak dużą Jong Hyun planował imprezę, ale sądząc
po ilości jedzenia, jaką kupiliśmy oraz narastającej liczbie kurtek w
przedpokoju nie zanosiło się na kameralną domówkę.
Opadłem ociężale na
fotel, który w ciągu kilku ostatnich dni stał się moim ulubionym. Zazwyczaj
stał przy stoliku, teraz Jong Hyun przesunął go bardziej pod ścianę, tuż obok
pianina, by zrobić więcej miejsca na środku w razie, gdyby ktoś zapragnął
podbić wyimaginowany parkiet. Zwinął też biały dywan, jaki zazwyczaj leżał
przed kominkiem, co wcale mnie nie dziwiło. Nikt nie zdejmował butów i mimo, że
przed wejściem dobrze wytarli je o rozłożoną pod drzwiami szmatę, nie dałoby
się uniknąć zniszczenia jasnego materiału. Zamknąłem na chwilę oczy, czując się
zmęczony tą imprezą. A jakby na to nie spojrzeć, dopiero się rozkręcała. Z
każdą kolejną chwilą przybywało coraz więcej osób, których w większości nie
znałem. Kojarzyłem z twarzy, jednak to by było na tyle. Nic więc dziwnego, że
wolałem podpierać ścianę, niż pchać się w tłum. To w większości byli znajomi
Jong Hyuna, osoby z jego rocznika czy drużyny. Nie miałem o czym z nimi
rozmawiać, a już na pewno nie z Min Ho, który w międzyczasie zdążył oblać mnie
swoim drinkiem, oczywiście zupełnie przez „przypadek”.
Były też oczywiście
wyjątki w postaci mojego współlokatora czy Woo Hyuna. Ten pierwszy ciągle miał
obstawę, jaką był zapatrzony w niego Tae Min, czemu akurat się nie dziwiłem, bo
chociaż nie sądziłem, żeby ta przerośnięta ropucha potrafiła ubrać na siebie
coś więcej, niż strój szkolnej drużyny piłkarskiej, to pokazał, że nawet on ma
styl. Albo to Tae Min go ubierał, to również było prawdopodobne. Tak czy
inaczej, choć wszyscy wiedzieli o relacji, jaka ich łączy, niektóre dziewczyny
próbowały zagajać do Min Ho, co spotykało się z zazdrosnymi spojrzeniami Tae
Mina.
Przyglądałem im się i
chyba jeszcze dlatego stąd nie wyszedłem. Obserwowałem tą dwójkę zastanawiając
się, co tak naprawdę ich łączy. Wedle tego, co usłyszałem na Dniach Otwartych
to był prosty układ, niezobowiązujący seks, choć Tae Min czuł coś więcej. Mimo
to nie widziałem, by Choi umawiał się z kimś innym mimo, że prawdę mówiąc
mógłby to robić. Był w porządku w stosunku do młodszego chłopaka, nie traktował
go, jak zabawkę i nawet stawał w jego obronie, kiedy któryś z chłopaków (a
konkretniej uwielbiany przeze mnie Lee Min Ho, który teraz popisywał się swoją
rzekomą męskością nie tylko przed kolegami, ale też dziewczyną) się z niego
wyśmiewał. Ta relacja była dla mnie bardziej pogmatwana, niż to, co łączyło
mnie z Jong Hyunem.
Woo Hyun natomiast
szalał wśród dziewczyn, które najwyraźniej nie miały nic przeciwko uwadze, jaką
im poświęcał. Wyglądało to trochę śmiesznie zwłaszcza, że całkiem szybko się
wstawił. Próbowałem nawet odciągnąć go w pewnym momencie od trzecioklasistek,
które chyba tylko z grzeczności nie kazały mu spadać, ale był zbyt pochłonięty
długonogą Chinką z wymiany. Byłą całkiem urocza, musiałem to przyznać, więc nie
dziwiłem się, że był nią zainteresowany, dlatego ostatecznie skapitulowałem.
Zacisnąłem usta w
wąską kreskę, czując swąd alkoholu. W tym momencie miałem serdecznie dosyć i
gdyby nie to, że i tak bym nie usnął przez głośną muzykę, poszedłbym spać. Jong
Hyun przepadł gdzieś w tłumie porwany przez znajomych. Wyobrażałem to sobie
trochę inaczej. Nie oczekiwałem jego całkowitej uwagi, jednak nie sądziłem, że
nie będę go widział niemal cały wieczór. W jego własnym domu, do którego mnie
zaprosił i gdzie do cholery nie powinien móc się zgubić. Niestety, najwyraźniej
nie wiedziałem o jakichś tajnych przejściach, które musiał stosować. Pokręciłem
głową ze zrezygnowaniem czując, jak głośna muzyka staje się być wręcz denerwująca,
chociaż większość gości podskakiwała i podrygiwała w rytm nawet, jeśli niektórzy
gubili równowagę.
- Przepraszam za
niego. – Podskoczyłem gwałtownie wydając z siebie okrzyk zaskoczenia, który
jednak zginął wśród mocnych basów jednej z piosenek. Na podłokietniku fotela
siedziała zgrabna brunetka z lokami spiętymi w wysoki, koński ogon. Trzymała w
dłoni jednego z drinków domowej roboty, jakie goście sami sobie serwowali i
uśmiechała się do mnie w łagodny, przyjazny sposób. Zmarszczyłem brwi, nie
kryjąc zaskoczenia. Nie spodziewałem się, że Dara będzie chciała ze mną
porozmawiać. W zasadzie nie znałem jej, jedynie z widzenia, jak większość osób
tutaj. Chodziła z Min Ho, tym bardziej nie wiedziałem, dlaczego postanowiła do
mnie zagadać.
- Za kogo? – Spytałem,
starając się przekrzyczeć muzykę. Nachyliła się do mnie tak, abyśmy mogli
bardziej lub mniej swobodnie ze sobą rozmawiać. Ukradkiem przyjrzałem się jej
sylwetce. Nie krępowała się, zakładając nogę na nogę, przez co jej
nieszczególnie długa spódniczka nieco się uniosła. Kabaretki, które miała na
sobie zdążyły się już podrzeć, chociaż przypuszczałem, że będzie to dla niej
coś na zasadzie trofeum udanej zabawy. Nie czułem się szczególnie komfortowo,
ani też niezbyt podobała sytuacja, w jakiej mnie postawiła.
- Za Min Ho –
wyjaśniła, wskazując gestem na swojego chłopaka, który właśnie pił ze znajomymi
na czas. – Zachowuje się, jak palant. Próbowałam z nim rozmawiać o tym, ale
mnie nie słucha.
- Nie sądzę, żeby
słuchał kogokolwiek – wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Dara tylko
skrzywiła wymalowane czerwonym błyszczykiem usta, nim skinęła głową.
- Tak, wiem. Liczyłam
jednak, że chociaż ja będę miała na niego jakiś wpływ. To w porządku facet,
potrafi być bardzo czarujący i uroczy – zamilkła, aby upić łyk drinka. Na szkle
widniał odcisk jej ust, jakim zdawała się nie przejmować. Oczyma wyobraźni
widziałem wszystkie szklanki umazane szminką i cieszyłem się, że Jong Hyun miał
zmywarkę. Jakoś wątpiłem, żeby to on z werwą mył wszystkie naczynia.
- Domyślam się, że dla
ciebie jest bardzo czarujący. Musi jednak na kimś się wyżyć, a ja jestem
najbliżej – wzruszyłem obojętnie ramionami. Przez tych kilka miesięcy zdążyłem
przywyknąć, chociaż nadal drażniło mnie to, że miałem na sobie lepką od soku i
śmierdzącą alkoholem koszulę. Uznałem, że nie ma sensu jej przebierać.
Obawiałem się, że następna nie będzie w lepszym stanie, jeśli Min Ho postanowi
znów na mnie „wpaść”, a jakby tego
było mało nikt poza Tae Minem i Woo Hyunem nie wiedział, że spędzałem święta u
Jong Hyuna. Nie chciałem wywoływać skandalu, mój chłopak nieszczególnie
afiszował się z naszym związkiem.
- Nie podoba mi się to
zachowanie – powiedziała zupełnie tak, jakby nie usłyszała mojej wypowiedzi. Wywróciłem
oczyma, co nie uszło jej uwadze. Zaśmiała się, a ja nie byłem pewien, jak to
zinterpretować. – Wiesz, jesteśmy parą od pierwszego roku. Po części go
rozumiem, nie miał zbyt lekko, kiedy przyszedł do szkoły, ja zresztą też. Oboje
jesteśmy tutaj tylko dzięki stypendium. Domyślasz się, jaki system panuje w tej
szkole, nie jesteś głupi, Ki Bum.
Wytrzeszczyłem oczy, wpatrując
się w nią z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy. W życiu nie przyszłoby mi
do głowy to, że Min Ho mógłby był w takiej sytuacji. Nie uważałem tego za coś
złego, skąd. Podziwiałem osoby, które swoją ciężką pracą potrafiły osiągnąć
takie wyniki. Stypendium było dla nich nagrodą i to zasłużoną, czego osoby
mające zaplecze w postaci bogatych rodziców nie rozumiały.
- Czekaj, przecież… No
orłem w nauce to on nie jest biorąc pod uwagę jego problemy przy zaliczeniu
semestru. Zastanawiają się, czy dopuścić go w listopadzie do matury… Jakim
cudem dostał stypendium? – Spytałem, starannie dobierając słowa, nie chcąc
czasem jej urazić. Dziewczyna jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi, bo
westchnęła, kręcąc głową.
- Był jednym z
najlepszych uczniów w gimnazjum. Nie wygląda teraz na prymusa, ale kiedyś taki
był. Miał ambicje, był zdolny i pracowity. Nie znam nikogo, kto tak ciężko
pracował. Przez trzy lata gimnazjum robił wszystko, żeby się tutaj dostać. Mało
kto o tym wie, ale zawsze chciał być prawnikiem i dbał o to, żeby po liceum
dostać się na prawo. – Grymas na jej pełnych ustach zmienił się w smutny
uśmiech. Zerknąłem raz jeszcze na chłopaka, który ani trochę nie pasował mi do
obrazu, jaki opisywała mi jego partnerka. To był jeden wielki absurd. – W pierwszej
klasie uczepiła się go grupka z trzeciego roku. Sporo osób o tym wie, ale
praktycznie nikt nie zna szczegółów. Oczywiście, chodziło o stypendium.
Dowiedzieli się, że jest kilku nowych, którzy nie są bogaci z domu tak, jak
oni. Jakby tego było mało, ojcem jednego
z nich był prawnik, a jak to zwykle z tatusiami bywa, tuszowali wszystko, co
zrobił ich pierworodny, byleby tylko wyjść z sytuacji z twarzą. Więc można
powiedzieć, że byli nietykalni.
- Nie obraź się, ale
znam go z trochę innej strony i trochę trudno mi w to uwierzyć – powiedziałem otwarcie,
na co zaśmiała się bez cienia wesołości. Położyła mi dłoń na ramieniu, po czym
zerknęła ponad moją głową na tłum, najwyraźniej upewniając się, czy nikt nie
postanawia nam przerwać.
- Mam tego świadomość.
I nie robię tego, żeby go wybielić. Uważam, że masz prawo wiedzieć –
odpowiedziała, patrząc na mnie wyczekująco. Skinąłem głową na znak, by
kontynuowała, choć prawdę mówiąc nie byłem ani trochę ciekaw tego, co miała mi
jeszcze do powiedzenia. Zacząłem się za to zastanawiać, ile z tego wiedział
Jong Hyun. A jeśli wiedział, to dlaczego on mi nie powiedział? Przecież mógł
zwłaszcza, że na pewno był świadkiem tego, co się działo. – Cięty język Min Ho
miał od zawsze, więc szybko dowiedzieli się, że to on. To był jego błąd, bo od
tamtej chwili nie miał już życia. Przez cały rok go nękali i to nie tak, jak on
ciebie, choć niewątpliwie to, do czego się posuwał było chwilami brutalne.
- Brutalne? Rzucał
kamieniami w Zeusa razem z tymi jaskiniowcami tylko po to, żeby zrobić mi na
złość i nie dbał o to, czy coś mu się stanie, kiedy uciekł – warknąłem, na co
uniosła dłoń nie chcąc, bym jej przerywał. Odetchnąłem głęboko, jednak
postanowiłem pozwolić jej kontynuować. Nie miałem nic do stracenia. Poza
zębami, gdyby tylko Min Ho zobaczył, z kim rozmawiam.
- Po kilku tygodniach
w szkole zeszliśmy się ze sobą. Mnie też wtedy dokuczali z powodu stypendium,
ale nie tak, jak jemu. Kiedy tamta grupa dowiedziała się, że jesteśmy razem
wszystko się zmieniło. Żeby dorwać jego, zaczęli prześladować mnie. Nauczyciele
niewiele mogli z tym zrobić, chociaż próbowali. Wbrew pozorom nie są wcale tak
zepsuci, jednak wpływy rodziców robią swoje – urwała, pocierając otwartą dłonią
udo. Ostawiła na zamkniętą klapę fortepianu pusty kieliszek, a ja uświadomiłem
sobie ze sporym opóźnieniem, że nagle muzyka przestała mi tak bardzo
przeszkadzać. Dara podwinęła rękaw swojej bluzki, odsłaniając ramię. Z początku
nie wiedziałem, o co jej chodzi. Światła w salonie były słabe, by nadać
imprezie klimatu. Dopiero po chwili, kiedy nachyliła się bardziej w stronę
kominka dostrzegłem blizny na jej jasnej skórze. Nie rozumiałem, dlaczego mi je
pokazuje, byłem jednak pewien, że zaraz mi to wyjaśni.
- Szczerze mówiąc nie
pamiętam, jak do tego doszło. Pamiętam tylko, że szarpałam się z nimi na
schodach przy wyjściu na boisko. Nie wiem czy mnie zrzucili czy to był
nieszczęśliwy wypadek, ale skończyłam wypadając przez drzwi. Były wtedy całe
szklane, dopiero potem wstawili mniej „niebezpieczne”.
To nie jedyne blizny, ale Min Ho wpadł w szał. Zostali wtedy zawieszeni,
nawet oni nie uniknęli kary mimo, że rodzice starali się coś z tym zrobić. Ale
Min Ho do dzisiaj się o to obwinia. Nie wiem czy dokuczając tobie chce się
dowartościować za tamten okres czy zwyczajnie stara się zrobić wszystko, żeby w
przyszłości móc temu zapobiec – dziewczyna westchnęła ciężko, zamykając na
chwilę wymalowane cieniem do powiek oczy. Posłała mi smutny uśmiech, po czym
podniosła się z miejsca, wyciągając dłoń w moją stronę, układając ją na moim
ramieniu. – Nie mów nikomu, że ci powiedziałam. To nie jest przeszłość, którą
Min Ho chce się chwalić i robił wszystko, żeby młodsze roczniki się nie dowiedziały.
- Czekaj, czegoś nie
rozumiem – podniosłem się, chcąc ją jeszcze na chwilę zatrzymać. Dara poprawiła
swoją spódniczkę i obciągnęła rękaw aż do nadgarstka. Westchnąłem, nie wiedząc,
jak zacząć. – Powiedzmy, że jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie, okay. Ale
jak to możliwe, że dalej ma stypendium albo jeszcze go nie wyrzucili? Zakładam,
że kiedy tamci wyszli ze szkoły, Min Ho zaczął zachowywać się w ten sposób, by
pokazać, że nie jest słaby. – Dara skinęła głową najwyraźniej domyślając się,
co mam na myśli. – W takim razie, jakim cudem dalej chodzi do tej szkoły?
- Mówiłam ci o
wpływach rodziców, prawda? – Zaczęła, a ja już otwierałem usta, żeby o coś
spytać, jednak uniosła dłoń, by mnie powstrzymać. – Jego rodzina nigdy nie była
jakoś szczególnie bogata, chociaż rodzice robili wszystko, żeby zapewnić mu
dobrą przyszłość. Nie dostaje już stypendium, stracił je z końcem drugiego
roku. To nie jego rodzice mu pomagają. To Jong Hyun przekonał swojego ojca,
żeby wstawił się za Min Ho.
Stałem w kuchni przy
otwartym oknie trawiąc to, czego się dowiedziałem. Choć nie przepadałem za
alkoholem po prostu czułem, że na trzeźwo tego nie przetrawię, więc piłem już
trzeciego drinka, krzywiąc się za każdym razem, kiedy cola nie była w stanie
zabić smaku soju. Próbowałem to poukładać w głowie od momentu, kiedy Dara
zniknęła w tłumie zostawiając mnie samego. A chociaż starałem się, jak mogłem,
nie byłem w stanie. Naprawdę zaczynałem żałować, że zapisałem się do tej
szkoły. Na każdą dobrą rzecz, która mi się tu przytrafiała przypadały dwie złe.
Przeczuwałem w głębi
duszy, że ostatnio wszystko układało się zbyt dobrze. Mimo sprzecznych emocji,
jakie budził we mnie Jong Hyun to, co między nami było szło w coraz lepszym
kierunku. I nagle z nieba spada na mnie informacja, że to on po części
przyczynił się do tego, że Min Ho mnie gnębił. Oczywiście wiedziałem, że nie
zrobił tego specjalnie. Nie mógł wiedzieć, że postanowię uczęszczać do tej
szkoły i to akurat ja padnę ofiarą tego bezmózgiego jaskiniowca. Niemniej
gdzieś wewnątrz czułem się oszukany. Wcale nie dlatego, że Samarytanin Kim
uznał za słuszne wspomóc kolegę. Czułem się oszukany, bo mi o tym nie
powiedział. Byłem w stanie zrozumieć, że z początku nie byliśmy dla siebie
nikim, więc nic go nie zobowiązywało. Mnie też pomagał, na dobrą sprawę
niespecjalnie mnie dziwiło, że i Min Ho dostał od niego wsparcie. Sądziłem
jednak, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Przez myśl przemknęło mi, że może dlatego
za każdym razem, kiedy Min Ho mi dokuczał Jong Hyun od razu stawał w mojej
obronie, bo miał wyrzuty sumienia. Powtarzałem też sobie, że przecież nie było
sposobności, aby poruszyć ten temat, więc trochę mnie to uspokajało. Niemniej w
dalszym ciągu miałem w głowie kolejny mętlik i powoli zaczynałem mieć tego
serdecznie dosyć.
- Bummie? Zaraz
północ, a ty się chowasz w kuchni? – Odwróciłem się, słysząc znajomy głos.
Spojrzałem na twarz Jong Hyuna, którego wzrok był już nieco przyćmiony.
Skrzywiłem usta, wcale nie ciesząc się na jego widok. W głębi zganiłem się za
te myśli, ale nic nie mogłem na nie poradzić. Chciałem być sam.
- Z czego mam się
cieszyć? Że za kilka minut będę o rok starszy? – Sarknąłem, wracając wzrokiem
do okna. Nie chciałem być złośliwy czy wredny, jednak to było silniejsze ode
mnie. Jakkolwiek bym tego sobie nie tłumaczył, czułem się oszukany. Nie było
dla mnie ważne to, że wyolbrzymiałem i zachowywałem się głupio. Było mi źle z
tym, że dowiedziałem się o moim chłopaku kolejnej rzeczy, ale nie od niego,
tylko postronnej osoby.
- Ktoś tu naprawdę
nabiera pewności siebie. Nie znałem cię od tej strony, ale chyba spodoba mi się
ten cięty język – zaczął, podchodząc do mnie. Nie odsunąłem się tylko dlatego,
że mieszałem colę z soju w szklance. Nie uszło to jego uwadze, bo popatrzył na
mnie ewidentnie zaskoczony. Niespodzianka, Kim Ki Bum też potrafi pić. – Coś się
stało? Wyglądasz co najmniej, jakbyś chciał mi przyłożyć. Nie, żebyś nie
wyglądał tak często, ale tym razem boję się, że naprawdę od ciebie dostanę.
- Mógłbyś skończyć? Nie
bawi mnie to! – Warknąłem, odstawiając z hukiem szklankę na blat. Ochlapałem
przy tym swoje dłonie, przez co zakląłem pod nosem, zrywając szmatę, wiszącą na
drzwiczkach piecyka.
- Ki Bum, powiesz mi,
o co chodzi? To dlatego, że zrobiłem tą imprezę, nawaliłem się czy dlatego, że
Min Ho tu jest? – Spytał, na co zacisnąłem usta w wąską kreskę. W kuchni muzyka
nie była tak głośna, co w tym momencie było moim przekleństwem. Mógłbym udawać,
że go nie słyszę. Teraz jednak wziąłem głęboki oddech, chcąc się uspokoić.
Naprawdę mogłoby dojść do rękoczynów, a tego nie chciałem. Jak wielu innych
rzeczy, ale najwyraźniej los miał w głębokim niepoważaniu moje pragnienia.
- Zadam ci tylko jedno
pytanie, dobrze? – Zacząłem, wpatrując się w niego. Nie wiem, co Jong Hyun
zobaczył w moich oczach, bo po raz pierwszy, od kiedy się znamy wyglądał na
zbitego z tropu. Lub może to dlatego, że alkohol świetnie bawił się w jego
krwioobiegu, nie miałem pewności. Skinął jednak głową, najwyraźniej nie
wiedząc, do czego dążę. – Czy twój ojciec płaci za naukę Min Ho?
- Dlaczego miałby to
robić? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, na co zazgrzytałem zębami ze złości.
– Nie, nie płaci. Domyślam się, do czego dążysz, ale nie wiem, skąd o tym
wiesz.
- Cóż, widocznie ktoś
postanowił być ze mną bardziej szczery, niż ty – odparłem chłodno, krzyżując
ręce na klatce piersiowej. – Czy to ten moment, w którym usłyszę, że nie było
ku tej rozmowie stosownej okazji czy będziesz się zapierał, że to nie miało
żadnego znaczenia?
- Nie będę się przed tobą tłumaczył, Ki Bum. –
Jong Hyun najwyraźniej odzyskał swój rezon. Przywdział typową dla siebie maskę
chłodnego opanowania, którego najwyraźniej nie mógł zmącić nawet alkohol.
Zabolało mnie to, bo liczyłem, że zechce mi to jakoś wyjaśnić, a tymczasem wróciliśmy
do punktu wyjścia. Zupełnie tak, jakby ostatnich kilka dni nie miało miejsca. –
Za dwa miesiące kończymy szkołę. Nie będzie go już tutaj, będziesz miał spokój.
Czy to nie jest najważniejsze?
- Nie wiem –
powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie pocieszało mnie to, ani trochę mimo, że być
może powinno. – Ale czuję się tak, jakbyś mnie okłamał, Jong Hyun. Wiesz, że
ten typ mnie nie lubi i to lepiej, niż ktokolwiek inny, bo to ciebie zawiesili
za bójkę z nim, kiedy mi dokuczał w stołówce. I uważasz, że nieistotnym jest
poinformowanie mnie o wstawieniu się za tym palantem u swojego ojca, żeby mógł
się nade mną pastwić. Jestem twoim chłopakiem i nie zasługuję na to, żebyś był
ze mną szczery? – Spytałem retorycznie, biorąc głęboki wdech. W tej chwili
chciałem znaleźć się jak najdalej od niego i tej jego obojętności. Co było nią
spowodowane? Nie miałem pojęcia, ale cholernie jej nie lubiłem. Przypominały mi
się te dni, podczas których udawaliśmy, że nie istniejemy. Teraz nagle cały
zamysł imprezy wydawał mi się śmieszny, podobnie jak ja sam, wystrojony, jak
biedronka w święto lasu z rozmazanym tuszem na powiekach i poplamionej koszuli.
Musiałem wyglądać niezwykle żałośnie.
- Ki Bum,
wyolbrzymiasz. Dobrze wiesz, że nie myślę w ten sposób – zaczął, robiąc krok w
moją stronę. Nie odsunąłem się tylko dlatego, że nie miałem na to siły. – Jak
ty to sobie wyobrażasz, co? Miałem w pewnym momencie powiedzieć ci, że to po
części przeze mnie Min Ho ma możliwość wyżywać się na tobie? Masz rację, na
pewno zapunktowałbym dzięki temu w twoich oczach.
- Ty dalej nie
rozumiesz, o co mi chodzi? – Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Pokręcił
głową, biorąc głęboki wdech.
- Rozumiem, Bummie.
Wiem, co masz na myśli i w porządku, masz prawo być zły czy zawiedziony. Postaw
się jednak trochę na moim miejscu, dobrze? Zależy mi na tobie i nie zrobiłbym
nic, żeby cię skrzywdzić.
Jong Hyun wyciągnął w
moją stronę dłoń, po czym pogłaskał mnie po policzku. Chłód z jego oczu
zniknął, a na ustach pojawił się jeden z tych uśmiechów, które sprawiały, że
moje serce zamierało. Gniew zamienił się w poczucie winy z zatrważającą
prędkością. Wyrzuty sumienia sprawiły, że zawstydzony spuściłem wzrok na swoje
buty czując się, jak idiota. Chłopak zaśmiał się, wyciągając dłonie w moją
stronę. Objął mnie i przytulił, a ja nie oponowałem. Wsunąłem dłonie na jego
plecy, wręcz chowając się w ciepłych ramionach. Nie miałem pojęcia, co ten
człowiek ze mną robił. Byłem za to pewien, że jak tak dalej pójdzie, nabawię
się jakichś zaburzeń psychicznych.
Starszy zaczął głaskać
mnie po włosach w ten kojący, uspokajający sposób. Zamknąłem oczy nie
przejmując się tym, że obaj pachnieliśmy dziwną mieszanką alkoholu i naszych
perfum, dodatkowo na koszuli Jong Hyuna wyczuwałem woń papierosów. Wątpiłem, by
to on je palił, pod tym względem go znałem. O dziwo jednak, ten zapach mi w
żaden sposób nie przeszkadzał. Na tą chwilę był przyjemny, tak jak ciepło,
które biło od jego ciała i drobnych gestów, jakimi mnie obdarzał.
- Nie powiedziałem ci
jeszcze, że wyglądasz bardzo ładnie, Bummie – zagaił, na co zaśmiałem się,
trochę histerycznie. Zerknąłem na niego z dołu przez to, że opierałem głowę na
ramieniu chłopaka. Mrugnął do mnie, na co wywróciłem oczyma.
- Ty też wyglądasz
całkiem niczego sobie – mruknąłem nieco zduszonym głosem, ale nie kłamałem.
Jong Hyun dosyć często ubierał się nieco bardziej formalnie, kiedy był poza
szkołą, zapewne przez to, że wymagał tego jego ojciec. Teraz jednak, choć miał
na sobie czarną koszulę, było w tym stylu coś luźniejszego, idealnego na
imprezę. I nie kryłem tego, że podobało mi się to wyczucie, jakie miał chłopak.
Mój chłopak.
- Tylko niczego sobie?
Liczyłem na jakieś ciekawsze komplementy.
Parsknąłem śmiechem,
podnosząc głowę tak, by móc spojrzeć prosto w ciemne, choć nieco zamglone
alkoholem oczy. Sam czułem, jak drinki, które pospiesznie w siebie wlałem
powoli sprawiają, że obraz był bardziej płynny. Nie byłem pijany, raczej
wstawiony. Bądź co bądź, nie często miałem okazję do tego rodzaju zabaw.
- Wyglądasz bardzo
przystojnie, hyung – powiedziałem, posyłając mu uroczy uśmiech. To najwyraźniej
go usatysfakcjonowało, bo przesunął dłoń na mój kark i przysunął się do mnie,
całując. Westchnąłem zadowolony, nim zdążyłem się powstrzymać. Cóż, brakowało
mi tego i to bardzo.
- Chodź, zanim zrobię
coś nieodpowiedniego. Za chwilę północ – rzucił, łapiąc mnie za dłoń, by spleść
nasze palce. Odpowiedziałem mu jedynie uśmiechem i przysunięty do jego ramienia
wszedłem do ciemnego salonu mając nadzieję, że przyszły rok będzie tak samo
dobry, jak zakończenie Sylwestra.
~***~
PREVIOUS | NEXT