Tytuł: Adagio Sostenuto
Paring: JongKey - szczypta OnKey
Paring: JongKey - szczypta OnKey
Gatunek: AU/fluff/romans/komedia/smut/angst
Część: 3/?
„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”
„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”
Woo Hyun gadał, jak najęty.
Trajkotał mi za uszami o wszystkim i o niczym, aż wreszcie straciłem wątek.
Szczerze mówiąc, to przestałem go słuchać po wykładzie na temat obiadów w
stołówce. Niewiele rozumiałem z tego słowotoku i jego kiepskich żartów, które
jednak mnie śmieszyły. Były strasznie suche, pić się od nich chciało i dziwiłem
się, że mój nowy kolega jeszcze się nie odwodnił.
- Wiesz, że mamy dzisiaj trening, prawda? – Spytał
mnie podczas sobotniego śniadania. Przełknąłem nerwowo kęs tosta, kiwając ze
zrezygnowaniem głową. Zorientowałem się już mniej więcej w systemie, jaki tutaj
obowiązywał. By przyjęli mnie do jakiejś grupy musiałem najpierw pokazać, co
potrafię. I chociaż dobrze wiedziałem, na jakim poziomie były moje umiejętności
i tak się stresowałem. – Nie martw się, Ki Bum – Woo Hyun poklepał mnie po
plecach, a ja zgromiłem go spojrzeniem, z którego niewiele sobie zrobił. W
przeciągu tego tygodnia niezliczoną ilość razy przekroczył moją przestrzeń
osobistą. Był zbyt rozwiązły, jeśli chodziło o dotyk. – Nikt jeszcze z marszu
nie trafił do zaawansowanej, ale na początkującego nie wyglądasz.
- Nieszczególnie poprawiłeś mi tym nastrój –
burknąłem, przez co wyszczerzył się jak idiota. Jego i tak niezbyt duże oczy
zwęziły się w małe półksiężyce. Pewnie jak cwałował1 po lesie komary
osadzały mu się na zębach.
- Gorszy niż Se Kyung nie będziesz!
- Zdziwisz się pewnie, ale to też mnie nie pociesza
– westchnąłem, odsuwając od siebie talerz z na wpół zjedzonym śniadaniem.
Spojrzałem na zegarek zawieszony na nadgarstku i wstałem z miejsca. O
dziesiątej miał się zacząć trening, a ja przed tym miałem mieć jeszcze
sprawdzian na ujeżdżalni2. Ruszyłem w stronę wyjścia z Woo Hyunem,
który wziął sobie jeszcze jednego tosta na drogę.
- Nie dramatyzuj. To tylko sprawdzian, przecież
nikt nie będzie wymagał od ciebie, żebyś odstawił rodeo – rzucił lekko, a ja
uchyliłem się przed jego łokciem, którym najpewniej chciał mnie szturchnąć.
Jeszcze raz i urwę mu tą mackę, a później wsadzę w kościsty tyłek.
Nie odpowiedziałem, wziąłem za to głęboki wdech.
Oczywiście wiedziałem, że ma rację. Mimo to obawiałem się, że moje umiejętności
będą niewystarczające. Nie odzywałem się przez całą drogę. Nie musiałem, Woo
Hyun i tak nie dałby mi dojść do słowa rozprawiając o tym, że nie może się
doczekać tegorocznego sezonu. Poza kółkiem tanecznym i jeździeckim grał jeszcze
w piłkę nożną. Przypuszczałem, że razem z moim współlokatorem, z którym raczej
się nie widywałem. Przychodził do pokoju późno w nocy i wcześnie rano z niego
wychodził. Musiało mu bardzo zależeć na wygraniu tych międzyszkolnych rozgrywek
albo były cholernie ważne. Raczej jedno i drugie, w końcu to mogło zaważyć na
naszej przyszłości. Sam przecież starałem się dawać z siebie wszystko, by mieć
jak najlepsze wyniki na zawodach. Nie jeździło się na nie bez powodu.
Wsunąłem palce w czarne włosy, zagryzając dolną wargę.
Przefarbowałem je w piątek wieczorem, chociaż niezbyt mi się to podobało.
Lubiłem się wyróżniać i nosić tak, jak to mnie się podobało. Nie chciałem
jednak dać Min Ho kolejnych powodów do nabijania się ze mnie. Uwziął się na
mnie po incydencie przed boiskiem. Musiałem mocno urazić jego dumę, jako że za
każdym razem, kiedy mnie widział rzucał kąśliwe uwagi na temat mojego wyglądu i
nie szczędził sobie szyderczych żartów. Chłopacy, którzy mu towarzyszyli rżeli
razem z nim, ale mnie to nieszczególnie bawiło. Raczej uważałem jego zachowanie
za żałosne. Chciałem zniwelować ewentualne potyczki z nim do zera.
Wszedłem do stajni, przeciągając się z
zadowoleniem. Poczułem znajomy zapach, który uwielbiałem i mimowolnie się
uśmiechnąłem. Rozejrzałem się, a widząc kasztanowy łeb, wyglądający na mnie
przez drzwiczki wywróciłem oczyma rozbawiony. Woo Hyun ruszył na sam koniec, do
swojego konia, więc zostałem sam. Przyjąłem chwilę ciszy i spokoju z ulgą.
- Hej maleńki – przywitałem się z ogierem,
wyciągając garść miętówek. Zwierzak przyjął je chętnie, chrupiąc wielkimi
zębiskami, podczas gdy ja otworzyłem boks, by wejść do środka. Zacząłem
powierzchownie czyścić grzbiet Zeusa. Gruntowne szczotkowanie zapewniałem mu
zawsze po jeździe, ażeby rozplątać nasiąkniętą potem i kurzem sierść. Poczułem,
jak ogier chwyta za moje włosy, szarpiąc boleśnie. Syknąłem niezadowolony, po
czym odtrąciłem jego pysk, patrząc na niego z wyrzutem. Zafalował wargami, rzucając
łbem.
- Wiem, mnie też się to nie podoba – mruknąłem pod
nosem, smagając szczotką jego łopatkę. Drżały mi dłonie ze stresu. Nie byłem
pewien, jak uda mi się utrzymać wodze3 na dzisiejszym treningu. Jeśli
spadnę trafię do początkującej grupy. To by była moja osobista porażka i wiele
czasu bym zmarnował.
- Jeśli moje zdanie się liczy, a myślę, że nie, to
wyglądasz bardzo dobrze.
Podskoczyłem w miejscu zaskoczony, odwracając się
gwałtownie z przestrachem wymalowanym w oczach. Spodziewałem się Jong Hyuna.
Lubił wyrastać spod ziemi w najmniej odpowiednim do tego momencie, żeby mnie
wkurzyć. Tym razem jednak chyba postanowił mi oszczędzić niespodzianek. Przed
drzwiami stał wysoki chłopak, starszy ode mnie, o brązowych włosach i ciepłym
uśmiechu. Miał ładne oczy, ciemne, wyglądające na mnie ciekawskim blaskiem spod
grzywki. Podniósł szczotkę, którą upuściłem, kiedy mnie zaskoczył, podając mi
ją.
- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć –
wtrącił, a ja wyczułem w jego głosie nutę zakłopotania. Zeus mruknął nisko,
patrząc na obcego chłopaka nieufnie. Stanąłem przed nim, by w razie czego móc
nad nim zapanować. Różnie reagował na obcych. Chłopak spojrzał na niego i
odsunął się o krok, jakby nie chcąc go drażnić. – Jestem Lee Jin Ki. Ty jesteś
Ki Bum, prawda? – Skinąłem głową, wrzucając szczotkę do pudełka z przyborami.
Naprawdę nie byłem tutaj anonimowy? Każdy potrafił do mnie przypisać imię, to
zaczynało być przerażające. – Będziesz miał coś przeciwko, jeśli przyjdę
popatrzyć, jak jeździsz?
- Pytasz mnie czy możesz przyjść na mój trening? –
Odpowiedziałem pytaniem na pytanie z wyraźnym niedowierzaniem. Chłopak zaśmiał
się jakby skrępowany, ale pokiwał głową. Nie wiedzieć dlaczego, wydawał mi się
być dziwnie zagubiony. Poczułem nagły napływ sympatii do jego osoby.
- Najwyraźniej tak. Jestem tu nowy, nie miałem
jeszcze okazji zobaczyć, jak wygląda taki trening.
Podniosłem siodło4 i zarzuciłem je
ogierowi na grzbiet krzywiąc się lekko, kiedy poczułem, jak skórzany łęk5
ociera mi się o dłoń. Jęknąłem zbolałym głosem, spoglądając na zaczerwienioną
skórę. Nie byłem pewien, w którym momencie zdarłem skórę, ale chyba powinienem
był jednak pójść do higienistki po tym, jak Zeus mi się wyrwał.
- Pewnie – rzuciłem, starając się brzmieć stanowczo
i ukryć drżenie głosu. Nie zdziwiła mnie wcale jego ciekawość. Idąc tu
widziałem sporą grupkę, która zmierzała w stronę ujeżdżalni zapewne po to, aby
popatrzyć na moją porażkę. Wspomniałem już, że była to grupa dziewczyn, którym
przewodziła Se Kyung? – Też się uczysz? – Spytałem zaciekawiony, na co Jin Ki
pokręcił głową. Z trudem zapiąłem popręg6 czując, jak drżą mi palce.
Zaciągnąłem go, przez co Zeus parsknął z niezadowoleniem, a ja syknąłem z bólu.
Dobrze, że miałem rękawiczki. Pochyliłem się po owijacze7,
wypuszczając powoli powietrze z płuc.
- Jestem studentem. Mam praktyki w szkole jako
higienista. – Spojrzałem na niego ze zmarszczonym czołem. Badawczo zlustrowałem
jego sylwetkę, na co zaśmiał się, mrużąc oczy, kiedy jego policzki się uniosły.
To na swój sposób było urocze. – Dopiero od tego roku i jeszcze nie bardzo się
orientuję, co i jak.
- Skąd ja to znam – mruknąłem z nikłym uśmiechem.
- Niby nowicjusz, ale już zaszedł za skórę
niektórym. – Usłyszałem za sobą pełen rozbawienia głos, w którym wyczuwałem
odrobinę drwiny. Odwróciłem się, momentalnie krzywiąc. Zaskakujące, ale właśnie
moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Kim Jong Hyun – chłopak, którego akurat
dzisiaj, akurat teraz i akurat tutaj nie chciałem widzieć. Albo miałem pecha
albo właśnie rozpoczynałem udział w jakimś pieprzonym opowiadaniu wymyślonym
przez sfrustrowaną fankę, która nie ma prywatnego życia i wżywała się na mnie.
Nie odpowiedziałem. Pochyliłem się po ogłowie8
i wepchnąłem wędzidło do pyska Zeusa. Obserwował nieufnie chłopaka, który to z
kolei wpatrywał się w niego zafascynowany z rękoma skrzyżowanymi na wysokości
klatki piersiowej.
- Ach, tak – Jin Ki pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Słyszałem o tym. Min Ho przytargał do gabinetu tego hipochondryka, któremu
przyłożyłeś – wyjaśnił szybko widząc moją niezadowoloną minę. – Umierał mi na
kozetce, jakby co najmniej z drzewa spadł.
Jong Hyun zaśmiał się, podchodząc bliżej. Poklepał
chłopaka po ramieniu, spoglądając na mnie. Zerknąłem na niego kątem oka nie
chcąc, by wyłapał mój wzrok i ze zdziwieniem dostrzegłem, że wyglądał
nienagannie czysto. Na jego białych bryczesach9 nie było ani jednego
zabłąkanego włoska z końskiej sierści, czarny T-shirt bez nadruku idealnie
przylegał do ciała, a skórzane rękawiczki wyglądały, jakby ktoś je przez pół
nocy polerował. Moje były już stare, popękane i zdarte na wewnętrznej stronie
palców. I w życiu nie zdecydowałbym się na białe spodnie do jazdy. Każdy, kto
kiedykolwiek miał na sobie ubrania w tym kolorze wiedział, jak łatwo się
brudziły.
- Ki Bum ma charakterek – powiedział tonem znawcy,
jakbyśmy byli przyjaciółmi od dobrych kilku lat. – Już dawno nikt nie naraził
się tak Min Ho. Aż miło było patrzeć, jak się piekli.
- Wtedy nie byłeś taki zadowolony, dupku –
warknąłem na niego, posyłając mu mordercze spojrzenie. Zrobił oburzoną minę,
marszcząc brwi. Wyglądał tak komicznie z tą szczenięcą miną, że z trudem
powstrzymałem się, by nie wybuchnąć śmiechem. Poprawiłem uzdę10
Zeusowi, żeby jakoś zająć myśli na ten moment.
- To oczywiste. Min Ho jest członkiem szkolnej
drużyny reprezentacyjnej. Gdyby cię pobił zawiesiliby go i nie mógłby zagrać w
turnieju – prychnął, a ja miałem ochotę rzucić się na niego. Jin Ki najwyraźniej
to dostrzegł, bo objął Jong Hyuna ramieniem i zaśmiał się nerwowo, ciągnąc w
swoją stronę.
- Na twoim miejscu bym go nie drażnił. Jeśli
podrapie ci tą śliczną buźkę nie licz, że ja ją będę opatrywał.
Chłopak posłał mu pełne niedowierzania spojrzenie,
ale pokiwał potulnie głową. Wątpiłem, by tak łatwo zrezygnował z drażnienia
mnie. Usłyszałem stukot kopyt. Podniosłem wzrok, by dostrzec pinto11,
którego prowadził Woo Hyum z toczkiem12 na głowie. Kiedy nas mijał
pokazał mi uniesiony kciuk z szerokim, radosnym uśmiechem. Wywróciłem
rozbawiony oczyma, klepiąc mojego ogiera po smukłej szyi.
- To arab czystej krwi? – Wypalił nagle Jong Hyun,
przez co zamarłem, patrząc na niego badawczo. Co go tak do tego konia ciągnęło,
miał jakiś fetysz? Ostatnio, jak z nim rozmawiałem też wypytywał mnie o Zeusa.
To było podejrzane.
- Tak mi się wydaje – burknąłem, wracając do
kiełznania13 Zeusa. Zaczął się już niecierpliwić, bo skubał
pojedyncze źdźbła siana, nerwowo strzygąc uszami. Brunet zrobił zaciekawioną
minę, wbijając we mnie przeszywający wzrok.
- Nie wiesz? – Spytał z pozornym zdziwieniem,
jednak wyglądał, jakby się tego spodziewał. Podszedł do konia, który odruchowo
się cofnął. Wpadł przez to zadem na niebieskie wiadro na wodę, które
niebezpiecznie się zachwiało. Chwyciłem za wodze i przytrzymałem, ignorując
palący ból palców.
- Nie lubi obcych – zmieniłem temat z naciskiem w
głosie, przytrzymując zwierzę. Denerwował się, za dużo ludzi otaczało go w tak
małym pomieszczeniu. Dostrzegłem białka jego oczu oraz uszy, które położył po
sobie. Jong Hyun i Jin Ki też musieli to dostrzec. Brunet wycofał się o kilka
kroków, najwyraźniej nie chcąc go stresować, a student nie wiedząc, co zrobić
pomachał mi tylko i skierował się do wyjścia. Patrzyłem za nim przez chwilę, zanim przeniosłem
wzrok na chłopaka. – Poprzedni właściciel nie przywiązywał do tego zbyt
wielkiej wagi, a i mnie nie zależy na klasyfikowaniu go.
Zaśmiał się cicho, podchodząc do swojej klaczy,
która stała nieopodal przywiązana do drążka. Ja wolałem takie rzeczy robić w
boksie14, choć było mniej miejsca, a Zeus czasami za bardzo się
kręcił. Poklepał klacz po szyi,
głaszcząc ją z prawdziwą czułością.
- Długo jeździsz? – Spytał z zaciekawieniem,
przenosząc na mnie ponownie wzrok. Podałem kasztanowi miętówki, które chętnie
pochłonął, a ja dociągnąłem odpowiednio wszystkie paski. Poklepałem z uśmiechem
jego łopatkę, na co trącił mnie wilgotnym pyskiem.
- Pobrudzisz mnie – żachnąłem się, odpychając go
delikatnie. – Od dziesięciu lat. Z początku dostawałem niskie klacze, moja
matka panikowała, że zrobię sobie krzywdę, nie popierała tego pomysłu. Na
Zeusie jeżdżę od trzech i dobrze się dogadujemy.
- Wyglądasz na takiego, który przy mocniejszym
podmuchu wiatru może się połamać, więc jej się nie dziwię – mruknął zgryźliwie,
a ja obdarzyłem go pogardliwym spojrzeniem.
- A ty, cwaniaczku? Od dawna jeździsz?
Uśmiechnął się tylko, milcząc przez chwilę.
Pociągnąłem Zeusa lekko, ażeby wyprowadzić go ze stajni, spoglądając na Jong
Hyuna, który odwiązał swoją klacz od drążka i zrównał się ze mną.
- Niemal od urodzenia. Moja rodzina zajmuje się
hodowlą koni, więc obcuję z nimi przez całe życie.
Skinąłem głową, ale przyglądałem mu się
zaciekawiony. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale z drugiej strony to
by wyjaśniało jego lekkoduszne podejście do jazdy, nieustanne zainteresowanie
moim koniem i zachowywanie się, jakby wszystkie rozumy pozjadał. Najpewniej
znał się na koniach na tyle, by sobie na to pozwolić.
Zaczynałem się stresować. Kurczowo ściskałem wodze
w dłoni czując na sobie spojrzenie chłopaka, który ewidentnie był w wyśmienitym
humorze. Musiałem przyznać, że jego towarzystwo było nawet sympatyczne. On też
wydawał się być miły, chociaż nadal mnie irytowała jego ciekawość. I chęć drażnienia
się ze mną.
- Stresujesz się?
Skinąłem głową czując, że jeśli się odezwę, to
zwymiotuję. Zależało mi na tym, by dostać się do zaawansowanej grupy, nie
mogłem tego ukryć. Liczyłem się też z tym, że nie będzie to proste. Nie
chciałem się ośmieszyć. Odnosiłem wrażenie, że chętnie popatrzy na to, jak
radzę sobie w siodle, czy raczej było to widać na pierwszy rzut oka
- Jestem oazą spokoju – burknąłem w końcu,
wychodząc na zalany słońcem padok15. Pociągnąłem delikatnie ogiera w
stronę odkrytej ujeżdżalni, gdzie zebrała się grupka uczniów ze swoimi końmi
oraz kilka dziewczyn, które plotkowały o czymś między sobą zawieszone na
drewnianym płocie otaczającym czworobok. Jin Ki stał koło Woo Hyuna, a widząc
mnie posłał mi krzepiący uśmiech.
- A ja baletnicą – odparł sarkastycznie, a mój nagły
przypływ sympatii do niego zelżał. – Nie spinaj się tak. Trener to nie kat, ma
ludzkie uczucia.
- W przeciwieństwie do ciebie, każdy ma ludzkie
uczucia – fuknąłem, łypiąc na niego spode łba. Zrobił zranioną minę, jakby moje
słowa go ubodły. Złapał się teatralnie za serce i skrzywił, przez co mimowolnie
się uśmiechnąłem.
- Obudziłeś we mnie coś na kształt serca. I jest mu
przykro – sapnął zbolałym głosem, a ja wywróciłem oczyma.
- Masz dla mnie jakieś złote rady, seonbae, czy
raczej zachowasz je dla siebie martwiąc się, że mógłbym okazać się lepszy? – Spytałem,
strącając z grzywki jakiś paproch. Wybuchnął gwałtownym śmiechem, przez co
miałem ochotę go kopnąć. Dupek.
- Bummie, nie chcę zabrzmieć jak snob, ale w tej
szkole nikt nie jeździ lepiej ode mnie. – Spojrzał na mnie niemal z
politowaniem. Wystawiłem ostentacyjnie język w jego stronę, co tylko go
rozbawiło. Ależ mnie wkurzał! Zignorowałem sposób, w jaki się do mnie zwrócił.
Jeszcze naprawdę podbiłbym mu oko. – Pięty w dół, palce w górę, plecy prosto,
łokcie przy sobie – wymienił, a ja zmarszczyłem brwi. Pokiwałem jednak ze
zrozumieniem głową, wpatrując się w niego wyczekująco. – Nie spinaj się też za
mocno i skup na tym, co robisz. To ty masz prowadzić konia, nie odwrotnie. Ale
nie wymuszaj na nim posłuszeństwa, powinniście współpracować. I zrób sobie
rozgrzewkę.
- Zwraca uwagę na prawidłową postawę? – spytałem,
chcąc się upewnić. Pokiwał głową, a ja odetchnąłem. Podczas jazdy akurat nigdy
nie zapominałem o tym, by siedzieć w odpowiedni sposób. To już był nawyk.
Uśmiechnął się do mnie złośliwie, na swój sposób tajemniczo i zmierzył rozbawionym
spojrzeniem. Nic jednak nie powiedział, przez co wywróciłem oczyma. Nie
rozumiałem tego chłopaka, ale nie miałem powodów, by chcieć zmienić ten stan
rzeczy.
Wprowadziłem konia na ujeżdżalnię, gdzie kilkoro uczniów
ustawiało przeszkody. Woo Hyun zdążył wprowadzić swojego ogiera na plac i
kłusował przy barierce, zachowując odpowiednią odległość, by zwierzę się nie
uderzyło. Spojrzałem na Jong Hyuna, który poprawiał właśnie strzemiona16.
Założyłem toczek patrząc na grupkę dziewczyn, które opierały się o barierki i
chichotały do siebie. Se Kyung uśmiechała się do mnie w ten złośliwy sposób.
Przypuszczałem, że teraz też przyszła popatrzyć na Jong Hyuna. Jakby było na
co...
Westchnąłem ciężko, uśmiechając się jeszcze słabo
do Jin Ki’ego, nim wsiadłem zgrabnie na grzbiet Zeusa. Chwyciłem za wodze i
szturchnąłem go piętami, odruchowo się prostując. Przestępowałem17
kawałek w ramach rozgrzewki. Konie, tak jak i ludzie, nie mogły od razu rzucić
się w wir ćwiczeń, chociaż niektórzy forsowali swoje wierzchowce do tego
stopnia, że później musiały to odchorować.
Powoli jechałem dookoła, przyzwyczajając ogiera do
swojego ciężaru, jednocześnie chcąc się uspokoić. Łudziłem się, że nie będzie
tu wielu ludzi. Z drugiej jednak strony, kto nie chciałby zobaczyć, jak poradzi
sobie w siodle nowy uczeń? Nie powinienem być zaskoczony, a jednak miałem cichą
nadzieję, że może będą mieli ciekawsze zajęcia. Gorączkowo przeczesywałem wzrokiem
okolicę, rozluźniając wodze, by Zeusowi dać trochę swobody. Zastanawiałem się,
kiedy przyjdzie trener. Widziałem go raz, kiedy przyjechałem w kwietniu
zobaczyć szkołę i wyglądał na sympatycznego. Słyszałem jednak, że był
wymagający i surowy, dlatego miałem mieszane uczucia. Miałem szansę nauczyć się
czegoś nowego, a po to właśnie tu przyjechałem.
- Zbierzcie się tutaj – zakrzyknął mężczyzna w średnim
wieku, wchodząc na piach ujeżdżalni. Zsiadłem z konia i podprowadziłem go
bliżej, podobnie jak Woo Hyun, który posłał mi szeroki uśmiech. – Kim Ki Bum? –
Rozejrzał się, a ja uniosłem nieco nieśmiało dłoń. Przyjrzał mi się uważnie,
zerkając zaraz na mojego konia. – Rozgrzałeś się mam nadzieję?
- Tak, proszę pana – przytaknąłem, klepiąc Zeusa po
łopatce.
- Dobrze. Za chwilę poproszę cię, żebyś przejechał
tor w kolejności, którą ci wyznaczę. Reszta niech zrobi miejsce – zwrócił się
do uczniów, którzy pospiesznie wyszli poza ogrodzenie. Woo Hyun przywiązał
swojego ogiera przy innych koniach, które niecierpliwie się kręciły i skubały
trawę. Odetchnąłem głęboko, stojąc obok trenera, który gestykulując podał mi
kolejność przeszkód. Przytaknąłem z bladym uśmiechem, patrząc na Woo Hyuna.
Uniósł kciuki do góry pokazując rząd białych zębów. Skrzywiłem się, wsiadając znów
na grzbiet Zeusa. Ściągnąłem lekko wodze, po czym szturchnąłem go piętami nieco
mocniej, niż poprzednio. Zakłusował18, parskając cicho.
- Zaczynaj.
Odetchnąłem po raz ostatni, mocniej dając ogierowi
łydki. Zebrał się w galopie19 i popędził na pierwszą przeszkodę.
Dziwiłem się, że trener już na starcie kazał mi skakać przez okser20,
ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Zeus wybił się zgrabnie i
przemknął nad przeszkodą, podwijając pod siebie kopyta. Pochyliłem się nad jego
szyją, zaciskając palce na wodzach. Wylądował miękko na piachu, zrobił krótką
woltę21, po czym pomknął kolejno na dwie stacjonaty22,
ustawione blisko siebie. Przysiadł na tylnych łapach, przeskakując nad drugą
przeszkodą, a zaraz i nad trzecią, parskając równomiernie. Czułem na sobie
badawcze spojrzenia, podczas gdy kołysałem się w ryt ruchów wierzchowca. Byłem
niemal pewny, że Se Kyung lustruje niezadowolonym wzrokiem każdy mój ruch. Nie
chciałem spoglądać w tamtą stronę, by się nie rozpraszać. Pamiętałem o tym, co
mówił Jong Hyun. Postawa, to ja kieruję koniem, nie odwrotnie.
Zawróciłem ogiera, robiąc szeroki zwrot, po czym
pomknąłem w kierunku plastikowego murku. Koń wyrzucił przed siebie łapy,
przeskakując przeszkodę, po czym wylądował zgrabnie, wybijając się do dalszego
galopu. Przeszkody nie były wysokie. Stacjonaty w dodatku były najniższe,
dlatego nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Odetchnąłem spokojnie,
ściągając delikatnie wodze. Zwierzę przeszło do łagodnego galopu, wyginając
elegancko łabędzią szyję. Po raz ostatni wybił się z gracją, podwijając pod
siebie kopyta. Nachyliłem się znów równolegle do grzbietu, patrząc prosto przed
siebie, a kiedy tylko wylądowaliśmy wypuściłem ze świstem powietrze z płuc.
Spojrzałem na trenera. Skinął na mnie, przez co
zaparłem się lekko w siodle, zwalniając do kłusa. Podjechałem do niego,
zsiadając od razu z konia. Dziewczyny rozmawiały o czymś zawzięcie, Woo Hyun
szczerzył się do mnie, a stojący obok Jong Hyun (nie miał nic ciekawszego do
roboty?) przyglądał mi się bacznie z nikłym uśmieszkiem.
- I jak? – Trener zwrócił się do bruneta, przez co
zmarszczyłem brwi pytająco. Jong Hyun westchnął, rozplatając ręce, które do tej
pory miał założone na klatce piersiowej.
- Ma mocny dosiad23 i niezły styl
pokonywania przeszkód – zaczął znudzonym głosem, mierząc mnie wzrokiem. –
Trochę szkoda takiego konia, chętnie zobaczyłbym go w dresażu24-.
Jak na nowego jeźdźca Ki Bum ma spore umiejętności, biorę go – odparł, posyłając
mi pełen wyższości, jednak nikły uśmieszek. Zagotowało się we mnie ze złości,
ale nic nie powiedziałem. Prychnąłem tylko pod nosem, klepiąc konia po szyi. Trener
skinął głową i spojrzał na mnie.
- Będziesz w grupie Jong Hyuna – powiedział, na co
Woo Hyun klasnął uradowany w dłonie. Mężczyzna zgromił go spojrzeniem, ponownie
zwracając się do mnie. – Masz punktualnie stawiać się na zajęciach i przykładać
do nich. Zapiszę cię do grupy średniozaawansowanej. Będziesz chodził na zajęcia
z Woo Hyunem, Hyun Seungiem, Min Ji i Young Jae.
- D-Dziękuję – wydukałem zaskoczony zastanawiając
się, jak wielki wpływ na tą decyzję miał Jong Hyun. Spojrzałem na chłopaka,
który właśnie wprowadzał swoją klacz. Westchnąłem czując ogromną ulgę. Aż
zakręciło mi się w głowie, kiedy kamień spadł mi z serca. Jin Ki posłał mi
ciepły uśmiech, opierając się o ogrodzenie. Patrzył na mnie z taką miną, jakby
sam się uspokoił po wyroku, jaki wydał trener.
Rozejrzałem się dookoła. Wymienieni uczniowie
weszli na ujeżdżalnię. Wśród nich była niska, czarnowłosa dziewczyna, obcięta
na krótko. Posłała mi pogodny uśmiech, nim poprawiła popręg gniadego ogiera. Wsiadła
na jego grzbiet, a Woo Hyun i podszedł do mnie, klepiąc mocno w plecy. Zgiąłem
się niezadowolony, łypiąc na niego.
- No brawo! – zagaił mnie, szczerząc się szeroko. –
Obciągnąłeś mu, że tak chętnie cię przygarnął?
Zakrztusiłem się śliną, słysząc tą bezpośredniość. Wytrzeszczyłem
oczy, wpatrując się w niego w niemym szoku. Nie do końca wiedziałem, o co mu
chodziło, ale chyba nawet nie chciałem. Znałem go tydzień i wiedziałem, że zbyt
duża dawka informacji szkodziła zdrowiu.
- Jesteś głupi czy tylko tak wyglądasz? – Warknąłem
niemiło, przez co zaśmiał się serdecznie i szturchnął mnie łokciem. – Jak to
przygarnął? – Spytałem zaraz nieco zdziwiony.
- Nie unoś się, żartowałem – zapewnił mnie,
podchodząc do swojego konia. – Po prostu nigdy wcześniej nikogo tak chętnie nie
brał do grupy. Poza Se Kyung, ale nie jestem pewien czy w jej przypadku
wystarczył zwykły numerek.
Zmarszczyłem brwi przez chwilę zastanawiając się
nad jego słowami. Cóż, to było bardzo dziwne. Z drugiej jednak strony nie
interesowały mnie wcale pobudki Jong Hyuna, skoro dostałem szansę, z której
planowałem skorzystać. Może odrobinę targała mną ciekawość. Nie na tyle, by nad
tym spekulować jakoś szczególnie.
- Czyli kopnął mnie zaszczyt?
Uśmiechnął się złośliwie i poruszył w rozbawieniu
brwiami, na co już od razu wywróciłem oczyma.
- Jeśli tak to się teraz nazywa…
- Wspominałem już, że jesteś idiotą? – Warknąłem na
niego, kiedy wskoczył na grzbiet.
- Hej, kochasie! Może chcecie do nas w końcu
dołączyć?! – Krzyknęła Min Ji z wyraźnie rozbawioną miną, zaglądając na nas
spod toczka. Uśmiechnąłem się jedynie, zerkając na Jong Hyuna, który na czele
zastępu prowadził już całą trójkę. Patrzył wprost na nas, a ja miałem wrażenie,
że w jego spojrzeniu czai się chłód. Niewiele myśląc wsiadłem na konia, by do
nich dołączyć, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem pod nosem. To był mój
dzień.
Już dawno nie było tak, żebym cały dzień spędził w
siodle. No dobrze, może przesadzałem. O piątej miałem zajęcia z grupą taneczną.
Niemniej większość czasu i tak spędziłem na ujeżdżalni. Trening miał trwać
tylko dwie godziny, ale przeciągnął się, ponieważ Jong Hyun uznał, że chce
sprawdzić, jak Zeus poradzi sobie w dresażu. Uparł się, że koń jego rasy
najlepiej wygląda podczas wykonywania tych nienaturalnych kroków, dlatego kiedy
reszta mojej nowej grupy mogła wyszczotkować konie i iść się umyć, ja w dalszym
ciągu siedziałem na grzebiecie, chcąc się wpasować w ćwiczenia.
Prawdę mówiąc z ujeżdżaniem nie miałem zbyt wiele
styczności – jedynie tyle, by nauczyć się odpowiednio prowadzić konia i panować
nad nim. Bardziej wymagające figury leżały poza moim zasięgiem, chociaż ogier
całkiem szybko chwytał, czego od niego wymagam. Może nie był to poziom, z
którym pojechałbym na mistrzostwa czy chociażby podziemne zawody dla laików.
- Naprawdę nie wiem, dlaczego stajesz okoniem –
zagaił mnie Jong Hyun, kiedy usiłowałem dostać się do mojego pokoju, co wcale
nie było takie proste. Tyłek bolał mnie tak, jakby mnie ktoś co najmniej
wydymał bez wazeliny. Choć nie, żebym mógł się poszczycić takim doświadczeniem.
- Mówiłem ci już, nie nadaję się do tego – westchnąłem
z politowaniem, nie chcąc się wdawać w dalsze dyskusje. – Zostańmy przy
przeszkodach, nie każ mi uczyć ośmioletniego ogiera, jak chodzić wyciąganym
kłusem.
- Zdaje mi się, że nie byłby to dla niego problem.
Szliśmy właśnie w stronę akademika i niestety nie
miałem sposobności, by się go pozbyć. Nawet najmniejszej. Przyczepił się do
mnie, jak rzep do psiego ogona. Nawet na Sali nie miałem spokoju – wielkie,
czarne oczy śledziły każdy mój ruch, kiedy usiłowałem nie zemdleć, ucząc się
układu. Nie uśmiechało mi się jego towarzystwo ani trochę, jednak z drugiej
strony miałem okazję, by wyperswadować mu ten pomysł. Prychnąłem pod nosem na
jego słowa, wciskając rękawiczki do kasku.
- Wyglądał na zadowolonego – dodał, a ja zgromiłem
go niezadowolonym spojrzeniem. Nie wiedziałem, dlaczego tak mu zależało na tym,
żeby wymusić na mnie kolejne godziny, które miałbym spędzić w siodle i gdybym
miał robić to, co lubiłem zapewne bym się zgodził. Ale nie, kiedy on chciał
mnie uszczęśliwiać na siłę.
- Możesz przestać udawać, że znasz mojego konia
lepiej niż ja? Wiem, co lubi i zapewniam cię, że bynajmniej nie jest to
ujeżdżanie – uciąłem krótko, wchodząc przez drewnianą bramę na plac. Odruchowo
przyjrzałem jej się i westchnąłem zachwycony zastanawiając się, jakim cudem
wszystkie szczegóły były tak idealnie dopracowane. Szybko jednak przypomniałem
sobie, że przecież takie osoby, jak rodzice tego dupka wykładali na tą szkołę
pieniądze. To zobowiązywało, liczył się prestiż. – Daj sobie spokój – wtrąciłem
widząc, jak otwiera usta, by coś powiedzieć. – Nie zamierzam się zgadzać na
twoje fanaberie. Nie mam powodu, ani nie przewiduję żadnych profitów dla
siebie.
- Pod koniec października będą dni otwarte. Zejdą
się sponsorzy. Naprawdę nie chciałbyś znaleźć kogoś, kto po szkole chętnie by
cię uczył? – Spytał, wzniecając we mnie tym samym ogień ekscytacji. To by było
coś. „Łowcy talentów” tylko czekali
na takie widowiska, gdzie nowicjusze pokazywali swoje umiejętności. Każdy z
nich poszukiwał dobrze zapowiadającego się jeźdźca z potencjałem, by wynieść
jego nazwisko na salony, a przy tym nie odejść w cień.
- To cios poniżej pasa – mruknąłem niezadowolony.
Jong Hyun za to był w wyśmienitym nastroju. W przeciwieństwie do mnie. Myśl, że
mu ulegam nie napawała optymizmem, chłopak za to zdawał się być z siebie
zadowolony.
- Dlaczego jesteś takim pesymistą? Wydawało mi się,
że tryskasz pewnością siebie, a tymczasem boczysz się, jakbym ci krzywdę robił.
Nie zaszkodzi, jeśli spróbujesz.
Przystanąłem przy drzwiach, które prowadziły do
mojego akademika. Podniosłem wzrok na bruneta dostrzegając w jego oczach błysk
podekscytowania. Ciekaw byłem, jakie korzyści to przyniesie jemu. Wywróciłem
oczyma z politowaniem. To nie była decyzja, którą chciałem podjąć pod wpływem
chwili. I na pewno nie pod naciskiem Jong Hyuna.
- Nie wiem. Jestem zmęczony, nie każ mi myśleć. Tu
nie chodzi tylko o mnie, sam mówiłeś mi dzisiaj, że mamy z Zeusem
współpracować. Chcę to przemyśleć.
Skinął głową. Odniosłem wrażenie, że to nie ostudzi
jego zapału, dlatego nie czekając na jego odpowiedź wszedłem do budynku,
zamykając za sobą drzwi. Skierowałem się do pokoju zmęczony, marząc w tej
chwili tylko o ciepłej kąpieli i kołdrze, pod którą bym się zakopał, a później
po prostu poszedł spać. Kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju, rzuciłem torbę z
ubraniami na łóżko, a toczek z rękawiczkami położyłem na biurko. Przeciągnąłem
się ze stęknięciem, uśmiechając błogo. Telefon zabrzęczał cicho, a ja niemal
natychmiast go wyjąłem z torby, odblokowując ekran. Uśmiechnąłem się do samego
siebie, zagryzając dolną wargę. Zmęczenie w chwili ustąpiło, kiedy dostrzegłem
nadawcę wiadomości.
Onew: Jak
minął trening?
Przysiadłem na brzegu łóżka. Pospiesznie wystukałem
odpowiedź na klawiaturze, naciskając strzałkę, aby ją wysłać.
Key:
Stresująco. Dostałem się do średniozaawansowanej! Ale jestem w grupie z tym
pokurczonym glonomóżdżkiem. Pewnego dnia uduszę go uwiązem. Nie wiedziałem, że
ktoś potrafi być taki wkurzający.
Przez chwilę mój telefon milczał, a ja mogłem sobie
wyobrazić, jak mój internetowy przyjaciel się śmieje. Ilekroć rozmawiałem z nim
przez telefon, a wybuchał śmiechem nie potrafił przestać. Po dobrych kilku
minutach telefon znów zawibrował, a ekran się zaświecił.
Onew: Lepiej
nie. Zabijesz idiotę, a pójdziesz siedzieć, jak za człowieka.
Parsknąłem do samego siebie. Podniosłem wzrok,
kiedy usłyszałem szczęk przekręcanego zamka w łazience, jednak drzwi nadal
pozostawały zamknięte, więc musiałem poczekać. Wróciłem wzrokiem do mojej
komórki, rozkładając się wygodnie na poduszce.
Key: Masz
rację, ograniczę się do fantazjowania o torturowaniu go. Powiedz mi lepiej, jak
ci idzie staż? Już go zacząłeś, prawda?
Onew:
Niedaleko jest od nienawiści do miłości. I odwrotnie. Tak, ale nadal nie jestem
pewien czy dobrze robię... Czuję się tu strasznie obco. Mimo, że mój dongsaeng
też się tu uczy, to nadal wszystko mnie przytłacza, nie pasuję tutaj.
Spodziewałem się, że trafię do jakiejś przychodni, nie do szkoły...
Uśmiechnąłem się pod nosem słabo. Dobrze
wiedziałem, jak to jest. Zdążyłem poznać kilkoro miłych ludzi, z którymi
spędzałem czas na przerwach, a jednak w chwilach samotności nachodziły mnie
różne ponure myśli.
Key: Nie rób
mi za swatkę. Wystarczy, że na co dzień to mam. A ludźmi się nie przejmuj. Gdyby
coś się działo pisz do mnie, zamiast użerać się z nimi.
Podniosłem wzrok, kiedy czarnowłosy chłopak wyszedł
z łazienki, z ręcznikiem zawiązanym wokół bioder. Przystanął wyraźnie
zaskoczony, wpatrując się we mnie. Trzymał w ręce koszulkę, w której
najwyraźniej chciał spać. Zamrugałem kilka razy, najpewniej przybierając
głupkowatą minę.
- Och... Nie wiedziałem, że już wróciłeś, wybacz –
rzucił, naciągając na siebie T-shirt. Zdążyłem jednak dostrzec umięśnione
ramiona oraz brzuch. Miał tyle lat, co ja, jednak nie przeszkadzało to w tym,
żeby był bardziej masywny od większości trzecioklasistów. Był też dosyć wysoki,
nie musiałem wstawać, aby wiedzieć, że patrzyłby na mnie z góry.
- Daj spokój. Co prawda nie spodziewałem się
takiego powitania, ale przynajmniej w końcu spotkałem mojego współlokatora –
odparłem, wzruszając obojętnie ramionami. Odłożyłem telefon, na ekranie którego
widniała ostatnia wiadomość, jaką dostałem od przyjaciela, będąca zwykłym
podziękowaniem. Wygrzebałem spod poduszki piżamę, którą przewiesiłem przez ramię.
Dopiero po tym podniosłem się, przenosząc wzrok na chłopaka.
- Właściwie masz rację. Choi Min Ho – przedstawił
się, a ja uścisnąłem jego dłoń.
- Kim Ki Bum.
- Wiem – na jego ustach zagościł nikły uśmiech.
Równie dobrze mogłem go sobie wyobrazić.
– W tej szkole nie tak trudno o dobry przepływ informacji.
Westchnąłem z wyraźnym niezadowoleniem. Wsunąłem na
nogi kapcie, machając obojętnie ręką na to. Chyba udało mi się przywyknąć w
jakimś stopniu do tego.
- Idę się myć – mruknąłem, kierując się w stronę łazienki.
Nim zamknąłem za sobą drzwi usłyszałem pełne rozbawienia „Baw się dobrze”.
~***~
1Cwał –
najszybszy chód konia, szybszy od galopy. Podczas cwału występuje faza, kiedy
koń ma wszystkie cztery kopyta w powietrzu.
2Ujeżdżalnia –
budynek lub plac przeznaczony do jazdy konnej, treningów i pokazów.
3Wodze –
przymocowane do wędzidła skórzane, gumowe lub parciane paski, które jeździec
trzyma w rękach podczas jazdy.
4Siodło – część
rzędu końskiego stanowiąca siedzenie przeznaczone dla jeźdźca.
5Łęk – element
stelażu siodła, ograniczający siodło od przodu. Wygięty jest on w łuk, pod
którym znajduje się miejsce na kłąb konia.
6Popręg – pas
biegnący pod brzuchem konia służący do utrzymywania siodła na grzbiecie
zwierzęcia.
7Owijacze (inaczej owijki) – bawełniane lub polarowe bandaże używane
do owijania nóg konia nad kopytami; mogą być zapinane na rzepy.
8Ogłowie –
skórzana uprząż zakładana przed jazdą na głowę konia; stanowi całość wraz z
wędzidłem i wodzami.
9Bryczesy –
specjalne spodnie do jazdy konnej; od wewnętrznej strony mają zamszowe wstawki,
które zapewniają dobrą przyczepność do siodła.
10Uzda – część
uprzęży nakładana na głowę konia.
11Pinto – rasa koni pochodząca z USA. Konie
Pinto nie są właściwie rasą, lecz populacją o umaszczeniu srokatym. Do księgi
stadnej Pinto można wpisać każdego konia srokatego.
12Toczek –
nakrycie głowy zapinane pod brodą, które chroni głowę jeźdźca w czasie jazdy
przed urazami i zranieniami. Wykonany jest przeważnie z włókna szklanego
obciągniętego materiałem. Jest elementem ubioru wskazanym podczas jazdy konnej
i obowiązkowym podczas zawodów. Obecnie często zastępowany bezpieczniejszym i trwalszym
kaskiem jeździeckim.
13Kiełznać –
założyć koniowi ogłowie, czyli tranzelkę – paski trzymające w pysku wędzidło.
14Boks – indywidualne,
zamykane miejsce dla poszczególnych koni. Boksy mogą być murowane, wykonane z
drewna, czy stalowych prętów. Posiadają otwierane jedno- lub dwuczęściowe
(górne i dolne) drzwi.
15Padok –
ogrodzony piaszczysty lub trawiasty wybieg dla koni.
16Strzemiona –
przymocowane do siodła metalowe łuki, w które jeździec wsuwa stopy.
17Rozstępować konia – na początku i na końcu każdego treningu należy konia rozstępować, czyli
przez kilka lub kilkanaście minut prowadzić go wyłącznie stępem, na długich
wodzach. Przed jazdą stęp pełni funkcję rozgrzewki, a po jeździe uspokaja
konia, pomaga mu wyrównać tętno i wyschnąć, jeżeli jest spocony.
18Kłus –
dwutaktowy chód konia, wolniejszy od galopu, lecz szybszy od stępa.
19Zebranie konia – silniejsze zadziałanie wodzami i łydkami, żeby konia „obudzić” po początkowej rozgrzewce.
Zebranie przygotowuje do dalszych manewrów na ujeżdżalni.
20Okser –
szeroka przeszkoda, którą koń musi pokonać jednym skokiem. Okser zbudowany jest
z dwóch stacjonat o tej samej wysokości.
21Wolta – figura
wykonywana podczas ujeżdżenia, w trakcie której jeździec na koniu porusza się
po okręgu o średnicy 6-10 metrów.
22Stacjonata –
pojedyncza przeszkoda.
23Dosiad – układ
ciała jeźdźca na koniu, polegający na takim rozłożeniu ciężaru ciała, by można
było korzystać z pomocy jeździeckich.
24Ujeżdżenie (dresaż) – dyscyplina jeździecka, w której koń
z jeźdźcem muszą wykonać szereg figur i zaprezentować różne chody na placu
zwanym czworobokiem.
~***~
Bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie. Jak tylko wyobrażę sobie ich z tymi końmi to mi serce topnieje.
OdpowiedzUsuń"Albo miałem pecha albo właśnie rozpoczynałem udział w jakimś pieprzonym opowiadaniu wymyślonym przez sfrustrowaną fankę" ach biedny Kibum XD
Nie mogę doczekać sie kontynuacji. Czekam na jakąś ciekawą scenę z Jonghyunem. Weny! ~