20 stycznia 2014

Dream boy


Tytuł: Dream boy
Gatunek: Fluff
Paring: GTOP
Ostrzeżenia: Brak

          Otworzyłem oczy. Od razu wiedziałem, gdzie jestem – na pewno nie u siebie. Poruszyłem się z lekkim grymasem na twarzy i podparłem na łokciach. Moje mięśnie były wyjątkowo obolałe, szczególnie te u dołu pleców. Nie przypuszczałem, że to będzie taka męczarnia. Kątem oka zarejestrowałem lekkiego siniaka, którego jeszcze poprzedniego wieczoru nie było.
Uderzył mnie chłodny powiew wiosennego wiatru, biała, lekka firanka poruszyła się z gracją, kiedy starałem się sobie przypomnieć jaki był dzień. Otumanił mnie jednak intensywny, męski zapach, w dodatku tak dobrze mi znajomy.  Opadłem z westchnieniem na poduszkę, przytulając ją do siebie. Wdychałem jego zapach, jak prawdziwy narkoman. Mimowolnie się uśmiechnąłem, na wspomnienie wczorajszej nocy.
Zadrżałem lekko, kiedy usłyszałem szczęk dzbanka stawianego na płytce ekspresu. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swoich ubrań. Nie znalazłem ich. Dostrzegłem jednak białą koszulę, trochę wymiętą, jednak czystą. Założyłem ją na siebie czując, jak mi gorąco. Chyba się zarumieniłem.
Po drodze do kuchni dostrzegłem (nie)jedną rzecz. Moje rozrzucone ubrania znaczyły ścieżkę do sypialni. Od razu przed moimi oczyma pojawił się obraz z poprzedniego wieczoru. Kiedy jego zachłanne, ciepłe dłonie przesuwały się po moim drżącym ciele, muskając skórę. Westchnąłem cicho do samego siebie, zagryzając wargę. Zacisnąłem usta, odruchowo naciągając niżej koszulę.
Był w kuchni. Stał przodem do okna, jedynie w samych spodniach z dresu, a z ruchów, jakie wykonywał wywnioskowałem, że pił kawę. Przełknąłem ślinę, zerkając na stół. Poczułem ulgę, kiedy dostrzegłem na nim dwa talerze pełne naleśników. Zebrałem się w sobie i wszedłem powoli do kuchni z cichym „Dzień dobry”. Starałem się zamaskować grymas, kiedy siadałem na (całe szczęście) miękkim krześle. Choi wpatrywał się we mnie tymi swoimi ciemnymi, głębokimi tęczówkami. Poczułem, jak włosy na całym moim ciele się jeżą, a ja mimowolnie zadrżałem. Oparł się biodrem o kant blatu kuchennego, odstawiając kubek.
– Boli?
Spojrzałem na niego pytająco, jednak szybko sobie uświadomiłem co miał na myśli. Zrobiło mi się niewyobrażalnie głupio, ale kiwnąłem głową, na co tylko westchnął. Zacisnąłem palce na brzegu stołu, kiedy Seung Hyun usiadł naprzeciwko. Widziałem w jego ruchach opanowanie, którym maskował bezradność. Zerkałem na niego spod przydługiej grzywki zastanawiając się, czy on też nie wie, jak się zachować. Krępowało mnie to. Zawsze byliśmy dobrymi przyjaciółmi, już od dzieciństwa. Nigdy nie mieliśmy problemów z tym, by zachowywać się swobodnie.
– Żałujesz? – Spytałem cicho, zagryzając dolną wargę, choć tak naprawdę bałem się odpowiedzi. Usłyszenie stanowczego „Tak” po tym, jak mnie wczoraj dotykał byłoby ciosem w samo serce. Zachowywał się tak, jakby nie chciał mnie skrzywdzić tym, co robił, a nie jakby po prostu chciał mnie przelecieć. Każde muśnięcie drżących ust było obezwładniające, a niecierpliwe dłonie na moim ciele sprawiały, że pragnąłem czuć się tak zawsze. To chyba znaczyło, że go lubię…
– Nie.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Przez chwilę spodziewałem się, że się zaśmieje, jednak na jego twarzy wykwitł tylko subtelny, pełen ciepła uśmiech, który dostrzegłem dopiero po chwili. Wypuściłem drżąco powietrze nie wierząc w to, co usłyszałem. Nie żałował. Choi najwyraźniej zrozumiał, nad czym tak myślę, ponieważ pochylił się w moją stronę.
– Chciałem tego od dawna. Sam nie wiem, co tak naprawdę zmusiło mnie do tego kroku, ale nie żałuję. I nie będę żałował.
– Więc… – Zacząłem niepewnie, skubiąc zawzięcie dolną wargę, aż pękła, a ja poczułem metaliczny posmak krwi. – To, co wczoraj powiedziałeś… To była prawda?
Nie odpowiedział. Nie od razu, po prostu się podniósł i zrobił coś, o co nigdy bym nikogo nie posądził. A przynajmniej nie jego. Myślałem, że wiem o nim wszystko, jednak przez te kilka godzin wszystko diametralnie się zmieniło. Trochę się bałem, że jednak robi sobie ze mnie żarty, jednak w jego oczach widziałem coś innego. Pochylił się nade mną, przez co odruchowo się odsunąłem. Spojrzał mi prosto w oczy, układając dłonie na moich nagich kolanach. Zacisnąłem powieki, a chwilę po tym poczułem jego szorstką dłoń na moim policzku. Dotykał mnie tak, jak poprzedniego wieczora, może nawet z jeszcze większą niepewnością.
– Kocham cię, Ji Yong – szepnął, po czym moje serce zamarło. Podobało mi się to… Tak bardzo, że zsunąłem się z krzesła, ignorując ból tyłka, po czym objąłem go i zamknąłem mu usta pocałunkiem. Wyglądał na zaskoczonego, nawet znów usiłował coś powiedzieć, jednak nie dałem dojść mu do słowa. Po prostu go całowałem, a on się poddał, obejmując mnie ciasno w pasie.
– Nie przestawaj, Hyunnie – poprosiłem słabo, opierając czoło na jego barku. Zaśmiał się cicho, wplatając palce w moje włosy. Nie wiedziałem jeszcze, co sam do niego czułem, ale czy to było ważne? Miałem tyle czasu, na odkrycie tego, a mój ideał z pewnością zamierzał mi w tym pomóc. A przynajmniej taką miałem nadzieję.

2 komentarze:

  1. Ojej, to było takie... urocze. TOP, taki fuj i ble, że pozwolił Jiyongowi na chwilę niepewności.
    Cieszę, że powróciłyście z opowiadaniami i piękny szablon <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, cieszę się, że szablon Ci się podoba~! Kombinowałam nad nim, bo oczywiście pewna persona wprowadziła mnie w kompleksy i musiałam coś w sobie zmienić. 8D Pewnie niebawem znów coś napiszę, mam taką nadzieję, bo pomysły się kłębią!

      ~ Sarasil

      Usuń