Gatunek: Fluff
Paring: GTOP
Ostrzeżenia: Brak
Otworzyłem oczy.
Od razu wiedziałem, gdzie jestem – na pewno nie u siebie. Poruszyłem się z
lekkim grymasem na twarzy i podparłem na łokciach. Moje mięśnie były wyjątkowo
obolałe, szczególnie te u dołu pleców. Nie przypuszczałem, że to będzie taka męczarnia.
Kątem oka zarejestrowałem lekkiego siniaka, którego jeszcze poprzedniego
wieczoru nie było.
Uderzył mnie chłodny powiew wiosennego wiatru,
biała, lekka firanka poruszyła się z gracją, kiedy starałem się sobie
przypomnieć jaki był dzień. Otumanił mnie jednak intensywny, męski zapach, w
dodatku tak dobrze mi znajomy. Opadłem z
westchnieniem na poduszkę, przytulając ją do siebie. Wdychałem jego zapach, jak
prawdziwy narkoman. Mimowolnie się uśmiechnąłem, na wspomnienie wczorajszej
nocy.
Zadrżałem lekko, kiedy usłyszałem szczęk dzbanka
stawianego na płytce ekspresu. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swoich ubrań. Nie
znalazłem ich. Dostrzegłem jednak białą koszulę, trochę wymiętą, jednak czystą.
Założyłem ją na siebie czując, jak mi gorąco. Chyba się zarumieniłem.
Po drodze do kuchni dostrzegłem (nie)jedną rzecz.
Moje rozrzucone ubrania znaczyły ścieżkę do sypialni. Od razu przed moimi
oczyma pojawił się obraz z poprzedniego wieczoru. Kiedy jego zachłanne, ciepłe
dłonie przesuwały się po moim drżącym ciele, muskając skórę. Westchnąłem cicho
do samego siebie, zagryzając wargę. Zacisnąłem usta, odruchowo naciągając niżej
koszulę.
Był w kuchni. Stał przodem do okna, jedynie w
samych spodniach z dresu, a z ruchów, jakie wykonywał wywnioskowałem, że pił
kawę. Przełknąłem ślinę, zerkając na stół. Poczułem ulgę, kiedy dostrzegłem na
nim dwa talerze pełne naleśników. Zebrałem się w sobie i wszedłem powoli do
kuchni z cichym „Dzień dobry”. Starałem się zamaskować grymas, kiedy siadałem
na (całe szczęście) miękkim krześle. Choi wpatrywał się we mnie tymi swoimi
ciemnymi, głębokimi tęczówkami. Poczułem, jak włosy na całym moim ciele się
jeżą, a ja mimowolnie zadrżałem. Oparł się biodrem o kant blatu kuchennego,
odstawiając kubek.
– Boli?
Spojrzałem na niego pytająco, jednak szybko sobie
uświadomiłem co miał na myśli. Zrobiło mi się niewyobrażalnie głupio, ale
kiwnąłem głową, na co tylko westchnął. Zacisnąłem palce na brzegu stołu, kiedy
Seung Hyun usiadł naprzeciwko. Widziałem w jego ruchach opanowanie, którym maskował
bezradność. Zerkałem na niego spod przydługiej grzywki zastanawiając się, czy
on też nie wie, jak się zachować. Krępowało mnie to. Zawsze byliśmy dobrymi
przyjaciółmi, już od dzieciństwa. Nigdy nie mieliśmy problemów z tym, by
zachowywać się swobodnie.
– Żałujesz? – Spytałem cicho, zagryzając dolną
wargę, choć tak naprawdę bałem się odpowiedzi. Usłyszenie stanowczego „Tak” po
tym, jak mnie wczoraj dotykał byłoby ciosem w samo serce. Zachowywał się tak,
jakby nie chciał mnie skrzywdzić tym, co robił, a nie jakby po prostu chciał
mnie przelecieć. Każde muśnięcie drżących ust było obezwładniające, a
niecierpliwe dłonie na moim ciele sprawiały, że pragnąłem czuć się tak zawsze.
To chyba znaczyło, że go lubię…
– Nie.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Przez chwilę spodziewałem
się, że się zaśmieje, jednak na jego twarzy wykwitł tylko subtelny, pełen
ciepła uśmiech, który dostrzegłem dopiero po chwili. Wypuściłem drżąco
powietrze nie wierząc w to, co usłyszałem. Nie żałował. Choi najwyraźniej
zrozumiał, nad czym tak myślę, ponieważ pochylił się w moją stronę.
– Chciałem tego od dawna. Sam nie wiem, co tak
naprawdę zmusiło mnie do tego kroku, ale nie żałuję. I nie będę żałował.
– Więc… – Zacząłem niepewnie, skubiąc zawzięcie
dolną wargę, aż pękła, a ja poczułem metaliczny posmak krwi. – To, co wczoraj
powiedziałeś… To była prawda?
Nie odpowiedział. Nie od razu, po prostu się
podniósł i zrobił coś, o co nigdy bym nikogo nie posądził. A przynajmniej nie
jego. Myślałem, że wiem o nim wszystko, jednak przez te kilka godzin wszystko
diametralnie się zmieniło. Trochę się bałem, że jednak robi sobie ze mnie
żarty, jednak w jego oczach widziałem coś innego. Pochylił się nade mną, przez
co odruchowo się odsunąłem. Spojrzał mi prosto w oczy, układając dłonie na
moich nagich kolanach. Zacisnąłem powieki, a chwilę po tym poczułem jego
szorstką dłoń na moim policzku. Dotykał mnie tak, jak poprzedniego wieczora,
może nawet z jeszcze większą niepewnością.
– Kocham cię, Ji Yong – szepnął, po czym moje serce
zamarło. Podobało mi się to… Tak bardzo, że zsunąłem się z krzesła, ignorując
ból tyłka, po czym objąłem go i zamknąłem mu usta pocałunkiem. Wyglądał na
zaskoczonego, nawet znów usiłował coś powiedzieć, jednak nie dałem dojść mu do
słowa. Po prostu go całowałem, a on się poddał, obejmując mnie ciasno w pasie.
– Nie przestawaj, Hyunnie – poprosiłem słabo,
opierając czoło na jego barku. Zaśmiał się cicho, wplatając palce w moje włosy.
Nie wiedziałem jeszcze, co sam do niego czułem, ale czy to było ważne? Miałem
tyle czasu, na odkrycie tego, a mój ideał z pewnością zamierzał mi w tym pomóc.
A przynajmniej taką miałem nadzieję.
Ojej, to było takie... urocze. TOP, taki fuj i ble, że pozwolił Jiyongowi na chwilę niepewności.
OdpowiedzUsuńCieszę, że powróciłyście z opowiadaniami i piękny szablon <3
Ach, cieszę się, że szablon Ci się podoba~! Kombinowałam nad nim, bo oczywiście pewna persona wprowadziła mnie w kompleksy i musiałam coś w sobie zmienić. 8D Pewnie niebawem znów coś napiszę, mam taką nadzieję, bo pomysły się kłębią!
Usuń~ Sarasil