27 lipca 2016

Adagio Sostenuto: Rozdział 7


Tytuł: Adagio Sostenuto
Paring: JongKey - szczypta OnKey
Gatunek: AU/fluff/romans/komedia/smut/angst
Część: 7/?

„Żadna godzina życia nie została zmarnowana, gdy się ją spędziło w siodle.”

Otworzyłem oczy czując narastający chłód. Nade mną pochylała się czyjaś twarz – ciemne oczy lśniły w porannym blasku, a między brwiami pojawiła bruzda świadcząca o tym, że chłopak miał zmarszczone brwi. Poderwałem się gwałtownie zaskoczony. Nie spodziewałem się takiej pobudki! Poczułem przeszywający ból w skroni po spotkaniu z głową intruza, a zaraz po tym rozległ się niezadowolony jęk, kiedy złapał się za nos.
- Ki Bum! Zwariowałeś?!
Odwróciłem się, masując czoło. Przede mną stał Jin Ki z wytrzeszczonymi oczyma pełnymi niedowierzania. Rozejrzałem się zdezorientowany. Na raz przypomniało mi się, dlaczego spędziłem noc na kozetce w gabinecie higienisty i momentalnie zapiekły mnie policzki. Boże, taki wstyd...
- Co ty tu robisz?! Dlaczego nie jesteś w pokoju? – Spytał, kiedy nadal milczałem. Odwrócił się do lustra chcąc sprawdzić, czy z jego twarzą wszystko w porządku. Przełknąłem ślinę rozkojarzony. Potarłem oczy i ziewnąłem potężnie, przeciągając się od razu.
- Min Ho miał gościa – wychrypiałem, spuszczając nogi na ziemię. To nie było tak do końca kłamstwo przecież… – A że w gabinecie było otwarte okno...
- Ki Bum, dlaczego nie przyszedłeś powiedzieć? – Spytał, kręcąc głową z politowaniem. Zrobiłem urażoną minę, ale nie odpowiedziałem. Spojrzałem tylko na swoje dłonie, ściągając rękawy bluzy. Drgnąłem na samą myśl, że muszę ją oddać Jong Hyunowi. To oznaczało spotkanie, a spotkanie rozmowę. Zagryzłem dolną wargę czując, jak dreszcze przechodzą przez moje ciało. Nadal miałem wrażenie, że czuję jego usta na swoich, jakby wypaliły tym pocałunkiem niewidzialny ślad. Ciągle miałem wrażenie, że mnie obejmuje, gładzi po włosach. Co z nim było nie tak? Byłem chłopakiem, do cholery! Jak mógł mnie POCAŁOWAĆ?!
- Słuchasz mnie? – Jin Ki westchnął zniecierpliwiony, pstrykając mi palcami przed nosem. Natychmiast oprzytomniałem, odpychając od siebie myśli o Jong Hyunie. Zrobiło mi się zimno, jakby wraz z nimi uleciało całe ciepło.
- T-Tak, cały czas – wydukałem, wciskając dłonie w kieszenie spodni. Wywrócił oczyma. Chyba nie miał zbyt dobrego humoru.
- Naprawdę, same problemy z tobą. Wystawię ci zwolnienie za pierwsze godziny, ale masz iść na dwie ostatnie. Rozumiemy się?
Pokiwałem tylko głową w milczeniu. Patrzyłem na niego, zakładając buty. Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułem ulgę. Może po prostu się martwił…? Potargał mi i tak zmierzwione włosy, nim zamknął okno, którym się tutaj wkradłem. Zanim usiadł przy biurku spojrzał jeszcze na mnie z taką miną, jakby sobie o czymś przypomniał.
- A właśnie, przywieźli Zeusa dzisiaj rano. Weterynarz mówił, że powinien odpocząć kilka dni od siodła. Po lekcjach możesz się z nim zobaczyć – dodał widząc, jak od razu zmierzam do drzwi. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego przez ramię. Pogroził mi palcem, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Bo ci nie napiszę zwolnienia.
Westchnąłem ciężko, wywróciłem oczyma, ale pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- Dobrze, mamo – burknąłem tylko, nim wyszedłem, chcąc się oporządzić i wziąć książki. Najchętniej olałbym to, co Jin Ki do mnie mówił, jednak miałem świadomość kłopotów, jakie bym na siebie sprowadził. W końcu kto w prestiżowej szkole cieszył się z wagarowiczów?

Szedłem z Woo Hyunem w stronę łazienki. Nie miałem pojęcia, o czym mi opowiadał. Chciałem jak najszybciej iść do Zeusa, ale mój przyjaciel miał pilną potrzebę uściśnięcia swojego drogiego przyjaciela, jaki skrupulatnie odwracał jego uwagę na ostatni niej lekcji. Czekałem na niego przy umywalkach, w między czasie spoglądając w lustro. Wyglądałem, jakby ktoś co najmniej wrzucił mnie pod pociąg, rozjechał walcem, a później do kompletu podeptał. Worki pod oczami świadczyły o niewyspaniu – na bladej twarzy wyjątkowo się odznaczały, co więcej w którymś momencie rozciąłem sobie zębami wargę, tylko nie wiedziałem, w którym.
- Już? – Burknąłem, kiedy wychodził z szerokim uśmiechem. Wyciągnął rękę w moją stronę, jakby chciał mnie poklepać po plecach, ale odskoczyłem od niego, jak oparzony. – A może byś się tak najpierw umył?! – Warknąłem, na co zrobił pytającą minę. Inteligencją nie grzeszył, to fakt.
- Zrobiłeś się strasznie drażliwy, wiesz? – Spojrzał na mnie z zawiedzioną miną. Zazgrzytałem zębami, mierząc go morderczym spojrzeniem.
- Przykro mi, że nie chcę mieć żadnego kontaktu, nawet pośredniego z twoim „kolegą”! – Warknąłem, kierując się w stronę drzwi. Może i miał rację. Może i byłem drażliwy, ale z drugiej strony odnosiłem wrażenie, że mam do tego pełne prawo. Martwiłem się o Zeusa, nie widziałem go od wczorajszego wieczora, a w dodatku nieustannie gryzło mnie to, co stało się później. Co prawda nie mówiłem Woo Hyunowi o tym… Incydencie w pokoju Jong Hyuna, ale nieustannie o tym myślałem. Ciężko przechodziło mi nazwanie tego wprost, nadal miałem wrażenie, że coś sobie ubzdurałem. To przecież było takie nieprawdopodobne. Obaj byliśmy chłopakami, nawet nie znaliśmy się za dobrze, bo większość czasu, jaki razem spędzaliśmy mijał nam na wzajemnym droczeniu się – czy raczej to Jong Hyun się ze mną droczył, wkurzał mnie, doprowadzał do szewskiej pasji, a ja kipiałem złością ku jego uciesze. Zastanawiałem się czy z nim o tym nie porozmawiać, kilka razy nawet chciałem podejść do niego na korytarzu, ale widząc, jak kręci się koło niego Se Kyung zmieniałem zdanie. Poza tym odnosiłem wrażenie, że mnie ignoruje. To dodatkowo sprawiało, że miałem mętlik w głowie. Może powinienem pójść tym śladem i sam zachowywać się, jakby nie istniał?
- Idziemy do stajni? – Spytał Woo Hyun, wycierając dłonie w spodnie.
- Tak, chcę zobaczyć Zeusa. I muszę porozmawiać z panem Parkiem – odpowiedziałem, naciskając na klamkę. Pchnąłem drzwi, ale ledwo to zrobiłem, uderzyły w coś z głuchym hukiem. Wypadłem na korytarz, szukając przeszkody, którą napotkało drewno. Wytrzeszczyłem oczy widząc Jong Hyuna, który trzymał się za nos. Miałem ochotę zaśmiać się histerycznie, ale gapiłem się tylko na niego, kiedy ze skrzywioną miną odsuwał dłoń, aby sprawdzić, czy nie ma na niej krwi. Woo Hyun za to się nie krępował. Zaczął rżeć jak idiota, klepiąc mnie po ramieniu. Nawet nie miałem ochoty w tym momencie go kopnąć, żeby przestał.
- O bracie, ty to masz wyczucie! – Zawył, tym samym ściągając na mnie uwagę osób, jakie znajdowały się w pobliżu. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Czy wszystkie najbardziej żenujące momenty musiały przypaść właśnie mnie?
- To było niechcący – burknąłem, łypiąc na Jong Hyuna.
- Jesteś zdolny do wszystkiego – stwierdził wyniośle, niemal z pretensją w głosie, co spowodowało, że nawet Woo Hyun się uciszył. Patrzył się na bruneta z rozdziawionymi ustami. Trudno było powiedzieć, kto był bardziej zaskoczony, on czy jednak ja.
- Jakbym robił to z premedytacją bardziej bym się postarał – warknąłem, kiedy dostrzegłem wyraz jego twarzy. Trudno było nadążyć za tym człowiekiem. Wczoraj całował mnie, jakbym miał mu się rozsypać w ramionach, a teraz patrzył wręcz z odrazą. W dużych, ciemnych oczach widziałem coś, czego nie potrafiłem dokładnie nazwać. Uczucia tlące się w lśniących tęczówkach balansowały na granicy wstrętu i rozczarowania, niechęci oraz frustracji, a bijąca od niego awersja jak i niesmak były wręcz wyczuwalne. Tylko czekać, aż zacznie mi wmawiać, że się na niego rzuciłem.
- Masz w tym wprawę – rzucił sucho, a ja zapragnąłem się na niego rzucić. Ale z pięściami. Co za palant. Teraz będziemy sobie wyrzucać? Naprawdę go nie rozumiałem. Miał jakieś rozdwojenie jaźni?
- Takiej twarzy już nic nie zaszkodzi – uciąłem lakonicznie, po czym bezceremonialnie go wyminąłem. Wypuściłem powietrze z płuc uświadamiając sobie, że od kilku chwil nie oddychałem. Zawsze tak było, kiedy się zdenerwowałem. Poczułem się urażony, chociaż nie chciałem się do tego przyznać. Nie znaczył dla mnie tyle, żebym się martwił jego zachowaniem, a jednak kuło mnie gdzieś w środku to, jak mnie potraktował. Nawet, jeśli był zły, że wczoraj wyszedłem nie musiał się tak zachowywać.
- Co mu się stało? – Spytał Woo Hyun, kiedy udało mu się mnie wreszcie dogonić. Wzruszyłem ramionami, ale nie odpowiedziałem. Byłem bardziej niż pewien, że jeśli się teraz odezwę, to wybuchnę. Kto mu dał do cholery prawo zachowywać się w taki sposób, jakby to była moja wina?!
Chłopak odwrócił się, jednak ja uparcie szedłem w jedynym słusznym kierunku. Dyszałem ciężko, dłonie wciskając w kieszenie spodni. Trzasnąłem drzwiami ze szkoły tak mocno, że nawet samozamykacz im nie pomógł. Objąłem się ramionami, gdy tylko poczułem chłodny wiatr. Pogoda postanowiła chyba wreszcie wziąć się za siebie, co nie napawało optymizmem naszych chłopców z drużyny piłkarskiej. Jeśli będą grali w deszczu na pewno się pochorują – to z kolei zmniejszało frekwencję na lekcjach, a więc i nauczyciele niezbyt się cieszyli, że październik kończył się takim akcentem.
Zwolniłem kroku, kiedy rozbolały mnie nogi. Odetchnąłem ciężko i rozluźniłem ramiona, jakie do tej pory cały czas pozostawały spięte. Miałem dosyć, naprawdę. Odkąd pojawiłem się w tej szkole ciągle coś było nie tak. I zazwyczaj wszystko kręciło się wokół jednej osoby. Już nawet Min Ho nie dawał mi tak popalić, a ciągle mi dokuczał albo próbował w ten czy inny sposób zemścić się na mnie za to, że został wykluczony z rozgrywek piłkarskich.
- Jong Hyun jest dziwny – powiedział nagle Woo Hyun, a ja spojrzałem na niego, jak na kosmitę.
- Teraz dopiero to odkryłeś, Sherlocku? – Zadrwiłem, co spotkało się z kolejną, pełną urazy miną. Westchnąłem ciężko, wchodząc do stajni. Od razu poczułem ten charakterystyczny zapach, co pomogło mi się nieco rozluźnić. – Jak ja to mówiłem, to mi nie wierzyłeś.
-  Bo wcześniej się tak nie zachowywał – zaczął się usprawiedliwiać, na co wywróciłem oczyma z politowaniem. Jasne. Odkąd go znam, zachowuje się, jakby jednocześnie miał okres, był w ciąży, przechodził kryzys wieku średniego i menopauzę. – Nie był zbyt towarzyski, zawsze był indywidualistą, ale kiedy z kimś rozmawiał nie był taki… chamski. Nawet, jak miał zły dzień. Coś ty mu zrobił? – Spojrzał na mnie z podejrzliwą miną, a ja omal nie zachłysnąłem się śliną. Spokojnie, Ki Bum. Przecież niczego się nie domyśli.
- Wyglądam, jakbym mu coś zrobił? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie mając nadzieję, że dostatecznie wymijająco. Woo Hyun uniósł brwi z powątpiewaniem i skrzyżował przedramiona na piersi.
- Myślisz, że nie widziałem, jak cię wczoraj wytargał stąd po tym, co się stało Zeusowi?
- A co to ma do rzeczy? – Zmrużyłem podejrzliwie oczy, podchodząc do boksu. Miękkie chrapy trąciły mnie w policzek, a ja wyciągnąłem dłoń, aby pogłaskać zwierzę po łbie. Woo Hyun patrzył na mnie wyczekująco. Westchnąłem ciężko, wzruszając ramionami. – Nie wiem, co go ugryzło, daj mi spokój. Skąd mam wiedzieć, co siedzi w jego głowie? Wyglądam na jasnowidza?
- Nie, masz winę wypisaną na twarzy – odpowiedział niemal od razu. Nie spojrzałem na niego, wyjąłem za to garść miętówek, jakie Zeus chętnie pochłonął. Wyglądał znacznie lepiej. Poczułem ogromną ulgę, aż zrobiło mi się słabo, przez co zaczęło mi szumieć w uszach, a obraz na chwilę się rozmył. Szybko doszedłem do siebie, ale musiałem podeprzeć się ręką o drzwi boksu. Łypnąłem na Woo Hyuna, który odchrząknął znacząco, ewidentnie domagając się wyjaśnień.
- Co ci mam niby powiedzieć? Że się z nim całowałem? – Warknąłem, zanim zdążyłem się powstrzymać. Parsknął śmiechem, po czym popatrzył na mnie ze współczuciem.
- Daj spokój, nie jestem aż tak naiwny. To byłaby najgorsza wymówka. Ale przyjacielowi mógłbyś powiedzieć, o co chodzi – dodał, robiąc urażoną minę. Nie miałem pojęcia czy tylko udawał głupka, czy może naprawdę był takim idiotą, ale zdecydowanie byłem mu za to wdzięczny. Pewnie uwierzyłby w najgłupsze kłamstwo, jakie bym wymyślił. Załamałem ręce, wchodząc do boksu. Złapałem za szczotkę, żeby móc wyszczotkować ogiera, który zdążył już zjeść cukierki pudrowe i zaczął się niecierpliwić. Skutkowało to tym, że szarpał mnie za włosy swoimi zębiskami – nie podobał mu się czarny kolor, a ja się wcale nie dziwiłem. Przywykł do blondu.
- Przecież ci mówię, że nie wiem, o co mu chodzi – jęknąłem, widząc upór na jego twarzy. – Jakbym wiedział, to by mnie to tak nie wkurzyło! Zachowuje się jak palant, a ja nie mam pojęcia, co mu niby zrobiłem.
Przez chwilę patrzył na mnie podejrzliwie, ale ostatecznie dał za wygraną. Niezmiernie mnie to ucieszyło, nie zamierzałem ciągnąć dłużej tej głupiej dyskusji, jak również nie chciałem myśleć już o Jong Hyunie. Miałem go dosyć.
Wyszczotkowałem Zeusa, jaki mrużył swoje wielkie ślepia z zadowolenia, kiedy masowałem plastikową szczotką jego łopatki i grzbiet. Kręcił się, kiedy zsuwałem miękką na brzuch, a w pewnym momencie wepchnął mnie na wiadro, co bardzo rozbawiło Woo Hyuna. Dosyć szybko się ulotnił, żeby zajrzeć do swojego pinto. Nie mogłem powiedzieć, by mi się to spodobało. Zostałem sam ze swoimi myślami, a to skutkowało tym, że co rusz uciekały w jednym kierunku. Starałem się skupić na szczotkowaniu, chociaż nie pomagało to jakoś wybitnie. Wreszcie zmuszony byłem pogodzić się z tym, że nie tak trudno było przestać myśleć o Jong Hyunie. I to nie dlatego, że mi się podobał, skąd – nękało mnie jego zachowanie. Nie lubiłem bardzo takich sytuacji. Kiedy nie wiedziałem, o co chodzi. Przeprosiłbym go nawet, ale pojęcia nie miałem, o co się tak rzucał! O to, że wyszedłem? Chyba nie spodziewał się, że spędzę z nim po tym noc w jednym pokoju? Może dla niego całowanie się z osobą tej samej płci było normalne, ale ja dotąd byłem święcie przekonany, że wolę dziewczyny. I raczej wątpiłem, żeby miało to się zmienić. To było… niemoralne.
Westchnąłem ciężko, przytulając się do szyi ogiera. Naprawdę miałem dosyć tego wszystkiego. Bolał mnie brzuch, chociaż na pewno przez to, że nie jadłem dzisiaj jeszcze nic rozsądnego. Dlatego też wyszedłem z boksu, przeciągając się. Zastałe kości jęknęły cicho, a ja skrzywiłem się czując, jak kolejne kręgi strzykają w ten osobliwy sposób. Poczekałem na Woo Hyuna, który zaraz do mnie dołączył, cały mokry. Najwyraźniej nie tylko mnie się dzisiaj oberwało.
Bez zbędnych ceregieli skierowaliśmy się w stronę szkoły. W oddali widziałem grupkę Se Kyung, dlatego starałem się ją ominąć zwłaszcza, że nas nie widziała, zbyt zajęta opowiadaniem czegoś swoim koleżankom. Niespecjalnie interesowało mnie to, o czym tak zawzięcie nadaje, niemniej musiało to być dla niej coś wyjątkowo pasjonującego, bo aż poczerwieniała z wysiłku, jaki wkładała w mówienie. Mimo to wolałbym nie ściągać jej uwagi. Miałem dosyć wrażeń, jak na jeden dzień, a nawet całe stulecie. Wolałem sobie nie dokładać spotkania z tą poczwarą. Od jakiegoś czasu była niewiarygodnie złośliwa. Nie byłem pewien, dlaczego, jednak mogłem przypuszczać, że oczywiście chodziło o Jong Hyuna. Przecież moje życie od miesiąca krążyło tylko wokół tego palanta. Nie było tajemnicą dla mnie i dla wszystkich dookoła, że dziewczyna niezbyt była zadowolona z mojego udziału w występie na dniach otwartych. Sam nie miałem na to zbyt wielkiego wpływu, ale przyłapałem ją, jak usiłowała przekonać naszego trenera, że kompletnie się do tego nie nadaję. To było tak żałosne, że wybuchnąłem wtedy tylko pogardliwym śmiechem zostawiając ją zdziwioną, kiedy ją zbył.
- Ki Bum? – Usłyszałem ściszony głos Woo Hyuna, kiedy złapał mnie za tył marynarki i zatrzymał za dwiema wielkimi tujami. – Mnie się zdaje, czy ona mówi o Zeusie?
Zmarszczyłem brwi, ale spojrzałem pomiędzy igłami. Byliśmy na tyle blisko, że bez większego trudu można było dosłyszeć, co takiego Se Kyung przekazywała koleżankom. W pierwszej chwili chciałem westchnąć i odejść uznając, że mój przyjaciel ma jakieś urojenia, ale szybko napiąłem całe ciało, kiedy dosłyszałem słowo „arab”. Zeus był jedynym arabem w tej stajni. Spojrzałem na chłopaka, który zachęcił mnie skinieniem głowy. Przykucnęliśmy pomiędzy iglakami, nadstawiając uszu.
- Szkoda, że nie widziałam jego miny – w głosie dziewczyny pobrzmiewała drwiąca nuta, zmieszana z żalem. Jedna z jej koleżanek, którą kojarzyłem tylko z widzenia zaśmiała się sztucznie.
- To sprytne – rzuciła z uznaniem, tym samym na pewno podbijając samoocenę tej wywłoki. – Naprawdę nie wiem, dlaczego Jong Hyun tak się uparł, żeby ten pedałek brał udział w ujeżdżeniu. Zupełnie się do tego nie nadaje, nie potrafi zapanować nad koniem.
- A jak myślisz, dlaczego to zrobiłam? – Spytała retorycznie. Gdybym był na miejscu jej koleżanki poczułbym się urażony. Politowanie sączyło się z jej głosu i byłem pewien, że niejednokrotnie wytknęła „przyjaciółce” jej głupotę. Jakby sama była mądrzejsza. Nie musiałem patrzyć, by wiedzieć, co myślała. – Liczyłam na to, że ten muł zostanie tam trochę dłużej…
Zacisnąłem szczęki czując, jak narasta we mnie złość. A więc to tak? Se Kyung wszystko ukartowała? Ani przez chwilę bym nie pomyślał, że ktokolwiek mógł być winien tej kolce czy co to tam w końcu było. A już w szczególności, jeśli była to osoba, która sama miała swojego konia i wiedziała, co znaczy tego typu dolegliwość. To trzeba było po prostu nie mieć serca. Woo Hyun złapał mnie za ramię, najwyraźniej chcąc mnie uspokoić. Odetchnąłem i zamknąłem oczy, żeby przypadkiem nie wybuchnąć.
- Nie masz wyrzutów sumienia? – Ten trochę niepewny głos rozpoznałem od razu. Wcześniej jej nie widziałem, ale z Tae Yeon znałem się bardzo dobrze, trudno więc było, żebym się nie domyślił, kto zadał to pytanie. Spotkało się z pogardliwym prychnięciem, co tylko wzmogło we mnie złość.
- Przecież nic mu się nie stało. Mówisz tak, jakbym mu trutkę jakąś podała.
- Wiesz, że kolka może się skończyć śmiercią – dziewczyna brzmiała tak, jakby wyjątkowo zawiodła się na przyjaciółce, co szczerze nawet mnie nie zdziwiło. I tak od dłuższego czasu trzymała się z Woo Hyunem i ze mną pomimo, że nadal niezbyt lubiła się z moim przyjacielem. Była normalna w porównaniu do tamtej płytkiej grupki pustaków, które myślały tylko o tym, żeby nadstawić się Jong Hyunowi, który to z kolei miał je głęboko gdzieś. Ostatnio coraz bardziej dawał im to do zrozumienia, a ja widząc każdego kosza, jakiego dostawała Se Kyung śmiałem się w duchu usatysfakcjonowany. Mimo to nawet ja nie podejrzewałbym, że jest zdolna do czegoś takiego.
- Nic mu się nie stało, nie przesadzaj. A nawet jeśli, to co? To tylko głupie zwierzę, a ty bronisz go, jakby co najmniej był zbawcą. Nagle obchodzi cię jakiś muł?
Wypadłem zza krzaków czując, jak wzbiera we mnie furia. W kilku susach doskoczyłem do niewielkiej grupki. Kilka par wytrzeszczonych oczu spojrzały na mnie wyraźnie nie spodziewając się takiego występu. Musiałem wyglądać naprawdę przerażająco, bo wszystkie dziewczyny rozstąpiły się, jak morze Czerwone przed Mojżeszem. Czułem, jak palą mnie ze złości policzki i dałbym sobie rękę uciąć, że uszami szła mi para. Serce zaczęło tłuc się w piersi pod wpływem adrenaliny, jaka niespodziewanie zawrzała w moich żyłach doprowadzając krew do stanu wzburzenia.
Se Kyung siedziała na ogrodzeniu i wpatrywała się we mnie zaskoczona, kiedy ja do niej doskakiwałem. Złapałem za przód jej koszuli, po czym szarpnąłem, stawiając do pionu. Gdyby nie to, że trzymałem ją za fraki spadłaby z płotu, co wcale nie było takim złym pomysłem.
- Ty szmato – wysyczałem, patrząc na nią z góry. Pisnęła przerażona, jak nadepnięta gumowa mysz, ale nie przejąłem się tym. Szarpnąłem nią po raz kolejny, przez co zatrzęsła się, szczękając zębami. – Jesteś najgorszą wywłoką, jaką w życiu spotkałem. Masz prawo mścić się na mnie, ale Zeus nic ci nie zrobił!
- Zostaw ją, jesteś nienormalny! – Jedna z dziewczyn chwyciła mnie za nadgarstek. Odtrąciłem ją z taką siłą, że zachwiała się, wpatrując we mnie, jak w szaleńca. Musiałem przypominać szarżującego byka.
- Ki Bum, daj spokój – Woo Hyun niepewnie złapał mnie za ramię, ale zmierzyłem tylko go wściekłym spojrzeniem, zaciskając mocniej palce na białej koszuli. Czułem, jak Se Kyung wierzga w powietrzu nogami, kopiąc mnie po kostkach, a później zaczyna machać tymi krzywymi rączkami, próbując się wyrwać. – Chcesz mieć problemy przez kogoś takiego, jak ona?!
- Mam gdzieś, co powiedzą nauczyciele.
Strąciłem jego dłoń ze swojego ramienia. W tej chwili myślałem tylko o tym, żeby przetrzeć bruk tą wytapetowaną mordą. Mama mnie uczyła, że kobiety należy szanować i być dla nich dobrymi, bo fizycznie są słabsze od mężczyzn. Niemniej patrząc w oczy Se Kyung myślałem tylko o tym, co zrobić, żeby jej się odpłacić. Samosąd mógł się skończyć dla mnie niezbyt dobrze – nie zwracałem jednak na to nawet najmniejszej uwagi.
- Przestań, nawet ona nie jest tego warta! Zawieszą cię! – Zawołał, robiąc przerażoną minę. Najwyraźniej obawiał się, że ją pobiję, co takie dalekie od prawdy nie było. Naprawdę był to w tej chwili szczyt moich marzeń – wysłać ją do kostnicy w kilku częściach tak, żeby nawet po uzębieniu nie mogli zidentyfikować.
- Zamierzam zagrać Sonatę Księżycową na jej zębach – wycedziłem, nie spuszczając wzroku z twarzy dziewczyny. Momentalnie pobladła, przez co wyglądała komicznie z tym swoim podkładem i różem na policzkach. – I naprawdę w tym momencie najmniej mnie obchodzi, co powie dyrektor.
- Ee, Ki Bum…? – Usłyszałem, jak Woo Hyun się jąka. Odwróciłem się w jego stronę wściekły, szarpiąc dziewczyną tak mocno, że rozległ się trzask pękających szwów.
- CO?! – Wrzasnąłem, spoglądając na przyjaciela, który tylko zerknął w bok. Przełknąłem ślinę dostrzegając, że nie jesteśmy sami. Zmierzyłem nieproszonego gościa wrogim spojrzeniem, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Więc niepotrzebnie staram się ci pomóc? – Jong Hyun uniósł swoje brwi ze stoickim spokojem. Ciekawe, od jak dawna tu był… Woo Hyun mógł mnie uprzedzić!
- O ile pamiętam, o nic cię nie prosiłem – powiedziałem chłodno. Se Kyung chciała skorzystać z okazji i czmychnąć. Wyrwała mi się, ale podstawiłem jej nogę, przez co rozłożyła się na bruku, zdzierając sobie kolana. Załkała, spoglądając na swoje nogi. Jej policzki były suche pomimo, że pociągała nosem. Zagryzła wargę, która nagle zaczęła drżeć i skuliła się w taki sposób, jakbym co najmniej ją zgwałcił. Próbowała nastawić Jong Hyuna przeciwko mnie i zagrać napastowane niewiniątko.
- Jesteś chory! – Załkała, patrząc na mnie pełnym przerażenia wzrokiem.
- Ja? Ja jestem chory?! – Wystartowałem do niej, chcąc się na nią rzucić. Odskoczyła z piskiem, a ja poczułem, jak długie palce zaciskają się na moich ramionach. Zacząłem się szarpać i wrzeszczeć nie przejmując się tym, że zwracam na siebie uwagę osób, przechodzących nieopodal. – Ty dwulicowa gnido! Wyschnięty kozi bobku, ty krowi placku! Jak cię dorwę, to Laleczka Chucky będzie przy tobie Miss America!
- Ki Bum, do cholery, uspokój się! – Warknął Jong Hyun, szarpiąc się ze mną. Adrenalina w moich żyłach wzrastała, skutecznie utrudniając mu zapanowanie nade mną. Spojrzałem na niego wściekły, tym razem swoją złość przenosząc na niego.
- Uspokój się?! Wiesz co ta świnia na szczudłach zrobiła?! Pochwaliła ci się?! To przez nią Zeus wylądował u weterynarza! MÓDL SIĘ, ŻEBYŚ NIE OBUDZIŁA SIĘ JUTRO Z TWARZĄ JOCKERA!
- Przestań już! – Poczułem, jak chłopak mnie obraca przodem do siebie. Potrząsnął mną mocno i westchnął zmęczony. Nie czekał na moją odpowiedź. Spojrzał na dziewczynę, przy której kucały jej koleżanki wciągnięte w gierkę o tytule „Wzbudzić litość w Kim Jong Hyunie i nastawić go przeciwko Ki Bumowi”. Osobiście wątpiłem, żeby brunet się na to nabrał, ale… Mogłem się spodziewać po nim wszystkiego. Dzisiaj dał mi to do zrozumienia. Wyszarpałem się z jego uścisku, obdarzając go wściekłym spojrzeniem. Woo Hyun wpatrywał się we mnie zbyt zszokowany, żeby powiedzieć cokolwiek. Bądź co bądź od tej strony mnie nie znał. Miałem sporo cierpliwości i trudno było sprawić, żebym wpadł w szał. Nie było to jednak niemożliwe.
-To prawda? – Jong Hyun spojrzał na Se Kyung, która wycisnęła z siebie kilka łez. Pokręciła od razu głową, chlipiąc cichutko pod nosem.
- N-Nie! Oppa… Przecież w-wiesz, że nie zrobiłabym czegoś t-takiego! – Wyjąkała, patrząc na niego zbolałym wzrokiem. Zupełnie, jakby bardzo bolało ją to, że jej nie wierzy. Wyglądała całkiem przekonująco. Już nie raz przekonałem się, jak dobrą aktorką potrafiła być. Zacząłem się martwić, że jednak chłopak jej ulegnie. Ja wiedziałem, że tylko stara się coś ugrać, bo słyszałem, jak się przechwalała. Jednak Jong Hyun, chociaż nie był głupi – aż tak – nie wiedział, co się działo.
- Przestań się mazać, nie jesteś w przedszkolu – prychnął z politowaniem, krzyżując ręce na szerokiej klatce piersiowej. Ogromny głaz z napisem „ulga” spadł z serca na dno mojego żołądka. Zrobiło mi się słabo, przez co zachwiałem się lekko. Woo Hyun złapał mnie za ramię, a ja tylko skinąłem mu głową. – Poza tym nie działa to na mnie, więc z łaski swojej skończ odstawiać tą szopkę. To żałosne. Zachowujesz się jak rozpieszczona smarkula, kiedy w końcu dojrzejesz? Jak ktoś ci zrobi dziecko zanim szkołę skończysz?
Wymieniłem z Woo Hyunem pełne niedowierzania spojrzenia. Tae Yeon zaniemówiła, a pozostałe koleżanki Se Kyung westchnęły oburzone, mrucząc do siebie coś niezrozumiałego. Z kolei sama zainteresowana najwyraźniej nie zamierzała tak łatwo dać za wygraną. Wytarła rękawem oczy, rozmazując eyeliner i tusz. Wyglądała tak śmiesznie, że gdyby nie sytuacja, w jakiej się znajdowaliśmy najprawdopodobniej teraz składałbym się przed wszystkimi w pół. Siedziała na chodniku jak siedem nieszczęść i symulowała. Byłoby mi jej szkoda, ale w moich oczach przegrała wszystko.
- Oppa, jak możesz… – Szepnęła i poderwała głowę z taką rozpaczą, że nawet ja prawie jej uwierzyłem. – Słyszysz, o co ten dziwak mnie oskarża?! Jak mogłabym zrobić coś takiego? Myślisz, że nie mam serca?
Nie odpowiedział od razu. Zamknął tylko oczy, podchodząc kilka kroków. Jedna z dziewczyn pomogła jej w końcu wstać i zaczęły doprowadzać jej ubrania do porządku. Niecierpliwiłem się, bo nudziło mnie to przedstawienie, ale cierpliwie czekałem, gotów rzucić się na nią, gdyby jednak Jong Hyun zmiękł.
- Och, przestań się popisywać! – Tae Yeon nie wytrzymała. Wszystkie oczy skierowały się na nią, podczas gdy ona nie odwracała pełnego pogardy wzroku od Se Kyung. Mogłem przysiąc, że widziałem na jej twarzy gniew i coś mi się wydawało, że moja przyjaciółka nie będzie miała teraz lekkiego życia. Narobiła sobie wrogów. – Sama przed chwilą się chwaliłaś, jak to urządziłaś Zeusa, a teraz się wszystkiego wypierasz? Myślisz, że wszyscy są tacy głupi, jak te trzy i będą ci nadskakiwać, bo masz bogatego tatusia?
- Czyli Ki Bum mówi prawdę? – Brunet zacisnął usta w wąską kreskę. Na jego twarzy malowało się głębokie rozczarowanie, a ja wcale się temu nie dziwiłem. Pomimo, że nie lubiłem tej dziewczyny, to jednak sam poczułem się zawiedziony tym zachowaniem. W tym sporcie, jak w każdym innym zresztą, wszyscy ze sobą rywalizowali. Zdarzały się różne sytuacje, ale żeby chcieć się kogoś pozbyć w taki sposób? – Jesteś zawieszona – oświadczył, a w wielkich, załzawionych oczach pojawiły się teraz prawdziwe, niewymuszone łzy. – Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek w mojej grupie stosował brudne zagrywki w stosunku do innego jej członka.
- Nie możesz mi tego zrobić! – Wykrzyknęła oburzona, czerwieniejąc ze złości. – Nie masz prawa, nie ty o tym decydujesz!
- Owszem, mogę i dobrze sobie zdajesz z tego sprawę – na pełnych ustach chłopaka wykwitł drwiący uśmieszek. Zadrżałem widząc wyraz jego twarzy. W tej chwili wyglądał przerażająco, ale miał rację. Pan Park nie podejmował żadnej decyzji bez uzgodnienia jej z Jong Hyunem i co brunet powiedział, to było święte. Dziwne, ale prawdziwe. – Ki Bum cię zastąpi podczas grupowego występu. Możesz być z siebie dumna, bo odniosłaś zupełnie odwrotny skutek od zamierzonego.
Wydała z siebie nieartykułowany dźwięk, świadczący o wściekłości, w jaką wpadła. Mogłem narzekać na zachowanie tego palanta, ale jedno trzeba mu było przyznać – pochopnie nie osądzał i był sprawiedliwy. Cóż, nie równoważyło to jego złych cech, więc i tak go nie lubiłem.
- To tylko głupie zwierzę! Dlaczego wszyscy się tak nim przejmują? Każdego konia można zastąpić!
Rozległ się głośny plask, kiedy dłoń Jong Hyuna uderzyła w policzek Se Kyung, na której wszystkie kosmetyki zdążyły się już zmieszać i rozmazać. Dosłownie i w przenośni opadła mi szczęka, Tae Yeon zasłoniła usta, a jej byłe koleżanki wydały z siebie serię bojowych okrzyków, które na nikim nie robiły żadnego wrażenia. Policzek dziewczyny zrobił się czerwony, co świadczyło o tym, że uderzenie wcale takie lekkie nie było.
- Bolało cię? – Spytał retorycznie, ale nie czekał na odpowiedź. Dobrze wiedział, jak było, postarał się o to. – Więc wyobraź sobie, że Zeusa też boli. Jeśli takie masz podejście do tych zwierząt możesz być pewna, że daleko nie zajdziesz. Już ja się o to postaram. I zadbam o to, żeby Alcest trafił w lepsze ręce niż twoje. Chcesz tego? – Pokręciła gwałtownie głową, odsuwając się o kilka kroków. Nie odzywała się, zbyt zaskoczona tym, co zrobił. Nie tylko ona była w szoku. No proszę, dzień pełen niespodzianek. Co jeszcze się wydarzy? Może nasz profesor od matematyki stwierdzi, że jego powołaniem jest balet?
Se Kyung szybko się pozbierała i uciekła z płaczem w towarzystwie swoich koleżanek. Patrzyłem na Jong Hyuna, który przez chwilę tylko oddychał głęboko zupełnie tak, jakby miał dosyć zachowania grupy niesfornych dzieci. W końcu przeczesał palcami włosy i odwrócił się do mnie z wyraźną niechęcią.
- Od poniedziałku widzę cię na treningach. Radzę ci wykorzystać tą szansę, bo drugiej nie dostaniesz. I na przyszłość panuj nad sobą – powiedział chłodno. Zmarszczyłem gniewnie brwi zastanawiając się, jak to możliwe, że moja sympatia do niego mogła tak szybko wzrastać i opadać. Przez niego byłem niestabilny emocjonalnie.
- Jasne – burknąłem, ale już mnie nie słuchał. Szedł w kierunku szkoły, najprawdopodobniej prosto na kolację. Mnie się już jeść nie chciało, szybko mi przeszło przez tą sytuację. Teraz, kiedy adrenalina opadła poczułem się zmęczony. Nie zamierzałem jednak zaprzepaścić okazji. Poczułem nagły przypływ odwagi i pomimo wyczerpania powiedziałem Woo Hyunowi, że zaraz do niego przyjdę, po czym popędziłem za chłopakiem mając już naprawdę dosyć. Ile można się dąsać? Dopadłem do niego całkiem szybko, oddychając ciężej.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć, o co ci chodzi? – Spytałem, zaciskając palce na jego nadgarstku, żeby do głowy mu nie przyszło przypadkiem odejść, zanim skończę. – Od rana zachowujesz się jak dupek, jesteś chamski i mnie unikasz. Co takiego zrobiłem, że traktujesz mnie jak zło konieczne?
Uniósł brwi, a ja miałem ochotę walnąć go w nos. Jak ten człowiek mnie wkurzał samą swoją twarzą! Wywrócił oczyma, co wcale nie obudziło we mnie miłości do niego, ale zdusiłem to w sobie, licząc od dziesięciu w dół. Zabiję go kiedyś, słowo.
- Nic nie zrobiłeś, więc w czym problem?
- To ja się pytam! Wczoraj się do mnie przyssałeś, jak glonojad, a teraz traktujesz, jak powietrze. Jesteś zły, że wyszedłem? – Spytałem, korzystając z przypływu odwagi. Byłem pewien, że jeszcze chwila, a stchórzę i ucieknę.
Jong Hyun westchnął cierpiętniczo. Przez chwilę milczał, wpatrując się tylko we mnie zmęczonym wzrokiem. Nie ruszało mnie to, ani trochę.  W dalszym ciągu nękało mnie to, co się właśnie stało. Miałem wyrzuty sumienia, bo jakby na to nie spojrzeć to przeze mnie Zeus wylądował u weterynarza. Uniosłem brwi, robiąc ponaglającą minę. Wywrócił oczyma i wcisnął dłonie w kieszenie spodni.
- A jak myślisz? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, wprawiając mnie w konsternację. Nie dał mi jednak spróbować się odezwać. – Jestem zawiedziony. Ale czego innego miałem się spodziewać? Na pewno nie tego, że się na mnie rzucisz z szerokim uśmiechem.
Przełknąłem ślinę. Miałem ochotę go przeprosić, tylko dlaczego, skoro przecież nic nie zrobiłem? Dlaczego czułem się winny? Wbiłem spojrzenie w chodnik, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Życie powinno być prostsze.
- Nie dziw mi się… Nie spodziewałem się, że mnie pocałujesz – mruknąłem, rozglądając się dookoła chcąc sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje. – Wiesz, zwykle koledzy się tak nie zachowują.
- Wiem. Dlatego nie musisz się martwić, więcej tego nie zrobię – uciął chłodno, patrząc na mnie z góry.
- Słucham? – Wymsknęło mi się, zanim zdążyłem się powstrzymać.
- Nie zrobię tego więcej. Nie powinienem też robić tego wczoraj. To było niepoprawne, a ty nie wyglądałeś na zadowolonego. Dałeś mi to do zrozumienia.
Otworzyłem usta, żeby zaprzeczyć, ale szybko je zamknąłem. Drgnąłem lekko, zagryzając mocno dolną wargę. Dlaczego poczułem zawód gdzieś w głębi słysząc te słowa? Czy to by znaczyło, że mi się podobało…? To nie było możliwe. Nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. To była najbardziej nieprawdopodobna rzecz. Całowałem się z Jong Hyunem i mi się podobało? Nie, na pewno nie.
- Jeszcze coś? Chciałbym pójść na kolację.

- Nie – burknąłem bardziej sam do siebie, niż do niego. Odetchnąłem cicho, kiedy Jong Hyun odchodził, mierzwiąc swoje włosy. Patrzyłem za nim gorączkowo przekonując samego siebie do tego, że jest mi to obojętne. Mimo tego gdzieś w głębi wiedziałem, że nieudolnie próbowałem się oszukać bojąc się tego, co zacząłem czuć.

~***~

2 komentarze:

  1. Okej przyznaję, że stalczyłam twojego twittera przez dwa dni zanim wstawiłaś rozdział bo zastanawiałam się co z adagio. A tu nagle wchodzę sobie na tt i nagle widzę 47s temu... yasssss ^^
    "No proszę, dzień pełen niespodzianek." No proszę, rozdział pełen niespodzianek. Domyślałam się co prawda, że Jong będzie robił za dupka, no ale i tak. Grr xD
    Oczywiście wspominałam już, że kocham Twoje dialogi, no ale muszę to powtórzyć XD
    Największą niespodzianką była dla mnie ta scena z tą laską Sekyung. Po pierwsze zaskoczona byłam że zrobiła coś Zeusowi. No ja nie miałabym serca czegoś takiego zrobić, no bo jak dla konia jak jak jak. Nie spodziewałam sie również że Key aż tak się na nią rzuci XDD "Zamierzam zagrać Sonatę Księżycową na jej zębach" <3 kocham XD No to że Jonghyun tam się pojawi było do przewidzenia XD Cieszyłam się, że jej nie uwierzył, ale to że jej z liścia wyjechał to jest moja fav sceną w tym rozdziale. W sumie za takie słowa zrobiłabym to samo XD
    Woah. No. Mam jakąś słabą wenę na komentowanie XD Nie mniej rozdział mi się podobał i będę czekała z niecierpliwością na kontynuację, czyli na fazę rozmyślań i burzy w łepetynie Kibuma XD
    Powodzonka
    Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to nie wiem czy się obawiać presji pisarskiej czy jednak cieszyć, ale chyba to drugie. No to ten, miło mi! 8D
      Na jego miejscu sama bym się tak zachowywała, w końcu jakby na to nie spojrzeć Key go odrzucił, czy raczej JJong mógł to tak odebrać, a więc nieporozumienia kwitną.
      W sumie? Sama byłam zaskoczona. 8D Se Kyung to cóż... chyba nie muszę powtarzać tych epitetów, jakimi uraczył ją Ki Bum, więc można było się spodziewać, że zechce namieszać. Ech, no było do przewidzenia, fakt. XD To jedyna przewidywalność, jaką jestem w stanie zaakceptować, ale może lepiej nie będę mówić dlaczego, bo jeszcze zaspoileruję, a wolę nie. XD Tego miało tutaj akurat nie być... To tak jakoś przy okazji...
      Każdy komentarz mnie cieszy. ♥ A Twoje zawsze są takie pozytywne. 8D Burza to będzie, sztorm prawdziwy. Albo i nie. ~

      Usuń