Obrócił się od ekranu laptopa, spoglądając na starszego ze znużoną
miną. Trzymał w ręku jasnozieloną koszulę, na której widniała plama jakby z
kurzu oraz jakiegoś sosu.
– Słucham? – Mruknął bez szczególnego zainteresowania, bębniąc wyczekująco
palcami o blat. Chińczyk przełknął ślinę, starając się zachować spokój.
– Co się stało z tą koszulą? – Spytał cicho, niemal ledwo poruszając
ustami, wbijając w niego uważne spojrzenie lśniących oczu.
Chłopak wzruszył nonszalancko ramionami, wyciągając się niedbale na
fotelu. Ten tylko zgrzytnął cicho, kiedy siedzący na nim Maknae obrócił się w
stronę Zhou Mi’ego.
– Coś mi się wylało – machnął lekceważąco ręką.
– To była nowa koszula! – Warknął, podchodząc do niego z furią w
oczach.
– Nic nie warta szmata –
stwierdził tonem znawcy, mrużąc nieco oczy. – Świetnie zbiera kurz z monitora.
– To moja koszula! – Krzyknął,
tupiąc przy tym ze złości nogą. – Ja twoich rzeczy nie dotykam!
Ten tylko prychnął cicho, na powrót wracając do komputera. Jakoś nie
przejmował się skrawkiem mało istotnego materiału, kiedy tracił jednostki. Chłopak
najwyraźniej nie chciał dać za wygraną, ponieważ rzucił koszulę na biurko i
zatrzasnął z hukiem laptopa. Kyu Hyun podskoczył zaskoczony na krześle,
wpatrując się z przerażeniem na swój komputer. Wbił intensywne spojrzenie
ciemnych oczu prosto w mleczno czekoladowe, lśniące tęczówki . Jego serce
momentalnie zmiękło, kiedy dostrzegł w oczach chłopaka… Smutek? Tak, to było
dobre określenie. Nie wiedział skąd się wziął. Czyżby naprawdę Zhou Mi’emu tak
zależało na tej koszuli? Przypuszczał, że on sam zrobiłby awanturę o komputer,
jednak ostatecznie musiałby się pogodzić z jego stratą. Nie odpuściłby sobie
tych wszystkich kąśliwych uwag, ani nawet „drobnych” zadość uczynień, jednak to
nie było podobne do jego przyjaciela. Znał go na tyle by wiedzieć, że coś jest
na rzeczy.
– Mimi… – Zaczął cicho, układając dłonie na ramionach Chińczyka. – To
tylko koszula. Kupisz sobie nową.
Wbił wzrok w podłogę, milcząc przez dłuższą chwilę. Wyglądał, jakby walczył
z samym sobą, chociaż Kyu Hyun jeszcze nie wiedział, dlaczego. Zamierzał jednak
się dowiedzieć.
– O co chodzi?
– O nic… – Mruknął cicho, odsuwając się od niego. Zgarnął koszulę z
biurka, nawet na niego nie patrząc. – To tylko nic nie warta szmata. Przepraszam,
że na ciebie nakrzyczałem.
Złapał go za nadgarstek, obracając w swoją stronę. Ujął podbródek
chłopaka, unosząc go delikatnie, spoglądając prosto w jego oczy.
– Mimi, powiedz mi, co się dzieje? – Zaczął, a na policzkach chłopaka
pojawiły się różowe rumieńce.
– Ta koszula miała być prezentem mikołajkowym dla ciebie – wyszeptał
cichutko, spoglądając niepewnie na twarz młodszego. – Chciałem cię w niej
zobaczyć K-Kyu Hyunnie…
Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, który w żaden sposób nie
przypominał tego „evil uśmiechu”, który wszyscy znali. A to wszystko za sprawą
tej odmiany, której używał Chińczyk i to zawsze w takich sytuacjach. W dodatku
robiąc to nieświadomie. Pochylił się do jego ust i złożył na nich przelotny
pocałunek.
– Jesteś uroczy, Mimi – zaczął, co tylko wywołało większe rumieńce na
twarzy chłopaka. Przycisnął policzek do jego obojczyka, a on po prostu wplótł
palce we włosy starszego, przeczesując je nieznacznie. – Dla mnie najlepszym
prezentem jesteś ty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz